ten

239 12 25
                                    

Skip time (dzień przed ślubem)
Vancouver, Kanada
23 maj 2020

Wera pov.

Szłam właśnie do sali weselnej. Miałam po raz ostatni zobaczyć wszystkie ozdoby , kwiaty , słowem - chciałam mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Ubrana byłam w zwiewną czerwoną sukienkę i czarne sandałki na podwyższeniu. Moje włosy lekko się po falowały pod wpływem wczorajszego wypadu na plażę. Teraz lekko powiewały przez ciepły wiatr. Kroczyłam przed siebie powoli lecz pewnie. Wreszcie moje życie nabrało kolorów. Nigdy tak dobrze się nie czułam. Chociaż ... Może bym skłamała mówiąc , że nigdy. Był taki rok w którym czułam się wyjątkowo. Był chłopak który o mnie dbał. Pamiętam jak byliśmy razem na koncercie , jeśli mnie pamięć nie myli, była to Ariana Grande. Serce zaczęło mi bić szybciej na wspomnienie o tych wydarzeniach , oraz poczułam jak ogarnia mnie jakieś nieokreślone uczucie. Czułam to już kiedyś , lecz zapomniałam o tym. Nie pamiętam tego uczucia. Jakby pod wpływem czegoś lub kogoś wymazało się z moich wspomnień i odczuć. Zagarnęłam kosmyk włosów za ucho i przeszłam obok mojej ulubionej restauracji. Automatyczne spojrzałam przez szybę. Kogo zauważyłam ? Chłopaka o którym w tej chwili myślałam. Zatrzymałam się i zaczęłam się mu przyglądać. Miał jak zawsze roztrzepane na wszystkie strony włosy , koszule z hawajskimi wzorami i czarne spodnie do łydek. Uśmiechał się. Mimowolnie ja również powtórzyłam tą czynność. Jednak chłopak nie był sam. Na przeciwko niego siedziała dziewczyna którą nienawidziłam. Lecz wyglądała ona prześlicznie. Miała rozpuszczone włosy , które lekko opadały jej na twarz. Również miała sukienkę , lecz jej była w kolorze turkusu. Po chwili dziewczyna zbliżyła się do ciemnookiego i musnęła go delikatnie w usta. Chłopak także się przybliżył i pogłębił pocałunek. Odwróciłam wzrok i przez paręnaście sekund patrzyłam na sandałki które założyłam. Nie wiele myśląc ponownie szłam przed siebie. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Szybko ją starłam. Nie mogę się tak nad sobą użalać. Jutro mam ślub. Z Louisem , którego kocham z całego serca i nic to nigdy nie zmieni. Nic ani nikt. Droga do sali weselnej strasznie mi się dłużyła lecz po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do środka i zaniemówiłam. Wystrój był prześliczny. Ekipa dekoracyjna musiała się naprawdę postarać. Przy ścianie stał wielki napis LOVE. Sala była przystrojona w stylu Boho. Czyli było tu mnóstwo różnego rodzaju lampek. Uwielbiałam ten styl , odzwierciedlał mnie w każdym calu. Na stole za którym mielibyśmy jutro usiąść zauważyłam wielki bukiet białych róż. Co prawda moje ulubione były koloru czerwonego. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tej jednej jedynej czerwonej róży o której pamiętałam. Podniosłam wazon i poczułam zapach kwiatów który otulał mnie. Zamknęłam oczy i pomyślałam o jednym. Czy ja na pewno tego chce ?

Author note :

Tak więc to ostatni rozdział przed tą całą patologią , która będzie miała miejsce w kolejnym rozdziale. Stay tuned babies ~Czupaczupsik

That guy//Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz