~7. Ojcowska ,,miłość"

363 19 22
                                    

Stałem przodem do okna i bałem się odwrócić. Nie chciałem patrzeć na ojca, bo wiedziałem co tam zobaczę. Wkurzonego jak byk mężczyznę, który kiedyś był moim tatą.

– Mówię do ciebie, nie słyszysz? – krzyknął.

Niepewnie odwróciłem się w jego stronę. Spojrzałem w jego oczy, w których widać było złość jakiej do tej pory jeszcze nie widziałem. Mijały dosłownie sekundy, ale ja miałem wrażenie, że są to godziny. W końcu jednak zobaczyłem, jak ojciec szybko się do mnie zbliża. Złapał mnie za kołnierz bluzy i popchnął na ścianę. Zerwał z mojego ciała materiał i spojrzał na wszystkie rany i blizny, które zdobiły moją skórę.

– Czyś ty do reszty zgłupiał? – zapytał tata, a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. – Już niczego lepszego nie mogłeś wymyślić? Najpierw bawisz się w skrzywdzonego życiem pedała, a teraz to? Co z ciebie wyrosło, Thomas? Musisz jeszcze bardziej wyolbrzymiać swoje wymyślone problemy i się ciąć? Myślisz, że coś ci to da?

Patrzyłem w oczy ojca, próbując zachować zimną krew i nie zacząć płakać. Jednak cholernie się go bałem, a moja obecna sytuacja jeszcze bardziej ten strach pobudzała.

– No powiedz coś w końcu! – wrzasnął ojciec, uderzając dłonią w ścianę tuż obok mojej głowy. – Taki mądry zawsze jesteś, a teraz co? Języka w gębie zapomniałeś?

– Niczego nie zapomniałem – rzuciłem w końcu. – Po prostu nie chcę marnować swojego głosu na kogoś takiego jak ty! Moje problemy wcale nie są wymyślone, a to, że się tnę to już nie twoja sprawa. Więc, z łaski swojej, daj mi już spokój! Wyjdź z mojego życia i najlepiej już nigdy się nie pokazuj! Jedyne co przynosisz tej rodzinie to problemy i nic więcej.

Byłem pod wrażeniem swoich słów, jednak szybko ich pożałowałam, bo chwilę potem poczułem na swoim policzku porządne uderzenie. Zabolało i to mocno, ale na pewno nie tak jak jego słowa. Jednak tym razem chciałem zagrać twardego i dlatego nie pozwoliłem sobie na jakiekolwiek pokazywanie uczuć.

– Zamknij pysk, gówniarzu! – warknął ojciec. – Nie tak cię wychowałem.

– Ty mnie wcale nie wychowałeś! – krzyknąłem, ale szybko tego pożałowałem.

Ojciec złapał mnie za włosy i przyciągnął w swoją stronę.

– Jeszcze jeden taki tekst, a pożałujesz i to srogo – mruknął.

– Nie boję się ciebie – warknąłem i plunąłem w jego twarz zebraną wcześniej śliną.

To był błąd, bo ojciec naprawdę się wkurzył. Rzucił mnie na łóżko, a potem zaczął bić, wrzeszcząc w moją stronę różne wyzwiska i przekleństwa. To był prawdziwy koszmar. Ojciec bił mnie po twarzy, szyi i ramionach, szarpał mną, czasami podnosił za gardło, podduszając mnie. Jeszcze parę godzin temu nie chciałem nawet myśleć o tym, że miałby od nas odejść, ale teraz chciałem, żeby wyszedł i już nigdy nie wrócił. Kiedyś był on moim najlepszym przyjacielem, a teraz boję się jego dotyku, czy nawet spojrzenia. Oto do czego może doprowadzić człowieka jedna głupia zmiana. Wszystko mnie bolało i czułem jak powoli tracę przytomność. Nie wiem do czego by doszło, gdyby nie moja mama.

– Mark! Zostaw go do cholery jasnej! – krzyknęła blondynka i odepchnęła ode mnie ojca.

– Nie wtrącaj się! – rzucił ojciec, uderzając mamę w twarz.

Krzyczał do niej coś jeszcze, ale nie miałem siły się temu przysłuchiwać. Czułem jak całkowicie opadam z sił i tracę przytomność.

###

Nie wiem ile minęło czasu, ale wiem, że dość sporo. Zupełnie nie pamiętałem co się stało, ale obudziłem się w szpitalu. Gdy tylko otworzyłem oczy, zobaczyłem obok mojego łóżka mamę. Trzymała mnie za rękę i płakała. Widziałem na jej ramieniu kilka siniaków, ale nie miałem pojęcia skąd one mogły się tam wziąć.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz