Wielka Czwórka
Spike obudził się, kiedy słońce stało już wysoko, zalewając wnętrze domu swoim blaskiem. Z przerażeniem stwierdził, że okna w ich sypialni nie są zasłonięte, a on sam leży w pościeli skąpanej w słońcu.
Nie płonął.
Zaskoczony, odrzucił kołdrę i podszedł do okna. Dotknął szyby, ale wydawała się normalna. Raz już zetknął się z podobnym zjawiskiem i przez moment zastanawiał się, czy Wolfram & Hart mieli jakiś wkład w budowę Domu.
– Pięknie wyglądasz – dobiegł go zza pleców rozespany głos Buffy. Odwrócił się z uśmiechem. Tak rzadko miewali chwile całkowitej beztroski, że mimo swoich obaw i rozterek, nie mógł nie docenić tego momentu szczęścia. – Jakbyś cały promieniał.
Podszedł do łóżka i wyciągnął rękę do Buffy, obracając nią na wszystkie strony.
– Masz na myśli, że się mienię?
Roześmiała się i ten dźwięk rozjaśnił pokój jeszcze bardziej.
– Nie potrzebujesz błyszczeć, kochanie.
Musiał przyznać, że tego ranka wyglądała lepiej, miała mniej podkrążone oczy, a jej skóra już nie wydawała się być przezroczysta. Zastanawiał się, czy to wpływ jej spotkania z Willow zeszłej nocy, czy może to magiczne gówno, które się jej czepiło, wreszcie przestało na nią oddziaływać. Położył się obok Buffy i pozwolił jej wtulić się w niego. Zapowiadała się trudna przeprawa z Cainem i nie mógł sobie odmówić chwili spokoju, dopóki go jeszcze mieli.
Jadalnia, przylegająca do holu, była sporych rozmiarów pomieszczeniem z wielkimi oknami wychodzącymi na południe. Spike zawahał się w progu, jak przez całą drogę z pokoju, przed każdą plamą słońca. Dom miał wiele okien i ciężko byłoby znaleźć w nim ciemne kąty, zwłaszcza w taki słoneczny dzień. Wydawało się jednak, że wampir może swobodnie poruszać się po całym domu. Co więcej, na stole stał podgrzewany dzbanek pełen krwi. All inclusive.
Buffy siedziała obok Spike'a i bez przekonania grzebała widelcem w swoim talerzu. Naprzeciw nich zajęły miejsca Willow i Diana. Gilesa, ani pana domu nie było.
– Czy ten dom wam też wydaje się dziwny? – Diana pierwsza przerwała milczenie. – Jakby... – zawahała się przed użyciem słowa, które według niej najlepiej opisywało miejsce, w którym się znaleźli.
– Świadomy? – dokończyła Willow.
Amazonka kiwnęła głową.
– Tak. Jeszcze nigdy nie zetknęłam się z czymś takim.
– Zastanawiałem się nad tym, czy nie dopasowuje się do nas – wtrącił Spike.
– Abel powiedział, że dom nas przyjął – zauważyła Buffy.
– Przyjął i zaakceptował. Dlatego dostosowuje się do waszych potrzeb.
Obejrzeli się jak na komendę. W progu stali Abel i Giles, obaj wyglądali, jakby wcale nie spali w nocy. Zajęli miejsca przy stole i w milczeniu nakładali jedzenie na talerze. Czwórka wybrańców przyglądała im się przez chwilę, zanim Willow odchrząknęła i zabrała głos.
– Giles, czy powiedziałeś Ablowi, dlaczego tu jesteśmy?
Odpowiedziało jej kiwnięcie głową. Obaj panowie wymienili spojrzenia, jakby łączyła ich wspólna tajemnica.
– No dalej – zachęciła ich Buffy, wskazując widelcem najpierw Abla, a potem Gilesa. – Nie krępujcie się z przekazywaniem złych wiadomości.
CZYTASZ
Najstarszy
FanfictionCain opuszcza swoje więzienie po 500 latach i niemal natychmiast zachodzi za skórę Dianie Prince, szerzej znanej jako Wonder Woman. Jednak mimo całej swojej siły, Diana musi prosić o wsparcie. A któż lepiej pomoże w walce z przedwiecznym wampirem, j...