~10. Chłopak spośród setki

321 16 33
                                    

Siedziałem na dachu, rozmyślając o mojej teorii. To przecież nie mogła być prawda. On nie mógł mnie kochać. Zwykły pocałunek o niczym nie świadczył. Nie miałem, żadnych dowodów na tą "miłość". Tak samo jak nie miałem ich na to, że ona nie istnieje. Uderzyłem pięścią w jedną z dachówek, ale to wcale nie pomogło. Jedynie sprawiło mi ból, a ten nie był mi obcy. Wziąłem głęboki oddech, próbując się trochę uspokoić. Byłem naprawdę zły na siebie. Zepsułem coś, co mogło się naprawdę udać. Zepsułem przyjaźń, która mogła dać mi tyle szczęścia. Zepsułem uczucie, które mną szarpało od środka. Zepsułem miłość, która mogła być prawdziwa... Zepsułem wszystko.

Poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Pozwoliłem im swobodnie płynąć po mojej twarzy. Czułem się okropnie. Jak śmieć. Jak nic nie warty dupek. Nie zasługiwałem na miłość, ani na choć odrobinę empatii, czy zrozumienia. Za to zasługiwałem na to wszystko, czym obdarował mnie los. Na wieczne koszmary, na nieprzespane noce, na łzy, złość i smutek. Widziałem w pokoju Dylana jego cień, po którym wyraźnie było widać, że płakał. I to mocno. A to wszystko moja wina, bo nie pozwoliłem sobie mu zaufać. To był największy błąd. Może gdybym od razu mu powiedział co się działo w Vacaville, to wszystko byłoby inaczej? Może byłoby lepiej? Ale nie. Ja wolałem siedzieć cicho i udawać, że nic się nie stało, a potem robić z siebie największą ofiarę losu. W sumie z jednej strony cieszę się, że nasze drogi się rozeszły, bo Dylan nie zasługiwał na kogoś takiego jak ja. Był zbyt dobry, żeby marnować swój czas na mnie i się nade mną litować. Byłem dla niego tylko ciężarem. Ciężarem, za którym teraz tęsknił.

Po chwili poczułem na swojej skórze pojedyncze krople deszczu. Spojrzałem w górę i zobaczyłem nade mną dużą, ciemną chmurę. Po niecałych pięciu minutach zaczęło lać, a ulice były powoli zatapiane. Usłyszałem z daleka grzmot i zobaczyłem dużą błyskawicę. Raczej niemądre było siedzieć na szczycie dachu podczas burzy, ale nie przejmowałem się tym. Najwyżej walnie we mnie piorun. Dosłownie kilka sekund później byłem cały mokry, a krople deszczu mieszały się z moimi łzami. Mimo to nadal siedziałem na dachu i mokłem. Zszedłem trochę niżej i podszedłem do ściany. Oparłem się o nią plecami i spojrzałem w górę. Jedyne co widziałem to chmury i wodę, która skapywała na moją twarz. Zacząłem przysłuchiwać się grzmotom, które z każdą minutą stawały się coraz głośniejsze, co mogło świadczyć o tym, że burza coraz bardziej się do mnie zbliżała. W pewnym momencie zobaczyłem jak piorun uderza w jakieś drzewo, stojące około dwadzieścia metrów od mojego domu. Jedna z dużych gałęzi złamała się i upadła gdzieś obok. Odwróciłem swój wzrok od drzewa, gdy usłyszałem w domu Dylana głośny krzyk. To był on. Spojrzałem w jego okno i zobaczyłem, że nie trzymał się najlepiej. W pewnym momencie zauważył mnie i podszedł do szyby. Nie chciałem, żeby na mnie patrzył, dlatego zszedłem po dachówkach do swojego pokoju. Teraz czułem się jeszcze gorzej. Zdążyłem zauważyć u niego podkrążone oczy, z których leciały łzy. I to ja byłem ich przyczyną. Emocje szarpały mną od środka i nie wiedziałem co mam robić. Zrzuciłem z siebie bluzę, rozbiłem o podłogę szklankę i przejechałem po mojej skórze kawałkiem szkła, tworząc sporych rozmiarów ranę. Potem kolejną i jeszcze następną. Po chwili mój brzuch był niemalże cały pokryty ranami, z których wypływała czerwona krew. Bolało i to bardzo, ale na pewno nie tak jak moje uczucia w tej chwili. Zacząłem kręcić się po pokoju, szarpiąc za swoje włosy i omal ich nie wyrywając. Podszedłem do ściany i uderzyłem w nią z całej siły pięścią, wydając ze swojego gardła okropny krzyk. Zacząłem walić w mur, a po niedługim czasie z moich knykci zaczęła sączyć się krew. Spojrzałem na nie. Byłem cały roztrzęsiony, przez co moje dłonie również się trzęsły. Po chwili usłyszałem jak drzwi do mojego pokoju otwierają się, a do środka wchodzi mama. Pewnie zmartwiła się słysząc krzyki i walenie w ściany.

– Thomas, co ty robisz? – zapytała z troską w głosie.

Odwróciłem się w jej stronę i zobaczyłem, że przypatruje się rozbitej szklance, a potem mi.

Pierwsza miłość ~ Prywatny Anioł ~ część 1 •Dylmas•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz