XVII

432 11 18
                                    

...Celina uśmiechnęła się do mnie ze łzą w oku i odeszła kawałek. Teraz zostałam sama jak palec. Nie było ze mną nikogo. Nikt nie mógł mi pomóc. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że uda mi się wdrążyć jak to Cela powiedziała w obozową rutynę. Po chwili pognano nas do następnego pomieszczenia, gdzie dostałyśmy ubrania. Oczywiście nie były to nasze ubrania, ale jakieś pasiaste koszule i chustki na głowę. Od razu się zniechęciłam do tego stroju ze względu na jego grubość- materiał jak na ubrania wrześniowe, a nie zimowe. Poza tym była to sukienka, najmniej praktyczny ubiór do pracy, której podobno będzie tu dużo. No ale trudno, trzeba wierzyć, że dam radę. Kiedy już się ubrałam zauważyłam, że są jeszcze buty. Jak można było się spodziewać, nie były nawet materiałowe, a drewniane i za duże. Na szczęście nie były na tyle duże, żeby spadały mi z nóg co było na prawdę dobrą informacją, ale za to były to 2 różne buty. Na początku myślałam czy by nie znaleźć osoby, która ma również te buty, ale po spojrzeniu, że niektórzy mają nawet 2 lewe buty i to w zupełni innych rozmiarach szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Stwierdziłam też że nie mam najgorszego tego pasiaka- miał tylko trochę postrzępiony materiał przy rękawach, nie śmierdział bardzo i był trochę na dole brudny od błota. Więc w porównaniu z tymi, którzy mieli nawet ślady po postrzałach miałam sporę szczęście. A no i był na mnie za duży co też nie było dużym dyskomfortem akurat dla mnie i wydaję mi się, że może nawet wygodniej i cieplej mi będzie w takim nieco za dużym ubraniu. Następni popędzono nas do kolejki. Nawet nie wiem na jakie atrakcje tym razem mam się szykować., Niestety dowiedziałam się po niedługim czasie- tatuowanie numerów. Oznaczano nas dosłownie jak bydło. Po chwili przyszła moja kolej. Bałam się trochę, ponieważ nie miałam pojęcia jaki to będzie ból. Po chwili mogłam się przekonać, kiedy to na prawdę uprzejmy mężczyzna złapał mą rękę i wypowiadając cichutkie, nieomal niesłyszalne przepraszam zaczął wbijać igłę w mą skórę. Po chwili miałam wytatuowaną swoją nową tożsamość. Plusem było to, że cyferki były na prawdę równo i ładnie umieszczone na mym przedramieniu. Następnie popędzono nas do dużego, drewnianego baraku.. Tam miałyśmy znaleźć sobie jakoweś miejsce do spania. Zdziwił mnie jednak fakt, że łóżek nie było wystarczająco dużo dla nawet 2 osoby na miejsce. Ale pomijając ten fakt szybko udałam się w głąb zimnego pomieszczenia i zajęłam górną pryczę. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest tam tylko troszkę zgniłego siana, robaki, i malutki brudny materiał robiący za koc. W mgnieniu oka za mną zauważyłam 3 dziewczyny. Na początku znów obróciłam się w kierunku ściany będąc do nich tyłem, ale wydawało mi się, że widzę jakąś znajomą twarz. Odwróciłam się i... Nie mogłam uwierzyć mym oczom. Przede mną była Celina we własnej osobie. Szybko się do niej przytuliłam i siedziałyśmy tak chwilę. 

-Nie opuściłaś mnie- powiedziałam nieomal płacząc.

-Jeszcze nie.

-Myślałam, że już cię nigdy nie zobaczę.

-Też tak myślałam, ale stwierdziłam, że jednak muszę ci choć trochę pomóc. 

-Dziękuję. 

Siedziałyśmy przytulone do siebie jeszcze chwilę. Tak przyjemnie było mieć przy boku znajomą ci osobę. Choć świadomość tego, że niedługo odbierze sobie życie była przerażająca. 

-Musisz wiedzieć coś bardzo ważnego. Pomimo, że jeszcze żyję nie mogą ciebie nadto kojarzyć ze mną dobrze? 

-Ale czemu? Co ty takiego zrobiłaś?

-Kiedy już stąd wyjdziesz to się dowiesz. 

-A co jeśli

-Nie ma jeśli- przerwała mi towarzyszka- przeżyjesz i tyle. 

-Skąd ta pewność- zapytałam z łamiącym się głosem. Dopiero teraz zorientowałam się, że na prawdę mogłam już ostatni raz widzieć moich bliskich. Ostatnie me słowa do nich już może zostały przekazane. Mój wizerunek jest już wyrobiony i nie może się zmienić. Myśl ta była dla mnie okropna, więc starałam się szybko ją wyrzucić z głowy, ale nie było to łatwe. 

Za bramą AuschwitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz