~5. Wycieczka krajoznawcza

392 15 52
                                    

Szedłem wzdłuż leśnej drogi i słuchałem wszystkich przyjemnych dźwięków, które mnie otaczały. Śpiew ptaków, szum liści kołysanych na wietrze, patyki łamiące się pod moimi stopami. Co jakiś czas dało się słyszeć stukanie dzięcioła w drzewo. Było tutaj tak cholernie cicho i spokojnie. Aż mógłbym zostać tu na zawsze. Jednak niestety nie mogłem i musiałem się z tym pogodzić. W sumie okolica, w której mieszkałem nie była zbyt zaludniona, ani głośna więc nie mogłem narzekać. W tej chwili przypomniała mi się impreza u Dylana. To było straszne.

Potrząsnąłem głową, aby choć na chwilę wyrzucić z niej to wspomnienie i ruszyłem dalej przed siebie. Myślałem o wszystkich przyjemnych rzeczach, które spotkały mnie od przyjazdu do Santa Rosa. To dziwne, bo przez niecały tydzień spotkało mnie tu więcej dobrego niż w Vacaville przez całe moje życie. Może tych dobroci nie było za dużo, ale dla mnie i tak był to powód do radości.

Przez chwilę przez głowę przemknął mi ON. Miałem porozmawiać o tym z mamą, ale zawsze coś mi w tym przeszkadzało. Zwykle był to ojciec. Niby mógłbym go olać i po prostu to powiedzieć, ale raczej nie zareagowałby najlepiej. Pewnie byłby bardziej zły na mnie, że to zrobiłem i powiedziałby, że to tylko i wyłącznie moja wina. Po części to była racja, ale to ON to zrobił i nie miałem w tej sprawie nic do powiedzenia. ON i tak mnie nie słuchał. Czasami ludzie potrafią być naprawdę okrutni. Gdybym się nie bał i miał w sobie odrobinę odwagi, zawiadomiłbym policję, a ta już by się nim zajęła. Może to dałoby mi choć chwilową ulgę od tego ohydnego wspomnienia.

Przez te wszystkie myśli w moich oczach wezbrały się łzy, które po chwili zaczęły spływać po mojej twarzy. Pozwoliłem im na wydostanie się. Nie było tu nikogo, więc nie musiałem nic ukrywać. Mogłem tu płakać, krzyczeć, przeklinać cały świat i nikt by się o mnie nie martwił ani nie zadawał głupich pytań typu "co się stało?". Postanowiłem to wykorzystać. Usiadłem na pniu drzewa, schowałem twarz w dłoniach i zacząłem płakać jeszcze bardziej niż dotychczas. Dosłownie chwilę potem moje ręce były mokre od łez, ale nie przejąłem się tym. Wytarłem je o spodnie i próbowałem się uspokoić, jednak nie mogłem. Po intensywnym płaczu do mojej głowy napływały równie intensywne myśli. Słyszałem te wszystkie wyzwiska kierowane w moją stronę, widziałem twarze tych wszystkich ludzi, które śmiały się ze mnie, czułem na sobie siłę tych słów. Czułem... JEGO dłonie, JEGO oddech na skórze. Widziałem GO. Słyszałem i widziałem cały czas. To było okropne. Mój mózg nie chciał o tym zapomnieć, mimo że błagałem go o to nie raz. Czy ja pragnę tak wiele? Chcę po prostu zapomnieć o Vacaville i o NIM. Przecież to tak niewiele...

Nie mogłem już wytrzymać tej presji. Wziąłem głęboki wdech i wrzasnąłem najgłośniej jak tylko potrafiłem. Nie obchodziło mnie to, ile zwierząt spłoszyłem, czy ilu ludzi z okolicy mnie słyszało. W tej chwili chciałem tylko wyrzucić z siebie to wszystko. Chciałem zapomnieć.

Mimo że to był tylko jeden krzyk, moje gardło dość ucierpiało. Nie byłem przyzwyczajony do wrzeszczenia, dlatego też tak szybko osłabłem. Z moich oczu znów popłynęły strumienie łez, których już w żaden sposób nie mogłem zatrzymać. Poddałem się. Po prostu się poddałem. Już na samym początku to zrobiłem. Zamiast walczyć, stchórzyłem jak ostatni idiota. I teraz muszę cierpieć. Ojciec miał rację – to moja i tylko moja wina. Bolała mnie świadomość tego, że od samego początku miał rację, ale nie mogłem mu jej przyznać. To byłby cios prosto w serce dla samego siebie.

– Thomas? – usłyszałem ciepły, znajomy głos. – Tommy, co ty tu robisz? Co się stało?

Podniosłem w górę głowę i to był błąd. Zobaczyłem jak przede mną kuca Dylan. Nie mam pojęcia skąd on się tu wziął, ale naprawdę nie miałem ochoty, aby tu teraz był i patrzył na mój obecny stan. Wytarłem oczy rękawem i odwróciłem głowę.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz