Rozdział 8

62 4 0
                                    

     Spacerowaliśmy długo, aż w końcu zrobiło się ciemno. Dylan zdawał się tego nie zauważać, gdyż dalej opowiadał o sobie. Kurcze. Ja, nawet gdybym chciała, nie dałabym rady mówić o swojej osobie tak długo. W sensie. Moje życie było po prostu nudne i nie działo się w nim nic ciekawego. A chłopak miał w zanadrzu sporo porywających historii. I okej, niektóre, jak na przykład te o jego super sylwetce, były nudne, jednak reszta była dość interesująca. I chociaż niektóre z nich brzmiały bardzo nieprawdopodobnie, to i tak miło się ich słuchało.

     Po kolejnej opowiastce, o tym, jak nurkował z rekinami, postanowiłam się odezwać.

     - Wiesz co, chyba muszę już wracać do domu. Jest już po 23. - spędziliśmy ze sobą prawie cały dzień, czułam że wystarczy mi już tego na dzisiaj.

     - O! Już tak późno? Jasne, mogę Cię już odprowadzić do domu, jeśli tego chcesz. Mama pewnie będzie się martwić, że nie wracasz tak długo. - taaaak, mama będzie się martwić. Chciałabym. Naprawdę chciałabym, żeby zwracała na mnie uwagę. 

     - Nie musisz mnie odprowadzać, trafię sama do domu.

     - Lenn, nie daj się prosić, a poza tym, muszę ci jeszcze koniecznie opowiedzieć o tym, jak odwiedziłem wulkan na Hawajach. Normalnie nie uwierzysz co się stało... - dałam za wygraną. I tak go nie przegadam. Ruszyliśmy w stronę mojego domu. 

     - ... wiesz i wtedy z Patrickiem wskoczyliśmy na deski surfingowe i wypłynęliśmy łapać fale. Tubylcy coś krzyczeli, pewnie żeby tego nie robić, bo było to dość niebezpieczne, ale co to dla nas. Bo tak ogólnie to ja surfuję . Haha. - zaśmiał się. W sumie nie mam pojęcia z czego. - Ogólnie to z Patrickiem odwalaliśmy wiele przeróżnych akcji. Jest dla mnie jak brat, no i, mieszkamy w sumie po sąsiedzku. Opowiadałem ci już o nim. Śmieszny człowiek. Musisz go kiedyś poznać. Ogólnie to poznaliśmy się tak jakby na obozie. Trafiliśmy do niego mniej więcej w tym samym czasie. Na początku ciężko się nam było tam odnaleźć. Nam obojgu. - znowu się zaśmiał. Nie mam pojęcia o co mogło mu chodzić.

     W końcu doszliśmy pod mój dom.

     - I jak chyba nie było aż tak źle, co Lenn? Miło było spędzić razem trochę czasu, co? Może powtórzymy to jakoś niedługo?

     - No nie było aż tak źle. - nawet uśmiechnęłam się pod nosem.

     - To co, do zobaczenia. - przytulił mnie lekko na pożegnanie.

     - Cześć. - rzuciłam i ruszyłam w stronę domu.

     Gdy weszłam już do środka spojrzałam przez okno. Dylan stał tam jeszcze przez chwilę patrząc się na mnie, po czym odszedł.

     Zajrzałam do lodówki, ale nie byłam w sumie głodna. Załapałam więc chrupki serowe, bo na nie zawsze miałam chęć i ruszyłam na moje drzewo. W sumie nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Jadłam chrupki czując lekki powiew wiatru na swojej twarzy. Bardzo mnie to odprężało. Dziwny ten Dylan. Śmieje się w totalnie losowych momentach i ciągle gada o sobie. No typowy egoista. Okej, jest ładny, ale co z tego. Chociaż po dzisiejszym dniu wydawał mi się, no nie wiem. Mniej pusty? Ta jego opowieść o rodzicach była w sumie przykra. Doceniam to, że chciał się przede mną otworzyć. Czy to znaczy, że mi ufa? Znaczy okej, nie mam zamiaru teraz rozpuszczać plotek po szkole na jego temat. Ale jest to dziwne uczucie, gdy ktoś darzy cię zaufaniem. Już dawno go nie doświadczyłam. Jednak z drugiej strony te jego opowieści o perfekcyjnym ciele były bardzo próżne. Nie wiem, jak można przykładać aż tak wielką wagę do wyglądu. 

     Skończyłam całą paczkę chrupek, jednak dalej myślałam o Dylanie. Dalej ciekawiło mnie czy pod tą maską miłego gościa kryje się podstęp. No właśnie. Tom. Podczas dzisiejszego wypadu nie myślałam o nim ani trochę. To w sumie dobrze. W końcu jakiś postęp. Czasem myślałam, że Dylan jest spoko i, że nie powinnam być w stosunku do niego taka niemiła. W końcu nie zrobił nic złego. I miałam wrażenie, że pod tą skorupką pustego i zadufanego w sobie chłopaka kryje się wrażliwa osoba z problemami, taka jak ja. Jednak potem zdawałam sobie sprawę, że taki "idealny" chłopak nie zainteresowałby się mną, no chyba, że był to właśnie jakiś zakład. Nie mogłam tak łatwo ufać ludziom. Bałam się zranienia i rozczarowania. 

     W końcu zaczęło świtać, a ja dalej nie doszłam do wniosku, co zrobić z Dylanem. Wróciłam więc do pokoju i położyłam się spać.

     Całą niedzielę nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Cały czas o nim myślałam. Postanowiłam pouczyć się matmy, jednak nie potrafiłam się skupić. Głupi chłopcy. Może po postu powinnam mieć na to wszytko wywalone. W sumie niech się dzieje co chce. Mnie to nie ruszało. Jadnak dalej nie potrafiłam się skupić na zadaniach.

     Budzik zadzwonił zbyt wcześniej. Nie chciało mi się iść do szkoły. Jednak zostały tylko dwa tygodnie do wakacji. Dam radę.

     Wstałam i zrobiłam sobie śniadanie. Założyłam na siebie klasycznie czarne spodnie, tym razem o luźnym kroju i czarną koszulkę z długim rękawem. Poczesałam włosy i ułożyłam je tak jak zawsze, by opadały mi luźno na twarz, po czym wyszłam z domu.

     W poniedziałki pierwszą lekcją był WOS. Usiadłam cicho w ostatniej ławce. Patrzyłam się przez chwilę w ścianę, po czym usłyszałam głos Dylana. Spojrzałam w tamtą stronę. Zobaczyłam śmiejącą się Nat, a przy niej chłopaka siedzącego na szkolnej ławce. Blondyn po prostu z nią flirtował. No para idealna. Oboje są siebie warci. Oboje tak samo puści i bezwartościowi. Nie wiem, jak mogłam myśleć inaczej. Jak mogłam uważać, że kryje się w nim ktoś wrażliwy. A na Nat nawet nie miałam słów. Dziwka. 

     Zadzwonił dzwonek i rozpoczęła się lekcja, jednak ja jakoś nie mogłam się skupić na tym, co mówi nauczyciel. Byłam po prostu wkurzona. Jak mogłam być tak naiwna?

     Po skończonej lekcji szybko wybiegłam z sali. Usiadłam pod klasą z geografii. Jak na złość niedaleko mnie stanęli Dylan i Nat. Żadne z nich chyba nie zauważyło, że siedzę niedaleko.

     - Boże, a widziałeś tą Lenn? W co ona się dzisiaj ubrała!? Totalna porażka. - zaśmiała się Nat. - Nie mam pojęcia jak można być taką ofiarą losu. Mówię ci, śmieje się z niej cała szkoła. - roześmiała się jeszcze głośniej niż poprzednio.

     - Ej, co ty wygadujesz, Lenn jest spoko. Nie wiem co tak się wszyscy na nią uwzięliście. Najpierw Tom, teraz ty. Uważam, że to okropne, że wszyscy uwzięliście się na jedną osobę, której teraz uprzykrzacie życie. I po co to, żeby trochę się pośmiać?

     - Oj no Dylan weź, przecież to tylko zabawa. Ona tak żałośnie patrzy się na Toma, jest w nim tak beznadziejnie zakochana. Ona, czaisz to? Te czupiradło. - zaśmiała się ponownie.

     - Nie. Wszystko nie. Nie możesz się z niej śmiać.

     - Noooo dooobra niech ci będzie... Opowiedz mi lepiej, skąd ta piękna opalenizna? Byłeś na jakiś wyspach?

     - Tak się składa, że byłem. Słuchaj pojechaliśmy ze znajomymi na...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i lecimy z kolejnym rozdziałem. W następnym tygodniu będę miała nawał w pracy, więc nie wiem kiedy kolejny rozdział. Ale czekajcie czekajcie. Dopiero zaczynam się rozkręcać :D.


Dla Ciebie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz