VII

520 13 0
                                    

Wstałam bardzo wcześnie, ubrałam się i poszłam do łazienki się szybko wyszykować. Kiedy to zrobiłam od razu wybiegłam z domu zobaczyć jak z moją siostrą. Po drodze wzięłam jeszcze dwie bułki do zjedzenia w międzyczasie. Po około 15 minutach dotarłam do Janka. Zapukałam do drzwi, które mi otworzył nie kto inny jak Wolny. Od razu wbiegłam do salonu. Tam zobaczyłam moją siostrę, która jeszcze spała. Jak zobaczyłam, że jest cała i zdrowa dopiero potem przywitałam się z Jankiem. 

-Serwus. Jak minęła noc Marysi- zapytałam.

-Całkiem dobrze. Podobno rana zbyt nie boli jedynie trochę podszczypywała. 

-To dobrze. Jeszcze raz ci dziękuję, że mogła tu przenocować. 

-Nie ma żadnego problemu. Przecież tak się powinno robić- odpowiedział z uśmiechem. 

-I tak ryzykowałeś. Przecież w każdej chwili mogli wejść Niemcy. 

-Dobra koniec tego gadania. Ty idź zobaczyć jak tam z siostrą, a ja w tym czasie zaparzę herbatę i przyniosę ciasto. 

Poszłam obudzić Marysię. Kiedy otworzyła oczy i zaczęła kontaktować ze światem spojrzałam na opatrunek. Najlepiej nie wyglądał. Dobrze, że wzięłam jakiś z domu. Ostrożnie go zmieniłam i w międzyczasie jeszcze raz przemyłam ranę. Powoli się zasklepiała. 

-Jak ci minęła noc- zapytałam Marysi, aby nie myślała o bólu.

-Dobrze. Rana nawet jakoś bardzo nie bolała. 

-To świetnie. Dzisiaj już pewnie będziesz spała w domu. Rodzice się bardzo o ciebie martwili. 

-Pewnie byli źli na ciebie- powiedziała smutna.

-Nie. O dziwo nawet nie krzyczeli. 

W tym czasie wszedł Wolny wraz z obiecanymi rzeczami. Pomogłam Marysi usiąść i zaczęliśmy jeść. W międzyczasie przyszedł Maciek.

-Serwus. Jak się ma poszkodowana?

-Całkiem dobrze- odpowiedziała Marysia. 

-Chcesz herbaty- zapytał się jak to miał w zwyczaju Janek. On to zawsze umie miło wszystkich ugościć. 

-Nie, dzięki. 

Po pysznym posiłku postanowiliśmy zaplanować jak przetransportować bezpiecznie Marysię do domu. Po krótkim przedyskutowaniu wybraliśmy drogę. Była trochę okrężna, ale najbezpieczniejsza. Po tym Janek poszedł zorganizować samochód, a ja na zakupy. Poszłam standardowo na targ. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Udałam się na stragan Pani Hali. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu nie było go tam. Szybko podeszłam na sąsiednie stoisko.

-Dzień dobry. Wie może pani co się stało z panią Halą- zapytałam przestraszona wymyślając najmroczniejsze scenariusze.

-Łapanka- odpowiedziała oschle sprzedawczyni. 

-A Anna, jej córka też tam byłą- pytałam dalej. 

-Chyba tak- powiedziała już trochę zdenerwowana. 

-Kiedy to było?

-Nie zawracaj mi już głowy. Lepiej się sobą przejmuj, a nie jakąś sprzedawczynią. Jest wojna dziewczyno. Tu codziennie umiera setki osób. Jeśli nic nie kupujesz to już idź.

No nie. Przecież dopiero co odbiliśmy Annę i już została ponownie schwytana. Odeszłam od stoiska i poszłam gdzieś indziej zrobić zakupy. Cały czas rozmyślałam jaka ta wojna jest okropna. Ludzie zamiast myśleć o znajomych zajmują się swoim czubkiem nosa. Po trzydziestu minutach rozmyśleń byłam już u Wolnego z zakupami. Nie miałam ochoty z nikim gadać, więc zaczęłam robić obiad- pomidorową. Dopiero wieczorem gdy wsiedliśmy do samochodu zaczęłam się bardziej udzielać. 

-Ale, co się stało- zapytała mnie Marysia. 

-Kojarzysz Annę, córkę koleżanki mamy, która ma stragan. 

-Ta którą odbiliśmy w ostatniej akcji?

-Tak właśnie ta.

-Co z  nimi- zapytała przejęta Maria. 

-Znowu zostały złapane w łapance. 

Marysia nie musiała już nic mówić. Wiedziała jaki to był dla mnie ból. Aby tego nie roztrząsać dłużej zmieniłam temat na bardziej przyjemny.

-Co ty na to, aby niedługo pójść na lody- zapytałam z lekkim, wymuszonym uśmiechem.

-Jak tylko będzie ze mną lepiej to bardzo chętnie. 

Reszta podróży mijała spokojnie. Zaczęliśmy nawet żartować z chłopakami. Kiedy byliśmy pod domem wzięliśmy Marysię, otworzyłam drzwi i wnieśliśmy ją do jej łóżka. Kiedy chłopcy wyszli rodzice poszli do Marysi zobaczyć jak z nią jest. Ja w tym czasie poszłam się umyć i udałam się do łóżka. 


Za bramą AuschwitzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz