~26. Więzień

144 9 32
                                    

Miałem wielką nadzieję, że ten samochód we mnie walnie, ale zamiast tego, zatrzymał się przede mną. Zobaczyłem jak ktoś z niego wysiada, ale przez łzy nie mogłem stwierdzić kto to był. Poczułem na swoich ramionach jego dłonie i od razu się wyrwałem. Ten dotyk... był zły i nieprzyjemny.

– Zostaw mnie! – rozkazałem, cofając się.

– Spokojnie, Tommy. Nic ci nie zrobię. Chcę ci tylko pomóc – zapewniał mnie chłopak, ale ja nie zamierzałem mu wierzyć.

– Znowu zaczniesz mnie uczyć życia bez Dylana? Wiem, że sobie bez niego nie poradzę! Wiem! Kurwa, wiem! A ty nie musisz mi tego jeszcze bardziej uświadamiać! – krzyczałem, coraz bardziej zalewając się łzami.

– Proszę cię, nie krzycz – powiedział szatyn, próbując mnie przytulić.

– Nie dotykaj mnie! – krzyknąłem, ale po chwili poczułem na policzku solidne uderzenie.

– Zachowuj się grzecznie, a nic ci nie zrobię – warknął Froy, a ja pokiwałem lekko głową.

– Czego chcesz?

– Chodź ze mną, a się dowiesz – uśmiechnął się szatyn i wyciągnął w moją stronę dłoń.

Niepewnie ją chwyciłem i poszedłem za Froyem do jego samochodu. Szatyn kazał mi usiąść z tyłu, a sam zajął miejsce kierowcy. Czułem się strasznie źle w samochodzie mojego prześladowcy, który był dla mnie dziwnie miły. Miałem naprawdę złe przeczucia.

– Na pewno długi płacz porządnie cię odwodnił. Masz, napij się – rzucił Froy podając mi butelkę wody.

– Skąd mam wiedzieć, że czegoś tam nie dosypałeś?

– Nie wierzysz mi? – zapytał chłopak i sam wypił łyka. – Widzisz? Nic mi nie jest.

Spojrzałem na niego, a potem niepewnie wziąłem od niego butelkę. W sumie Froy miał rację – byłem trochę spragniony.

Wziąłem kilka łyków i co dziwne, nic się nie stało. Może on wcale nie chciał zrobić mi krzywdy? Oddałem mu butelkę, a po chwili Froy włączył silnik i zaczął gdzieś jechać.

– Co... co robisz? – zapytałem wystraszony. – Gdzie jedziesz?

– Za chwilę się dowiesz – uśmiechnął się Froy.

Obserwowałem całą drogę, ale po kilku minutach poczułem jak moje powieki robią się ciężkie. Próbowałem je jakoś otworzyć, ale było to zbyteczne. Po niedługim czasie zasnąłem. Cholera! On serio czegoś dosypał do tej wody.

###

Obudziłem się czując ogromny ból głowy. Nie wiem ile spałem, ale wiedziałem, że na pewno długo. Powoli otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Tego się całkowicie nie spodziewałem.

Siedziałem w rogu jakiegoś pustego pokoju, najprawdopodobniej w opuszczonym budynku. Jego ściany i podłoga były zabetonowane, a okna zabite kratami. Kilka metrów ode mnie znajdowały się metalowe drzwi.

Nagle poczułem pieczenie na nadgarstkach i kostkach. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że byłem przykuty do ściany łańcuchami, które nieprzyjemnie ocierały się o moją skórę. Zacząłem się szarpać, ale to wcale nie pomogło. Jedynie wzmożyło ból i jeszcze bardziej przetarło skórę. Zobaczyłem, że po moim prawym nadgarstku spływa stróżka krwi. Świetnie.

Cały się spiąłem, gdy usłyszałem w zamku przekręcany klucz. Po chwili zza drzwi wychylił się Froy. Spojrzałem na niego z odrazą, za to on najwyraźniej miał bardzo dobry humor, bo z jego twarzy nie schodził uśmiech.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz