Rozdział 6

98 9 2
                                    

     Wróciłam do domu. Przez resztę dnia Dylan jedynie rzucał w moją stronę przelotne spojrzenia. Kiedy wyszłam ze szkoły słyszałam jak za mną woła, jednak nałożyłam słuchawki i udawałam, że wcale go nie słyszę. Dziwna sytuacja. Ten człowiek serio działa mi na nerwy. 

     Przygotowałam sobie obiad. Odłożyłam trochę i zostawiłam mamie. Niech też zje coś normalnego. Zajrzałam do jej pokoju. Siedziała wpatrując się w telewizor. Jak zawsze. Nie pamiętam czasów, kiedy zachowywała się normalnie. W moich wspomnieniach zawsze wygląda i robi to samo. Dokładnie to samo co teraz. 

     Udałam się do pokoju, położyłam się do łóżka i włączyłam jakiś durny serial. Nie miałam siły wstać i robić rzeczy. Jakichkolwiek. Chciałam po prostu zniknąć.

     Cichutko usiadłam w sali od matmy. Nauczyciel rozdał poniedziałkowe sprawdziany. Kurde. 1.

     - Jeśli chcesz zdać, to musisz to poprawić co najmniej na 3, Lenn. - usłyszałam głos nauczyciela. Niedobrze. Totalnie nie ogarniałam tego działu.

     - Za tydzień poprawa dla wszystkich zainteresowanych. Tylko tym razem się przygotujcie. - będę musiała się przyłożyć, jakoś średnio mi się widzi powtarzanie roku. Co jeśli wtedy zainteresuje się mną ktoś z opieki społecznej i dowiedzą się jak wygląda sytuacja z moją mamą? Przeprowadzka do domu dziecka to ostatnia rzecz, na którą mam aktualnie ochotę.

     Na kolejną lekcję udałam się sama. Aż dziwne, że ten głupek znowu się nie przypałętał i nie zaczął opowiadać tych swoich durnych historyjek. To w sumie dobrze, przecież nie zaczęłam nagle chcieć z nim rozmawiać. Usiadłam pod ścianą i wyciągnęłam telefon. Podniosłam głowę i zobaczyłam Toma i jego bandę. Rudy opowiadał coś głośno, energicznie gestykulując. Nagle wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem. Wszyscy z wyjątkiem Toma. Wyglądał na zmartwionego. Czy coś się stało? Czy przejmował się dalej tym, co stało się tydzień temu? Stop. Miałam o tym nie myśleć. Zaczęłam się jednak o niego martwić . Nie. Nie powinnam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek oznaczający początek lekcji.

     Dylan nie odzywał się do mnie przez całe zajęcia. Chodził gdzieś z Nat i Sam. Ale co on mnie obchodzi. 

     Znowu wf. Ugh. Jak ja nienawidzę tego przedmiotu. Jak zawsze usiadłam na trybunach, tam, gdzie siedzą niećwiczący. Nauczycielka nawet nie zapytała się mnie dlaczego nie ćwiczę. Był ciepły, przyjemny dzień. Było już czuć zapach lata. Pooddychałam chwilę tym rześkim powietrzem.  Usłyszałam głośne krzyki dobiegające z boiska, ludzie z mojej klasy biegali po boisku, rozgrzewając się. Wszystkim humor dopisywał, słychać było radosne śmiechy. Każdemu udzielał się już ciepły klimat. Wszystkim oprócz mnie. Nie byłam taka jak oni. Byłam inna. Zawsze się tak czułam. Jakbym tutaj nie pasowała. Do tego było mi już za gorąco. Czarna, długa bluza nie była odpowiednim wyborem na dzisiejszy dzień. Jednak nie pokazywałam się publicznie bez długich rękawów, więc musiałam jakoś wytrzymać to słońce. Zauważyłam biegnącego Dylana. Kiedy on zdążył ściągnąć koszulkę? Zagapiłam się chwilę na jego opaloną klatkę piersiową, na jego krótkie, blond włosy, na jego rozchylone usta. Otrząsnęłam się. Obok biegł Tom. Chłopcy zaczęli ze sobą rozmawiać, w pewnej chwili oboje spojrzeli w moim kierunku. Spuściłam głowę, żeby nie zauważyli, że ich obserwowałam. Według mnie, Tom był przystojniejszy niż Dylan. Racja, sylwetka Dylana wyglądała jak wycięta z magazynu dla kulturystów, jednak te zielone oczy Toma przebijały wszystko. I te kruczoczarne włosy... 

     Wychodziłam już ze szkoły kiedy poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Znowu on.

     - Hej, nie wiem, czemu mnie unikasz w szkole. Uznałem więc, że lepiej będzie się spotkać poza nią. - wyciągnął kawałek papieru i włożył mi go do torby zanim zdążyłam zaprotestować. - Masz tu bilet do kina, na nim masz wszystkie informacje. Ja mam drugi. - pokazał bilet, unosząc go w dłoni. - To komedia. Spodoba Ci się. Nie musisz przychodzić. Decyzja należy do Ciebie, jednak byłoby mi bardzo miło, gdybyś się zjawiła. Nie każ mi oglądać go w samotności. Liczę na Ciebie mała. - puścił mi oczko i odszedł, zostawiając mnie w kompletnym szoku.

     "Mała"?

    Wróciłam do domu i zaczęłam się uczyć na poprawę z matmy. Muszę się serio przyłożyć, naprawdę muszę zdać do następnej klasy. 

     Moja nauka nie potrwała jednak długo. Nie mogłam na niczym się skupić. Musiałam pomyśleć, weszłam więc na swoje drzewo. Spojrzałam na bilet. Seans miał się odbyć jutro o 15.00. Nie chcę tam iść. Nie z nim. Jest głupi, pusty i arogancki. Chociaż z drugiej strony trochę źle się czułam z tym, że nawet nie dałam mu szansy. W sumie nie zrobił mi nic złego. I był nowy. Więc może jeszcze nie słyszał tych plotek na mój temat, które krążyły już po całej szkole. W sumie sprawa ucichła odkąd Tom i jego banda przestali śmiać się ze mnie na każdym kroku. No i bardzo dobrze. W końcu nie czułam na sobie tylu pogardliwych spojrzeń, nie musiałam słuchać tych obrzydliwych komentarzy na mój temat. No i przede wszystkim, nie przypominało mi to o tych wszystkich błędach, które popełniłam. I o tym, jak pięknie było, kiedy żyłam w tym kłamstwie. Pora chyba zapomnieć o Tomie. On pewnie już zapomniał o mnie. Może właśnie powinnam spotkać się z Dylanem? Będzie mi wtedy łatwiej zapomnieć o przeszłości. Ale z drugiej strony sytuacja jest aż nazbyt znajoma. I jest to niepokojące. Ładny chłopak interesuje się taką nijaką jak ja dziewczyną. Nie wierzę, że nie ma w tym żadnych ukrytych intencji. Nie wiem. Nic już nie wiem. Wróciłam do pokoju i znowu zatopiłam się w pościeli, oglądając jakiś nudny serial. Nie miałam siły robić cokolwiek innego. 

     Obudziłam się. Obok mnie leżał laptop. Chyba musiałam zasnąć podczas oglądania serialu. Czułam, że spałam bardzo długo. Za długo. Spojrzałam na zegarek. 13.29. Poleżałam jeszcze chwilę, po czym udałam się do kuchni, aby coś zjeść. Następnie wróciłam do pokoju i przejrzałam się w lustrze. Patrzyłam na swoje nadgarstki zastanawiając się, kiedy moje życie stało się tak beznadziejne. Ale tak naprawdę chyba zawsze takie było. Od kiedy pamiętam, różniłam się od moich rówieśników. Zawsze ta cicha, dziwna, gorsza. Po co mi to wszystko. Nikt by nawet nie zauważył, gdybym nagle zniknęła. No okej, zainteresowałby się urząd, bo nikt nie płaciłby za prąd i wodę. A tak poza tym?

     Spojrzałam na zegarek. 14.23. Kino! Gdyby miała iść, musiałabym wyjść za jakieś 5 min, żeby się nie spóźnić. Ale czy ja chciałam tam iść? Nie bardzo. Ale z drugiej strony, nie chciałam by ktoś inny musiał czuć się odrzucony. Dobrze wiedziałam jak to boli. A ja przecież byłam inna. Nie chciałam ranić innych. Ale Dylan?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i wlatuje kolejny rozdzialik <3. Mam nadzieję, że umilił Wam on ten ciężki czas kwarantanny.

Dla Ciebie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz