Koniec wakacji 1995.
Wiedziałam, że będzie to najgorszy dzień w moim życiu. Ostatnie spotkanie frajerów przed wyjazdem na studia. Najgorsze było to, że między każdym z nas będzie tysiące kilometrów. Ja jechałam do Chicago, Bill do Los Angeles, Richie do Denver, Eddie do Miami a Stan do Vancouver. Tamtego dnia wszyscy siedzieliśmy w domu Tozier'a. Nikt nie planował zostać tam dłużej niż 2 godziny. W końcu z samego rana musieliśmy opuścić Derry.
Byli już prawie wszyscy poza Stanem. Kiedy wybiła godzina 21.30 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stał Uris trzymający w ręku alkohol. Chłopak uśmiechnął się i przytulił mnie. Następnie wróciliśmy do salonu, gdzie wszyscy siedzieli.
-Hej. ~powiedział Stan i dał butelkę Tozier'owi. Następnie przywitał się że wszystkimi. Z kolei ja wróciłam w objęcia Bill'a, który siedział na kanapie. Dzisiaj mieliśmy zerwać i oboje o tym wiedzieliśmy. Chcieliśmy się jak najbardziej sobą nacieszyć.
Richie przyniósł szklanki napełnione brązowo-pomarańczowym płynem. Wręczył każdemu po jednej po czym zaczął mówić.
-Kurwa nie wieżę, że to koniec. Jesteście najlepszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu i na prawdę będę cholernie za wami tęsknił. Jakbyśmy kurwa nie mogli wszyscy pójść na te same studia... Ja pierdolę... Mam nadzieję, że kontakt nam się nie urwie. ~do oczu Richie'go napłynęły łzy tak samo jak i do moich i reszty osób. Rich podniósł szklankę i powiedział. -Za nas. Za frajerów.
Następnie wszyscy podnieśliśmy szklanki i wypiliśmy jej zawartość. Okularnik (który od 2 lat nosi soczewki) usiadł obok Edd'a i oparł głowę o jego ramię. Czy byli razem? Nikt tego nie wiedział.
-Pamiętacie bal wiosenny w pierwszej klasie?
-Ten, z którego nas wyrzucili?
-Tak... To było zajebiste. ~przypominając sobie tamtą sytuację wszyscy spojrzeliśmy się na Richie'go.
-Kurwa nie moja wina, że na sali nie było alkoholu a w szafce miałem swój.
Tak w ogóle to wy o tym nie wiecie ale po wyjeździe Beverly, Ben wyprowadził się a Mike zmienił szkołę. Z nim kontakt się nie urwał ale na pewno się znacznie się pogorszył.
Ale i tak nic nie przebije urodzin Edd'a. ~powiedział Tozier i spojrzał na mnie i na Bill'a.
Nie chcecie się zagłębiać w tamtą sytuację...
-Japa Richie. ~powiedział Denbrough i rzucił w Tozier'a poduszką.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wtedy uznałam, że to dobry moment by posiedzieć.
-Pora na zdjęcie. ~mówiąc to wyjęłam z torby polaroida. Wszyscy ustawili się za mną a ja zrobiłam zdjęcie.
-Kurwa w dalszym ciągu nie mogę uwierzyć, że to koniec. ~powiedział posmutniały Stanley.
Momentalnie wszystkich humory się pogorszyły. Stanley potrafi pogorszyć humor. Zapadła cisza, która trwała dosyć długo.
Godzina 22.
Nagle tą ciszę przerwał Stan.
-Muszę iść. Za 3 godziny mam samolot. ~powiedział Stan ze łzami w oczach.
-Zostań jeszcze.
-Nie mogę.
Wtedy Uris wstał (tak jak wszyscy). Podszedł do Riche'go i przytulił go mocno później Eddie'go, Bill'a i mnie. Rzuciłam się na jego ramiona i czułam jak moje oczy zaszkliły się. Tak cholernie nie chciałam wyjeżdżać.
CZYTASZ
ꜰᴜᴄᴋ ɪᴛ
Fanfiction13-letnia Rose Martin przeprowadza się do Derry i tam zaprzyjaźnia się z czwórką chłopców. Jak potoczą się jej losy w tym przerażającym mieście?