Diana z niecierpliwością wysłuchiwała długiej tyrady Bruce'a. Z wiekiem robił się coraz bardziej upierdliwy i chwilami miała wrażenie, że jego błyskotliwy umysł tylko pogarsza tę cechę jego charakteru.
Obok niej przeszedł Spike, zerknął na nią, jakby szukał potwierdzenia, że Bruce użyczy im samolotu. Uniosła kciuk i uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi na niezadane pytanie.
Trochę martwiła się sytuacją w zespole. Spike chodził spięty, Buffy wciąż zmęczona, a choć Willow próbowała podtrzymywać pozytywny nastrój, widać było, że też ma własne dylematy. Nie znała tych ludzi na tyle, by mieć pewność, że kiedy przyjdzie im stanąć oko w oko z Cainem, będą potrafili odsunąć na bok swoje problemy, by wygrać walkę. Mieli co prawda broń, która dawała im szansę na pokonanie go, ale nawet najlepsza broń nie zadziała, jeśli zadrży dzierżąca ją ręka.
– To dla mnie ważne – przerwała Bruce'owi podniesionym głosem. – Muszę pomóc Amazonkom.
– Są wojowniczkami, znają się na tym. I znają Caina, Diano. Będą wiedziały, co robić.
Westchnęła.
– Dzięki za rady. I za samolot. Pogadamy, jak wrócę, dobrze?
– Tylko wróć.
Idąc powoli w stronę apartamentu, zastanawiała się nad tym. Czy kiedy przybędzie na Themyscirę, będzie jeszcze chciała ją opuścić? Lubiła swoje życie wśród ludzi i swoją misję czuwania nad ich bezpieczeństwem, ale czuła się trochę wypalona. Nie miała celu w życiu, w każdym razie żadnego osobistego celu.
W salonie Willow rozkładała świece w różnych miejscach. Komplet mebli kawowych wylądował pod ścianą i zdumiona Diana zauważyła skomplikowane symbole wyrysowane kredą na podłodze, układające się w kształt sporego koła na środku pomieszczenia.
– Co do...
– Czy mogłabyś zająć czymś Spike'a przez najbliższą godzinę? – Zwróciła się do niej czarownica.
Amazonka milczała przez chwilę, wpatrując się w Buffy, siedzącą po turecku w kręgu, wyraźnie czekającą aż Willow zacznie jakiś rytuał.
– Czy to niebezpieczne? – zapytała cicho.
– Nie – rude włosy zatańczyły wokół głowy czarownicy, kiedy szybko zaprzeczyła. – Po tym będzie lepiej.
Diana wyszła z powrotem na korytarz i oparła się plecami o drzwi. Po prostu fantastycznie.
– Wystraszyłaś ją – stwierdziła Buffy, spoglądając na drzwi.
– Powiedziałam prawdę – jej przyjaciółka wzruszyła ramionami. – Będzie lepiej.
– I powiedziałaś to celowo w taki chłodny sposób?
Rude włosy opadły na twarz, kiedy Willow spuściła głowę, siadając po turecku w kręgu naprzeciwko Buffy.
– Nie wiem. Boję się.
– Ja też. To już ustaliłyśmy. Ale będzie jak zawsze: zepniemy pośladki i zrobimy to, co konieczne. A także to, co dla nas dobre. Tym razem pod tym względem będzie inaczej.
Czarownica ujęła dłonie przyjaciółki i zaintonowała zaklęcie. Lekki trzask wyładowania magii dał się słyszeć w pokoju, kiedy opalizująca na fioletowo kopuła energii ukazała się nad nimi, zamykając je w swoim wnętrzu. Między ich dłońmi przepływały impulsy magiczne tak silne, że Buffy próbowała instynktownie odsunąć ręce, ale Willow trzymała ją mocno, nie dając się wyrwać. Jej głos zmienił intonację i z monotonnego mruczenia przeszedł w wyraźne skandowanie. Pogromczyni nie wiedziała do kogo przemawia jej przyjaciółka, ale brzmiało to tak, jakby się z tym kimś kłóciła.
CZYTASZ
Najstarszy
FanfictionCain opuszcza swoje więzienie po 500 latach i niemal natychmiast zachodzi za skórę Dianie Prince, szerzej znanej jako Wonder Woman. Jednak mimo całej swojej siły, Diana musi prosić o wsparcie. A któż lepiej pomoże w walce z przedwiecznym wampirem, j...