IV

719 19 3
                                    

Wstałam około 9. Trochę późno, no ale co się dziwić jak byłam po warcie. Po przeczesaniu włosów zjadłam skromne śniadanie rozmawiając z przyjaciółmi. Większość ludzi jeszcze spała. Byli zmęczeni po ostatnich dniach. Po jakimś czasie ludzie zaczęli wstawać. Wtedy zaczęliśmy organizować transport. Mieliśmy 2 spore samochody, którymi mogliśmy przewieść ludzi do miasta. Przez dużą ilość ocalałych musieliśmy zrobić więcej kursów. Ci którzy byli gotowi zaczęli wchodzić do samochodów. Aron i Paweł kierowali w pierwszym transporcie. My z dziewczynami opiekowałyśmy się obudzonymi. Wtedy podeszła do mnie Anna.

-Dziękuję wam. Gdybyście się nie zjawili my byśmy już umierali w wagonach, a moja matka ze strachu- powiedziała Anna. Kiedy słowa wypadały z jej ust do oczu zaczęły napływać jej łzy.

-To nic takiego. Najważniejsze, że nic takiego wam się nie stało.

-Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.

-Po pierwsze nie tylko mi, bo to jeszcze parę innych osób brało udział w tej akcji. Po drugie wystarczy, że teraz mi trochę pomożesz zmienić opatrunki potrzebującym i dać im jedzenie.

Kiedy to zrobiłyśmy akurat przyjechali Aron i Paweł. Wymienili się z innymi i przyszli do nas.

-Jak minęła podróż- zapytałam.

-Zaskakująco dobrze- odpowiedział Paweł.

-Żadnych nieprzyjemności?

-Żadnych.

Ucieszyłam się na te słowa. Zawsze się boję takich wypraw. Boję się wtedy, że któryś z moich przyjaciół może nie wrócić. Po jakiś dwóch godzinach przyszedł i na nas czas, by wrócić do domów. Wsiedliśmy do samochodów, tym razem tych, którymi tu przyjechaliśmy. Podróż minęła spokojnie, ale nie wiedząc czemu dość ponuro. Na miejscu wyszłyśmy z Marysią i zmierzyłyśmy w stronę domu. Nie zastałyśmy w nim nikogo. Nie zdziwiło nas to jakoś bo przecież był wtorek godzina 15. Potem zjadłyśmy coś i zajęłyśmy się swoimi sprawami. O 17 wrócili nasi rodzice. Kiedy nas zobaczyli od razu się do nas przytulili.

-Jak dobrze, że jesteście kochane- powiedziałam mama

-Jak się akcja powiodła?

-Dobrze. Nie było większych strat po naszej stronie- powiedziała Maria.

-No to dobrze. Bardzo się o was bałam. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że jesteście całe i zdrowe. Jadłyście coś? Zaraz zrobię obiad.

-Dziękujemy mamo. W zasadzie nie jadłyśmy nic sensownego.

-To idźcie do siebie. Zaraz was zawołam.

Nie minęło 30 minut, kiedy mama nas zawołała. Czekała na nas pyszna zupa. Kiedy zjadłyśmy usłyszałam pukanie do drzwi. Był to Paweł.

-Cześć.

-Cześć Michał. Coś się stało stało?

-Nie spokojnie. Chciałem się tylko zapytać czy chciałabyś się przejść gdzieś jutro.

-W zasadzie czemu nie. Nie mam chyba żadnych planów.

-To świetnie- odpowiedział z uśmiechem na ustach.

-Chcesz wejść? Mamy pyszną zupę jeśli jesteś głodny.

-Nie, dziękuję. Choć z pewnością zupa jest przepyszna. Do jutra rana.

-Do jutra.

Zamknęłam drzwi z niedowierzaniem. Trochę to dziwne. Dopiero się poznaliśmy tak naprawdę. Może właśnie o to chodzi. Może chce mnie lepiej poznać. Ale czemu akurat ja. Nie lubię zbytnio poznawać nowych ludzi. Jakby nie mógł zaprosić Emilki albo Stasi. Albo nawet mojej siostry byle nie mnie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie tata.

-A co to za kawaler do panienki przyszedł. Czegoż to od naszej Ali chciał- powiedział tata z lekkim uśmiechem.

-No właśnie czegóż to on od ciebie chciał. Jeśli mnie słuch nie myli to chyba był Paweł.

-A co wy tacy ciekawi- odpowiedziałam lekko zirytowana i poszłam do pokoju przemyśleć całą sprawę. Aby o tym zapomnieć zaczęłam czytać książkę. Wyjęłam ją ze schowka w ścianie i zaczęłam uczyć się o człowieku. Bardzo lubię tą książkę. Z niej mogę się uczyć po polsku i poznawać nowe rzeczy. Niestety przez te dziwne czasy muszę bardzo o nią dbać. Gdyby Niemcy weszli do naszego domu i ją zobaczyli nawet nie chcę wiedzieć jak by zareagowali. Przecież jest ona po polsku. Naprawdę nie mam pojęcia skąd ją rodzice wzięli. Pewnie jeszcze przed wojną. I z tego oderwała mnie moja siostra.

-No to czego chce od mej siostry Paweł- zapytała siostra.

-A co ty taka ciekawska jesteś?

-Nie no, chciałabym wiedzieć.

-W zasadzie sama bym też chciała wiedzieć.

-Ale jak to. O co chodzi- siostra popatrzyła się na mnie jak na jakiegoś głupka.

-No po prostu zaprosił mnie na spacer. Tak jak i my czasami chodziłyśmy.

-Przed wojną- powiedziałyśmy równocześnie. Nam obydwóm zrobiło się nagle smutno.

Siostra wyszła z pokoju, a ja oddałam się swoim zamyśleniom. Jak zwykle w takich chwilach myślałam, co by było, gdyby nie było wojny. Gdybym mogła dalej chodzić normalnie do szkoły, kina, na lody, na spacery z siostrą, przyjaciółmi, rodzicami. Gdyby 1 września 1939 roku nie mógł być normalnym, pięknym pierwszym dniem szkoły. Gdyby teraz wszystko było dobrze. Nie było ciągłych wywózek, łapanek, egzekucji, śmierci, niewolniczej pracy, gett i innych tych okrucieństw. Czemu musiały nadejść te czasy? Kiedy to wszystko w końcu się skończy? Ostatnio coraz częściej zadaję sobie te pytania i ciągle nie mogę znaleźć odpowiedzi. Czy to nie jest dziwne. Jestem już dawno pełnoletnia, a płaczę jak mała dziewczynka. Muszę zająć się czymś pożytecznym. Zacznę się znowu uczyć. To chyba najlepsze co mogę zrobić. Kiedy wkraczam w świat książek wszystko jest tak jakby lepsze. Przyjaźniejsze. Tam nie ma tych okropności. Jest tam spokój, wolność, brak strachu.

.

.

.

Jest i czwarty rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Niestety przez brak czasu zaniedbałam to opowiadanie, ale teraz postaram się być aktywniejsza. Za to z dobrych informacji mam pomysł na nowe opowiadanie. Wszelkimi uwagami i radami możecie się podzielić w komentarzach. Do następnych rozdziałów. 

Za bramą AuschwitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz