Poniedziałek. Znowu trzeba iść do szkoły i starać się przez cały dzień nie rozryczeć. Może tym razem się uda.
Ubrałam spodnie i koszulkę z długim rękawem. Oczywiście czarne. Spakowałam książki. Może w szkole nie będzie aż tak źle.
Weszłam do sali minutę przed dzwonkiem. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, niestety paczka Toma również. Usiadłam na swoim miejscu starając się jak najbardziej nie zwracać na siebie uwagi. Zaczęłam gapić się na mój podręcznik udając, że powtarzam materiał. Nie zauważyłam nawet kiedy przy mojej ławce stanął Tom.
- Słuchaj Lenn, musimy porozmawiać. - przysunął się do mnie. Chyba zależało mu, aby nikt tego nie słyszał. Spojrzał na mnie.
- Nie wiem jak to się stało, w sensie, no ten, to co było w piątek to... - mój mózg jakby się zawiesił. Nie słyszałam co do mnie mówi. Widziałam tylko te wielkie, zielone oczy. Nie umiałam robić nic innego. I znowu to wróciło. Chciałam przytulić się do niego i poczuć, że znowu jestem bezpieczna, że nic nie może mi się stać, bo jest ktoś, komu na mnie zależy. Poczułam rękę na swoim ramieniu, wyrwało mnie to z zamyślenia.
- Ok? Lenn, możemy tak się umówić? - zapytał Tom.
- Yyyy....? - nie potrafiłam znaleźć języka w gębie.
- Nie powiesz nikomu o tym, co działo się w piątek, a ja się od ciebie odczepię. Przynajmniej na jakiś czas.
- Ok.
- Dzięki Lenn, bardzo to doceniam. - Tom spojrzał w moje oczy i wrócił do swojej ławki. Chwilę później do sali wszedł spóźniony nauczyciel.
W końcu się ocknęłam. Co on w ogóle do mnie mówił? Że co mam mówić? Aa. O piątku. Nie chcę tego pamiętać. Ale przecież mogłabym go tym szantażować. Był tak przerażony, jego koledzy zresztą też. Boją się mnie. Mogę to wykorzystać. Ale czy ja taka jestem? Taka jak oni? Pośmiać się z kogoś. Niby takie niewinne, aczkolwiek nikomu tego nie życzę. W sumie jakieś trzy dni temu prawie go nie zabiłam. Nie. Za późno. Nawet jeśli chciałbym to wykorzystać, to przecież mu obiecałam, że nikomu nie powiem. To by było niesprawiedliwe. Przecież mam jakieś tam swoje zasady. Co z tego, że ten dupek z pewnością wykorzystałby taką sytuację, że potraktował mnie kiedyś jak szmatę. To nic. Nie jestem taka jak on.
Przez resztę dnia w szkoke było nawet znośnie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, a ja do nikogo się nie odzywałam. Tylko Rudy, Daniel i Ed dziwnie się na mnie patrzyli. Z takim strachem w oczach, a nie jak zwykle - z pogardą. Tom w traktował mnie jak powietrze. Zwykle nie przepuszczał żadnej okazji, żeby mnie zgnębić. Tylko Johny miał na mnie wyjebane.
Wróciłam do domu, odrobiłam lekcje, posprzatałam. Zaczęłam kuć do jutrzejszego sprawdzianu z matmy. Kiedy skończyłam było już ciemno. Wyszłam na moje drzewo. Nienawidzę siebie. Nienawidzę siebie za to, że nie potrafię go ignorować, że nie potrafię powiedzieć Tomowi, że mi na nim nie zależy. Nie umiem kłamać.
I znowu przegrałam moją wewnętrzną walkę. Moja najlepsza przyjaciółka żyletka ponownie zagościła na moim ciele.
Budzik. Rano. Nie mam siły wstać z łóżka. Chcę tu zostać na zawsze. Ale trzeba wstać. Sprawdzian sam się nie napisze. Postanowiłam wyjść wcześniej z domu, żeby się nie spóźnić.
Pięć minut przed dzwonkiem weszłam do klasy. Próbowałam powtórzyć materiał, gdy do sali wszedł jakiś nieznajomy chłopak. Miał krótkie, blond włosy, które zdawały się błyszczeć w świetle promieni słońca wpadających do klasy przez okno. Jego ciemne oczy miały w sobie taką jakby moc. Gdy się na nie spojrzało, nie można było odwrócić wzrou. Zdawały się jakby hipnotyzować swoją głębią. Kwadratowa szczęka przedstawiała siłę oraz powagę tego człowieka. Opalona, gładka cera zdradzła jak wiele chwil chłopak spędził w ciepłym klimacie, zapewne wypoczywając i bawiąc się w blasku gorącego słońca. Nieznajomy miał na sobie, spodenki do kolan oraz luźną, kolorową koszulkę. No tak, jest już prawie lato, tylko ja chodzę w "długich" ciuchach. Pod ubraniami chłopaka widać było dobre zbudowaną sylwetkę i wyrzeźbione mięśnie. Zresztą nie trzeba było sobie wyobrażać jakby wyglądał bez koszulki, bo była ona tak skąpa, że odkrywała dużą część torsu. Chłopak miał jeszcze okulary założone na głowe, rzemyk na szyi oraz śmieszną bransoletkę. Ale nie miałam zamiaru się mu przyglądać. Wydawał się gościem pokroju Toma. Taki, który traktował laski w sposób trzy razy "P". Poderwać. Poruchać. Porzucić.
Oczy większości osób z klasy zostały skierowane na nieznajomego. On uśmiechnął się tylko uwodzicielsko swoimi lśniącymi, białymi zębami i usiadł w pierwszej, wolnej ławce. Widziałam ten wzrok Nat, Sam i Noami. Śmiały się i szczerzyły w stronę nowego. No tak. Klasyka. Pindrzyć się do przystojniaków. To takie puste. Do klasy wszedł Tom i reszta. O dziwo, nie ostudziło to zapału Nat do nieznajomego. Wow. Tom ma konkurencję, ale on nawet tego nie zauważał.
Do sali wszedł nauczyciel. Nadeszła wyczekiwana chwila. Kazał nowemu wstać i opowiedzieć coś o sobie. Cala klasa czekała w ciszy. O takiej ciszy podczas prowadzenia lekcji nauczyciel mógł tylko pomarzyć.
- Elo. Jestem Dylan. Lubię słońce i ładnie wyglądać. - lol to zdanie nie miało sensu - Hmmm... Co by tu jeszcze powiedzieć? Przeniosłem się do tej szkoły na sam koniec roku szkolenego, bo hmm... no cóż, eee... bo ludzie z tamtej szkoły mnie wkurwiali. - cała klasa wybuchła śmiechem, a Dylan usiadł na miejsce. Nauczyciel nawet nie skomentował wypowiedzi nowego. Rozdał sprawdziany. Oczywiście Dylan nie musiał pisać, bo jeszcze nie przerabiał tego materiału.
Próbowałam skupić się na teście. Naprawdę, ale Dylan przez całą lekcję flirtował z Nat. Nie mogłam przestać ich obserwować. W pewnym momencie Tom zauważył ich słodkie spojrzenia. Wzruszył ramionami i wrócił do pisania. Chyba Dylan przegonił zielonookiego w rankingu największego przystojniaka. Jednak Tom najwyraźniej miał to w dupie. Dylan co chwilę robił słodkie minki w kierunku tej dziwki Nat. Jednak trudno byłoby zaprzeczyć, że wygląda przy tym mega słodko i przystojnie. Jednak według mnie Tom wygląda lepiej. Zresztą jakie to ma znaczenie? Czy kogokolwiek na tym świecie obchodzi moje zdanie? Zrezygnowania wróciłam do pisania sprawdzianu.
Dzwonek. Oddałam sprawdzian z poczuciem beznadziejności. Poszło mi fatalnie. Udałam się pod salę chemiczną, usiadłam pod klasą. Chciałam, aby ten dzień już się skończył. Niedaleko stał Dylan. Obok niego oczywiście stała Nat robiąc maślane oczka. Z nudów zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
- Może wyskoczymy gdzieś razem po szkole? Oprowadzę Cię po mieście. - powiedziała Nat.
- Spoczko. Mam do Ciebie jedno pytanie, wiesz? Szukam jedynej dziewczyny. Nazywa się Lenn. Znasz ją? - Coooooo? Że ja? Co tu się odwala?
- Lenn to nikt szczególny. Jest jakaś dziwna. Nie radzę Ci się z nią zadawać. Czekaj, zaraz ją znajdę. Ooo! Siedzi tam. - wskazała w moim kierunku. Dylan obrócił się i spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczyma. Uśmiechnął się szeroko w moim kierunku. Nic nie rozumiałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gwiazdki, komentarze :)))
CZYTASZ
Dla Ciebie wszystko
RomansaŻycie Lenn nie jest ciekawe ani szczęśliwe. W sumie jest beznadziejne. Ostatnio w jej życiu zaczynają dziać się dziwne, nieprawdopodobne rzeczy. Nie to jednak wywraca jej życie do góry nogami. Robi to pewien tajemniczy blondyn Dylan. "Dla Ciebie wsz...