~25. Ostatnie "Kocham cię"

174 6 43
                                    

– Thomas? – usłyszałem cichy szept przy swoim uchu. – Tommy.

Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że do moich pleców przytulony był Dylan. Uśmiechał się słodko, co oczywiście odwzajemniłem.

– Która godzina? – zapytałem.

– Piąta – zaśmiał się Dyl, a ja skarciłem go wzrokiem. – Przepraszam, aniołku, ale nie mogłem spać, a smutno było tak samemu.

Odwróciłem się i przetarłem twarz dłońmi. Spojrzałem się na Dylana, który patrzył się w moje oczy i uśmiechał uroczo. Po chwili poczułem jak obejmuje mnie w pasie. Zarumieniłem się lekko i przygryzłem wargę. W naszym związku ostatnio zabrakło czułości, dlatego chciałem jak najbardziej nacieszyć się tą chwilą. Zważając na to, że za niecały tydzień Dylana miało już tu nie być. Brunet również chciał wykorzystać ten czas jak najlepiej.

– Mógłbym ci zadać pytanie, aniołku? – rzucił Dyl, na co mruknąłem pytająco. – Bo... chodzi o Vacaville. Skoro mam tam mieszkać, to chyba powinienem wiedzieć coś o tym mieście, prawda?

– Możemy teraz o tym nie rozmawiać? – westchnąłem. – I tak nie ma za wiele do opowiadania. Mogę ci powiedzieć, że na pewno nie znajdziesz tam takich przyjaciół jak tutaj. Cudem będzie jeśli jakichkolwiek znajdziesz. Ludzie tam to potwory. A jeśli dowiedzieliby się o twojej orientacji, to jesteś skończony.

– A niech się dowiadują – rzucił Dyl.

– Nie chciej tego. Ci ludzie to... nie ludzie. Sam widzisz co przez nich działo się ze mną.

– Poradzę sobie z nimi – zapewnił mnie Dyl. – A zresztą... ty już zbyt wiele wycierpiałeś. Teraz przyszła kolej na mnie. Mi też się należy.

– Nie mów tak, Dylanku – uniosłem się. – Nie chcę, żebyś musiał przechodzić przez to samo co ja. Uwierz, że to nic fajnego.

– Wiem, ale czuję się strasznie ze świadomością, że ty musiałeś gnić w tym koszmarze, podczas gdy ja bawiłem się z przyjaciółmi, śmiejąc się i uważając, że życie jest piękne. Chcę tylko, żebyś ty też mógł być tak szczęśliwy jak ja wtedy.

– Dopóki jestem przy tobie, to zawsze będę – uśmiechnąłem się. – I nic nie osiągniesz jeśli będziesz gnębiony i wyśmiewany. Nie na tym polega szczęście - dodałem i delikatnie musnąłem usta Dylana.

Brunet uśmiechnął się, jednak ten jeden buziak najwyraźniej mu nie wystarczył, bo zaczął składać na moich wargach liczne pocałunki, które potem zaczęły się łączyć w jedną długą i namiętną pieszczotę. Oddawałem jego muśnięcia z ogromną przyjemnością. Nie mogłem oprzeć się smaku jego ust, więc zacząłem jeszcze bardziej pogłębiać pocałunek. Dylanowi to się spodobało. Po chwili brunet usiadł i posadził mnie ma swoich kolanach. Zarzuciłem ramiona na jego kark i ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku. W pewnym momencie poczułem jak brunet wsuwa dłonie pod mój t-shirt. Zaczął delikatnie szczypać moją skórę, co powodowało u mnie lekkie podniecenie. Jego dłonie wędrowały coraz wyżej, a ja czułem na sobie przyjemny dreszcz.

– Kocham cię, aniołku – szepnął Dylan, zdejmując ze mnie niepotrzebny materiał.

– A ja ciebie, skarbie – powiedziałem i ponownie zatopiłem się w jego ustach.

Jednak tym razem brunet nie oddawał pocałunków z takim samym zaangażowaniem co wtedy. Oderwałem się od niego i zobaczyłem w jego oczach lekkie zmieszanie i odrobinę przerażenia.

– Thomas... – rzucił Dyl, patrząc na coś co znajdowało się za mną.

– O co chodzi? – zapytałem i odwróciłem się.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz