Rozdział 7

57 4 1
                                    

     

     Zauważyłam go przed wejściem do kina. Minę miał dość niezadowoloną. Rozejrzał się i uśmiechnął, gdy mnie zobaczył. Poczułam się z tym dziwnie. Ludzie zazwyczaj na mój widok odwracają wzrok lub patrzą się na mnie z pogardą. 

     - Cześć. - powiedziałam. Chyba wszyło dość oschle.

     - Wow, już bałem się, że nie przyjdziesz. Chodź, bo film zaraz już się zacznie. Poza tym, ślicznie dziś wyglądasz. - uśmiechnął się i zaczął iść do środka, ciągnąc mnie za sobą. 

     Ładnie wyglądam? Szczerze, to przed wyjściem zdążyłam włożyć tylko starą, granatową bluzę. Nawet się nie pomalowałam czy coś. W sumie wyglądałam tak, jak zawsze, a nawet gorzej. Czułam się strasznie skrępowana. 

     Usiedliśmy w ostatnim rzędzie. 

     - Ooo, patrz uwielbiam tego aktora. Serio, według mnie jest genialny, mówię Ci, on będzie kiedyś tak popularny...

      Nie mogłam normalnie obejrzeć tego filmu. Dylan bez przerwy coś komentował, opowiadał jakieś ciekawostki z życia aktorów oraz wybuchał głośnym śmiechem w momentach, w których nie robił tego nikt inny. Przez to ludzie bardzo często się na nas oglądali. Było to dość krępujące, ale chłopak tego nie zauważał. Ja przez cały film nie powiedziałam ani słowa. Lecz jemu to chyba nie przeszkadzało. Tak szczerze to nie mam pojęcia po co tu przyszłam. Nie bawiłam się dobrze w jego towarzystwie. Dalej, gdzieś z tyłu głowy coś szeptało mi, że coś jest tu nie tak. 

     - Najlepsze było, jak ten blondyn wskoczył do... - film właśnie się skończył, a my wychodziliśmy z kina. Dylan ekscytował się jeszcze seansem, ja jak zawsze nie mówiłam nic. Nie wiem jak można aż tak wkręcić się w jakiś głupi film. Mi większość rzeczy w życiu była obojętna, a on potrafił cieszyć się z nawet najmniejszej pierdółki. Wydawał mi się jeszcze dziwniejszy niż wcześniej.

     - ... hej, hej, ale tak ogólnie to nie myśl, że puszczę Cię teraz do domu. Mam już wszystko zaplanowane, idziemy do lodziarni, tam przy  pomniku. Mają tam najleeeeeeeeepsze lody. Przynajmniej tak słyszałem. Potem idziemy na... A w sumie sama zobaczysz, to będzie niespodzianka. Generalnie mogę Ci opowiedzieć o moich wakacjach. Wiesz, w tamtym roku popłynęliśmy ze znajomymi na Filipiny. Wiesz jak tam jest cudnie!? Po prostu marzenie! Słońce, plaża, ocean. I te jedzenie, naprawdę, musisz kiedyś spróbować relleno. Niebo! - mówił tak szybko, że ledwo dało się go zrozumieć.

     W końcu, po dziesiątej opowieści o nim, jego przyjaciołach i ich przygodach doszliśmy do lodziarni. Ja dalej nie mówiłam nic o sobie, jednak chyba nam obojgu odpowiadał ten stan rzeczy. On uwielbiał mówić, ja nie, więc było spoko. Zamówił nam obojgu po wielkiej procji lodów, za które oczywiście nie pozwolił mi zapłacić. Udaliśmy się nad rzekę. Dylan dalej wygłaszał swój monolog. Z  opowieści o nim i jego znajomych przeszedł do rozmowy o swoim perfekcyjnym ciele. O ćwiczeniach, diecie i innych takich rzeczach, na których się kompletnie nie znałam. Na szczęście nie przystawiał się do mnie, nie próbował łapać za rękę, ani się przytulać. Prawdę mówiąc bardzo mi to odpowiadało. Czułabym się bardzo niezręcznie gdyby zaczął to robić. A tak, była to po prostu luźna gadka dwóch znajomych. Znaczy w sumie jednego, bo ja dalej po prostu go słuchałam.

     Mówił bardzo długo. Dziwiłam się, że dalej mu się to nie znudziło. W końcu słońce zaczęło zachodzić i zrobiło się zimno. Wow serio, siedzieliśmy nad tą rzeczką już dobre parę godzin. Dylan postanowił zacząć opowiadać o swoim dzieciństwie. Nawet zaśmiałam się z opowieści, w której wybiegł na podwórko półnagi, cały umorusany czekoladą i jego opiekunka musiała gonić go przez całe osiedle.

     - Moja opiekunka wypominała mi tą historię przez następne 10 lat. - wybuchnął gromkim śmiechem. - Bardzo dobrze wspominam te czasy, chociaż było mi przykro kiedy w szkole organizowane były różne przedstawienia na Dzień Matki, czy Ojca. Wiesz o co chodzi. Jakieś teatrzyki, wierszyki pioseneczki i inne takie historie. Bo moi rodzice.. Ehhh. - zamilkł na moment. Dylan zamilkł. Postanowiłam więc się odezwać.

     - Co się z nimi stało?

     - Bardzo ciężko to wytłumaczyć. Hmm. Mama nie była obecna w moim życiu. Wychowywał mnie sam tata. Znaczy, "wychował" - rzucił sarkastycznie - Tylko teoretycznie. W sumie to moja opiekunka zajmowała się mną cały czas, była dla mnie po prostu rodziną. Tata wiecznie był zajęty pracą, nie obchodziłem go, myślał, że wystarczą mi drogie ciuchy, zajęcia pozalekcyjne i takie tam. A ja jedynie potrzebowałem jego uwagi. O mamie nie opowiadał mi wcale, więc myślałem, że nie żyje. Jednak okazało się, że wcale tak nie było. Ale to już dłuższa historia. - zamilkł ponownie. - Dobra, nie ma co zamulać moim starym. No, a ty Lenn, jakie miałaś dzieciństwo? Na pewno twój ojciec nie był gorszy od mojego.

     - Ja... Eeee... Ja nie chcę o tym gadać, okej? - odpowiedziałam cicho. Nie będę się przecież zwierzać jakiemuś obcemu gościowi. No dobra, okej, w sumie nie był aż tak obcy, opowiedział mi już dostownie jakaś połowę swojego życia, łącznie z najmniejszymi szczegółami. Ale to nie oznaczało, że zaczęłam mu ufać. Nie popełnię już więcej tego samego błędu. Nie potrafię już tak łatwo ufać ludziom.

     - Okej. - również odpowiedział szeptem. - Jeśli nie chcesz o tym gadać, to spoko. Ale pamiętaj, że jeśli będziesz chciała porozmawiać o czymkolwiek, to wiesz, jestem. - uśmiechnął się promiennie.

     - Dzięki. - Dzięki ziomek, ale nie. Nie skorzystam chyba z tej propozycji. Ale trzeba przyznać, że było to miłe. Ogólnie bardzo zdziwiło mnie to, że nie był, ani nachalny, ani arogancki, ani przemądrzały. Zachowywał się troszkę inaczej. Ale podobała mi się ta zmiana. Taki zwykły, prosty Dylan. Taki z problemami typu, jak ten z ojcem. Nie wyidealizowany typ, z ciałem Boga, za którym uganiają się wszystkie laski. Taki po prostu ludzki.

     Po chwili ciszy odezwał się.

     - Jeju, ale zamuliłem, dobra chodź, przejdziemy się. Prawdę mówiąc, to strasznie zdrętwiały mi już nogi. Wiesz, kiedyś, tak z 5 lat temu, jak byłem na... - i wsyztsko wróciło do normy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, wiem, wiem. I naprawdę przepraszam. Obiecałam, że będę pisać, bo kwarantanna, dużo czasu, blablabla. Ale wiecie co, będę z wami szczera. I po prostu sprawa w tamtym czasie wyglądała tak, że zerwał ze mną chłopak i ostatnie na co miałam ochotę, to pisanie o miłosnych perypetiach nastolatków. Potem była już sesja na studiach, a teraz wakacyjna praca. Ale no. Postaram się znaleźć parę wolnych chwil na dokończenie tego. Tak więc wracam! Mam nadzieję, że tym razem na dłużej. XD

Dla Ciebie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz