~18. Weekend nad jeziorem

257 10 95
                                    

– Tommy, wstawaj. Już dwudziesta.

Zerwałem się jak oparzony, słysząc te słowa. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że na zewnątrz było nadal jasno. Spojrzałem na zegarek, na którym widniała godzina druga po południu. Wbiłem swój wzrok w Dylana, który niemal zwijał się ze śmiechu. Dałem mu lekkiego kuksańca w ramię i pokiwałem głową, śmiejąc się przy tym. Brunet musnął delikatnie mój policzek, a potem przytulił się do moich pleców. Oparłem się o jego tors i pozwoliłem swojemu ciału rozluźnić się. Jednak dopiero teraz doszło do mnie, że nadal byliśmy ubrani w galowe ciuchy. Postanowiłem się przebrać, więc chciałem wstać, ale Dylan mi na to nie pozwolił. Ścisnął mnie mocniej i powiedział, że mnie nie puści. Próbowałem się wyrwać, jednak na marne. Westchnąłem zrezygnowany i ponownie oparłem się o tors bruneta. Po chwili poczułem na swojej szyi jego usta, składające mi delikatne pocałunki.

– Nie sądzisz, że powinniśmy dokończyć pakowanie się? – spytałem niechętnie.

– Naprawdę musimy to robić teraz? – wyszeptał Dyl, a w jego głosie słychać było lekki smutek. – Wiesz, chciałem porobić z tobą coś innego.

– To znaczy co?

– Coś fajnego.

– A co dokładnie? – nie dawałem za wygraną.

– No wiesz. Miałem ochotę na małe co nieco – szepnął Dylan do mojego ucha, lekko przygryzając jego płatek.

– Przyznaj się. Chcesz mnie przelecieć.

– Może – zaśmiał się brunet i musnął ustami mój kark.

Uśmiechnąłem się lekko, ale Dylan tego nie zauważył. Chyba myślał, że uda mu się zaciągnąć mnie do łóżka. Jednak nie pozwoliłem mu na to. Tak naprawdę to miałem na niego małą ochotę, ale nie chciałem się rozpędzać. Dopiero teraz doszło do mnie, że byliśmy ze sobą niecałe dwa tygodnie. Cały czas wydawało mi się, że znacznie dłużej.

W końcu Dylan poddał się i postanowiliśmy dokończyć pakowanie. Jednak przed tym poszliśmy na górę, żeby się przebrać. Zacząłem grzebać w szafie w poszukiwaniu jakichś luźnych ubrań. Dzisiaj miało być naprawdę gorąco i nie zamierzałem się pocić w długich spodniach i bluzie, jak to miałem w zwyczaju jeszcze niedawno. Dzięki Dylanowi, przyjaciołom i mamie udało mi się przezwyciężyć moje lęki oraz pogodziłem się z tym, co przeszedłem w Vacaville. Moje blizny na rękach i brzuchu nie były już takie straszne i nie bałem się ich pokazać. Po tamtej rozmowie z Rosą nosiłem je z lekką dumą. Nie każdy potrafi poradzić sobie z przeciwnościami losu i ja również tak myślałem. Ale na szczęście udało mi się pozbyć depresji oraz większości lęków i problemów psychicznych. Jestem z siebie naprawdę dumny, a przede wszystkim wdzięczny moim przyjaciołom i rodzinie za to, że mnie wspierali i mi pomagali. Na samą myśl o nich wszystkich zacząłem się mimowolnie uśmiechać. Poczułem jak w moim oku pojawia się mała łezka wzruszenia. Pozwoliłem jej wypłynąć na zewnątrz. Byłem wtedy naprawdę szczęśliwy. Życzę każdemu, aby znalazł takich przyjaciół jakich ja miałem.

– Tak mnie pospieszałeś, a sam stoisz dziesięć minut przed szafą – rzucił Dyl, przywracając mnie do życia.

Odwróciłem się w jego stronę, a potem spojrzałem na zegarek. Faktycznie stałem przy szafie już sporo czasu.

– Trochę się zamyśliłem – zaśmiałem się, drapiąc po karku.

– Ty i te twoje przemyślenia – uśmiechnął się Dylan.

Spojrzałem się na bruneta, a moje usta same zaczęły się rozszerzać, ukazując rząd białych zębów.

– Wyglądasz tak słodko kiedy się uśmiechasz – powiedział Dyl.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz