Rozdział 5

307 25 12
                                    

Witajcie z powrotem, miałam bardzo długą przerwę, ale powoli wracam do pisania

'''

Z uśmiechem obserwował przez szybę gabinetu jak Andres podziękował zakładnikom za udany napad i zaczął rozrzucać wokół siebie pieniądze jakby były co najmniej jakimś konfetti. Uwielbiał, gdy brunet czasami zamieniał się mentalnie w takie duże dziecko. Był wtedy jeszcze bardziej uroczy niż zazwyczaj. Sprawiał wrażenie, jakby nic się nie działo. Jakby w tej właśnie chwili powoli nie umierał.

Wolnym krokiem wszedł do pomieszczenia i podszedł do mężczyzny obejmując go ramieniem. Do tej pory przy zakładnikach starał się zachowywać dystans i sprawiać  wrażenie jakby nic ich nie łączyło, ale nie potrafił się tego trzymać, gdy widział stojącą kilka kroków dalej Ariadnę. Nadal pamiętał, co mówiła w toalecie o jego ukochanym i najchętniej by jej udowodnił jak bardzo się myliła. Fonollosa był naprawdę wspaniałą, kochaną i uroczą osobą, która ukrywała się za maską bezuczuciowego dupka.

Brunet chyba zrozumiał jego intencję, bo wtulił się w niego, po czym Martin poczuł usta na swoim policzku, który od razu oblał się rumieńcem.

- Spokojnie, cariño. Mój brat już nas więcej nie rozdzieli. Porozmawiałem sobie z nim na twój temat. Już zrozumiał, że kocham ciebie i nawet on tego nie zmieni - powiedział niby szeptem, ale jednak na tyle głośno, że kilka najbliższych osób w tym Ariadna to usłyszały.

Obaj wiedzieli, o co mu chodziło. Moskwie z pomocą Denvera i Rio udało się skończyć tunel, a Profesor wszedł do budynku mennicy. Cały czas pobytu Sergio w środku Martin przesiedział w jednym z gabinetów nie mając ochoty rozmawiać z dawnym przyjacielem, który zniszczył mu życie. Niby wybaczył mu dość dawno próby odsunięcia go od bruneta, ale jednak nie potrafił spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim.

Na ustach Martina natychmiastowo pojawił się uśmiech, gdy zobaczył minę Ariadny na wyznanie Andresa. Wiedziała, że szatyn był zakochany w jej oprawcy, ale nie sądziła, że to uczucie mogłoby zostać odwzajemnione, a bruneta widziała w kategoriach bezuczuciowego przestępcy. Nie potrafiła spojrzeć na niego jako kochającego chłopaka, a jednak się myliła. Wkopała się w sam środek najbardziej nienormalnego romansu z psychopatą, który był zakochany w innym psychopacie. 

- Wiem, chociaż po około dwudziestu latach czekania te słowa brzmią jak sen. Ja ciebie też kocham.

Tę uroczą chwilę przerwał huk. Obaj odsunęli się od siebie wpatrując się w drugiego mężczyznę znaczącym spojrzeniem. Policja weszła do budynku, w czym tylko utwierdziły ich dźwięki wystrzałów z karabinów i krzyki.

- Wszyscy na dół, ale to już. Otworzę bramę i będziecie mogli wyjść. Nic nikomu się nie stanie, tak jak obiecaliśmy. A ty, Palermo, idź do tunelu. Masz stąd wyjść żywy. - Ton głosu jak i wyraz twarzy bruneta z powrotem był bezuczuciowy i jak gdyby nigdy nic wyszedł z gabinetu, nie dając nawet Martinowi szansy na skomentowanie tych słów. Bo szatyn nie zamierzał się go słuchać. Nie zostawi go w środku. Nie wyjdzie, póki nie upewni się, że Fonollosa jest bezpieczny.

W końcu właśnie po to przysłał go tutaj Sergio, ale nie robił tego dla niego, a dla siebie i Andresa. Obiecał mu przecież, że te siedem miesięcy spędzą razem. Nie zamierzał pozwolić mu się zabić. Już raz go stracił, nie chciał przez to przechodzić ponownie.

'''

- Co ty tu jeszcze robisz? Miałeś wejść do tunelu. - Głos Andresa wyrwał go z zamyślenia, przez co przeniósł wzrok ze swoich dłoni trzymających karabin na bruneta.

- A ty? Przecież cię tu nie zostawię samego. Chciałem się upewnić, że bezpiecznie wejdziesz do tunelu. Musimy się śpieszyć. Policja niedługo tu będzie. - Mógł w końcu odetchnąć z ulgą widząc, że mężczyzna jest bezpieczny. Na jego ustach ponownie pojawiły się szeroki uśmiech, gdy rzucił ostatnie spojrzenie Fonollosie i podszedł do drzwi sejfu, by je otworzyć. Nareszcie mogli stąd wyjść i spędzić ze sobą wspaniałe miesiące.

Ile jeszcze dostaniemy szans?  |Berlermo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz