Rozdział 3

285 5 0
                                    

- To co chłopaki? Idziemy w miasto? – zażartował Paweł, kiedy już wykąpany i ubrany czekał na kolegów w męskiej szatni.

- Ty najpierw się zastanów, jak znaleźć nasze papużki nierozłączki. Musimy wyrównać rachunki – oburzył się Janek.

- Stary daj spokój... Daj się nacieszyć wygraną. Ich możemy już więcej nie zobaczyć. Pewnie przyjechały tylko na mecz. Podobno wyprowadziły się z Łodzi na dobre a nie tak jak ty - jedną nogą tutaj a drugą tam.

- Mnie się nie czepiaj. Tym bardziej musimy je jakoś złapać.

- Może też pójdą na miasto...

- Paweł, ty z nimi chodziłeś do liceum. Może znasz kogoś kto się z nimi dalej kumpluje i coś wie? Gdzie lubią chodzić, co robią albo gdzie się mieszkają?

- Zejdź ze mnie. Powiedziałem wam wszystko co wiem, o tym co działo się w liceum i jakie później krążyły o nich plotki. Nic więcej nie wiem, nawet tego czy to, co o nich mówią to prawda.

- Dobra chodźcie już. Może jeszcze je złapiemy pod halą jeśli tylko uda nam się wyjść z tego labiryntu – z irytacją pokręcił głową – Nie wiem po jaka cholerę wszystko tutaj pozmieniali.

- Czekaj, ja jeszcze muszę iść po Martynę, ale wy idźcie.

Halaba i Szalpuk pożegnali się z resztą ekipy i wyszli. Po kilku minutach znaleźli odpowiednie wyjście prowadzące na parking. Ostatni korytarz Halaba pokonał jednak sam, bo Artur zapomniał słuchawek i zawrócił do szatni. Idąc Paweł zastanawiał się czy na pewno powiedział wszystko co wiedział o dziewczynach i do kogo może się zwrócić po więcej informacji. Rozmyślając dotarł do drzwi, nacisnął klamkę, ale drzwi wcale się nie otworzyły. Spróbował jeszcze raz, tym razem dużo mocniej, zamek ustąpił, a drzwi, które wcześniej zdawały się ważyć tonę, poleciały na całą szerokość niczym piórko.

- Co się dzieje z tymi drzwiami, o kurde! Przepraszam! Jesteś ...- przerwał Paweł, kiedy zobaczył leżącą na ziemi Agę. Dziewczyna o chwili zaczęła rozcierać bolące miejsce na głowie.

- Powaliło Cię człowieku? Aga! Nic ci się nie stało? - krzyknęła Zosia sprawdzając czy przyjaciółka jest cała

- Tak, nic mi nie jest...

- Czekaj pomogę Ci – dopiero teraz dziewczyny zdały sobie sprawę kim był napastnik

- Nie trzeba - zaczęła się zbierać z ziemi, ale Paweł nie dał za wygraną i jednym sprawnym ruchem podniósł dziewczynę. Aga miała wrażenie, że czas się zatrzymał a bolące miejsce na głowie dało o sobie znać dopiero po chwili, gdy dziewczyna oparła się o ścianę budynku.

- No oczywiście Halaba... Kto inny mógł zaatakować bezbronną dziewczynę niewidocznymi drzwiami... - powiedziała Zosia i zaczęła się śmiać, chwilę później dołączyła do niej Aga.

- O panny plotkary, cześć – uśmiechał się - Wybacz naprawdę nie chciałem, cały czas jest tutaj remont, przez te zagrodzone korytarze ciągle szukamy odpowiedniego wyjścia.

- No to już wiem czemu wcale nie spodziewałam się tutaj tych drzwi. No nic, chodź Zosia idziemy.

- Zaczekaj, na pewno nic Ci nie jest? Możesz iść? Nie zawieźć cię na pogotowie? Albo nie zadzwonić po karetkę - zapytał Paweł trzymając rękę na jej ramieniu.

- Tak, jest okej. Nie dramatyzuj, dam radę.

- Znając was jutro w jakimś brukowcu napiszą, że napadłem na moją bezbronną fankę, bo byłem wściekły, że Vital nie dał mi zagrać – powiedział pół żartem, pól serio siatkarz.

- TWOJĄ fankę? Chciałbyś... - odpowiedziała Aga

- Może was podwiozę? Wolałbym, żebyś nie zasłabła gdzieś na ulicy... Gdzie się zatrzymałyście?

- Jeśli Aga nie chce to jej nie namówisz, poza tym poradzimy sobie. Zaparkowałam tuż obok więc zabiorę ją do domu.

- Zośka nie zatrzymujmy dłużej pół zwycięzcy niech idzie świętować. Chodź, jedziemy. – odwróciła się i dodała – Nie uśmiechaj się tak, bo jeśli dalej mi będzie puchnąć czoło, to będziesz płacił za szkody moralne. Pa!

- ...To na razie! - Paweł stał i nie mógł spuścić wzroku z oddalających się dziewczyn.

Po chwili podszedł do niego Artur.

-A ty co tak stoisz? - Paweł pokazał ruchem głowy, na oddalające się niewyraźnie w mroku sylwetki.

-Osz w mordę, to one? Idziemy za nimi?

- Żartujesz? Nie będę ich śledzić, już i tak zrobiłem akcję stulecia.

- A co Ty taki wrażliwy? Dobra, chodź złapiemy Janka i opowiesz mi co zmalowałeś. Poza tym musimy obmyślić plan jak je znaleźć

- To nie będzie konieczne. Wiem, gdzie ich szukać, przynajmniej jutro rano.

***

- Na pewno nic Ci nie jest? Ledwo idziesz, a twoje czoło wygląda jakby miało za chwile eksplodować.

- Chyba skręciłam kostkę. Nici z naszego spaceru...

- Ze spaceru? Ty teraz myślisz o spacerze? Tak porządnie rąbnął cię w głowę czy się zakochałaś? A może jedno i drugie? Jedziemy do szpitala. Koniec zgrywania bohaterki. Trzeba było się zgodzić na karetkę albo żeby cię zawiózł na SOR.

- I co? Zapewne wepchnął by się do karetki albo uparł, żeby ze mną czekać w szpitalu. Poza tym musimy jutro wracać, bo zostawiłyśmy wszystkie dostawy Gośce. Jeśli chodzi o zakochanie, to jedyną moją miłością jest nasza kawiarnia. Na razie inne romanse mi nie w głowie...

- Romanse? – Zosia poruszyła brwiami –Sama to powiedziałaś. Wsiadaj, jedziemy do szpitala. Będziesz miała całą noc, żeby wmawiać mi, że twój „narzeczony" który pobił cię drzwiami jest palantem i za żadne skarby nie chciałabyś go już nigdy widzieć.

- Bo to prawda.

- Chyba z tobą coraz gorzej... jedziemy – powiedziała Zosia, wpychając ofiarę ataku do samochodu i zamykając za nią drzwi. 

PlotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz