~16. Misja Dylana

260 11 33
                                    

Wyszedłem z Dylanem ze szkoły nie zwracając uwagi na to, że zostały mi dwie lekcje. Nauczyciele i tak już ich nie prowadzą. Nawet nie chce im się sprawdzać obecności. Wziąłem wszystko z szafki, a potem poszedłem z brunetem do jego Jeepa. Dylan chciał pojechać w jakieś puste miejsce, gdzie będzie mógł mi wszystko wyjaśnić. Widziałem, że trochę się stresował. Był cały spięty i bałem się pozwalać mu prowadzić auto, jednak on powiedział, że wszystko w porządku. Wsiedliśmy do Jeepa i pojechaliśmy nad klif. Przez całą drogę milczeliśmy. Widziałem, że Dylan próbuje zebrać w głowie wszystkie myśli i ułożyć jakiś scenariusz tego, co ma powiedzieć. Nie przeszkadzałem mu w tym, tylko patrzyłem na widoki za oknem.

W końcu dotarliśmy do celu. Dyl zatrzymał Jeepa w tym samym miejscu co wtedy i ponownie usiadł na dachu auta. Ja zrobiłem to samo. Usadowiłem się obok niego i czekałem aż coś powie. Jednak minuty mijały, a on cały czas milczał. Zaczynałem się niecierpliwić.

– Dylan? Powiesz mi po co tam byłeś? – zapytałem w końcu.

Brunet spojrzał na mnie. Zobaczyłem na jego twarzy smutek, żal i coś w rodzaju współczucia. Chwyciłem jego dłoń, żeby jakoś go uspokoić i pozwoliłem, aby zebrał swoje myśli.

– Miałem tam do załatwienia pewną ważną sprawę – zaczął Dylan. – Mieszka tam mój stary znajomy, Cody. Chciałem z nim pogadać, bo z tego co wiem to zna Froya. Kiedy policja zaczęła go szukać i okazało się, że może tu przyjechać i coś ci zrobić, chciałem jakoś zadziałać i pojechałem do Medford. Próbowałem przekonać Cody'ego, żeby porozmawiał z Froyem i kazał mu zostawić cię w spokoju. Gdy tylko usłyszał o tym, że cię znam, chciał wszystkiego się dowiedzieć; gdzie mieszkasz, co tam robisz, do jakiej chodzisz szkoły i tak dalej. Ja nic nie mówiłem, co jemu się bardzo nie spodobało. Można powiedzieć, że mnie uprowadził i nie chciał wypuścić, dopóki nie powiem mu gdzie jesteś. Pozwoliłem się pobić, zmaltretować i uwięzić, bo za wszelką cenę chciałem cię chronić. Pewnie zatłukłby mnie na śmierć gdyby nie policja.

Słuchałem tego wszystkiego w milczeniu. Nie mogłem uwierzyć, że Dylan zrobił to wszystko po to, żeby mnie chronić. Najwyraźniej dużo dla niego znaczyłem skoro dał się zamknąć i pobić. Nigdy bym nie sadził, że ktoś może tyle dla mnie zrobić.

– Przepraszam, Tommy – wyszeptał Dylan, przywracając mnie do życia.

– Nie masz za co – odpowiedziałem mu.

– Właśnie, że mam. Froy pewnie już wie gdzie jesteś. Jeśli tu przyjedzie, to będzie to tylko i wyłącznie moja wina.

– Nie mów tak, skarbie – zganiłem go. – To nie będzie twoja wina. Chciałeś mnie po prostu ochronić i jestem ci za to bardzo wdzięczny – wyszeptałem, przytulając go.

– Dla ciebie wszystko, aniołku – uśmiechnął się brunet. – Mógłbym nawet zginąć, byle byś był bezpieczny.

– Nie! Nikt nie będzie umierał, jasne?

– Jak słońce – odpowiedział Dylan, patrząc w moje oczy.

Uśmiechnąłem się lekko, co on odwzajemnił i zaczął bawić się moimi włosami. Nie mogłem ukryć, że bardzo to lubiłem. Zacząłem się szerzej uśmiechać, co nie mogło umknąć uwadze Dylana. Wiedziałem, że lubił kiedy się uśmiechałem i starał się, abym robił to jak najczęściej. Ja również próbowałem często się uśmiechać, ale nie zawsze mi to wychodziło. Wtedy z pomocą przychodził mi on; brunet z piwnymi oczyma, którego kochałem nad życie.

Chciałem mu tą miłość okazać, dlatego objąłem jego twarz dłońmi i złączyłem nasze usta w długim i namiętnym pocałunku. Dylan z pasją oddawał każde muśnięcie. Z każdą sekundą byliśmy coraz bliżej siebie. Dosłownie i w przenośni.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz