Rozdział 8

139 5 0
                                        

Kolejne dwa dni w Łodzi dziewczyny spędziły ze swoimi rodzinami. Wieczorem miały wrócić do Warszawy i swoich obowiązków w kawiarni. Ostatni wspólny obiad zaprzyjaźnionych rodzin miał odbyć się w domu Agi. Kiedy mieli siadać do obiadu Zosia dostrzegła, że na stole stoi jeszcze jedno nakrycie. Wiedziała, że ciocia ma taki zwyczaj, szczególnie w niedziele, dom rodziców jej przyjaciółki był otwarty dla gości. Zaczęła zastanawiać się kto to mógłby być tym razem, jej myśli powędrowały w stronę siatkarzy. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi, Aga jak zwykle pierwsza poderwała się, żeby otworzyć, ale kontuzja jej to uniemożliwiła i z głośnym tąpnięciem opadła na krzesło

- O ludzie! Jak ja nie lubię być zależna od innych. Zosia pomożesz mi? - Przyjaciółka pomogła jej wstać i spierając się na jej ramieniu udały się ku drzwiom wejściowym. Kiedy córka właścicieli domu otworzyła drzwi oczom blondynek ukazał się siatkarz.

- Hej – powiedział nieco zmieszany Halaba. Wyglądał niecodziennie – miał na sobie odrobinkę za małą koszulę, najelegantsze dresy, które mógł znaleźć w szafie i sportowe buty.

- To dla ciebie – wręczył Adze bukiet białych róż...

- Hej, dziękuję... – powiedziała Agata odbierając od niego bukiet. Chłopak wykorzystał okazję i musnął jej palce.

- To ja pójdę sprawdzić czy nie pomóc w czymś cioci - powiedziała Zosia widząc całe zajście. Już wcześniej zauważyła, że Aga podoba się Pawłowi i nie chciała im przeszkadzać.

- Napisałaś, że dziś wyjeżdżacie więc pomyślałem, że wpadnę się pożegnać...to znaczy chciałem cię gdzieś zabrać i...

- To... miło z twojej strony, ale nie mogę zrobić takiego afrontu rodzicom. – zawahała się przez chwilę - Zapraszam na obiad... Masz szczęście, że moja mama zawsze jest przygotowana na przyjęcie zagubionego wędrowca- zażartowała dziewczyna.

- Dziękuje, ale nie chce wam przeszkadzać. Byłoby dość niezręcznie –wydawało się, że jeszcze chce coś dodać, ale urwał – To o której wyjeżdżacie. Może uda nam się jeszcze złapać?

- Raczej nie. Jedziemy od razu po obiedzie, chcemy o normalnej porze być w Warszawie. Później będą olbrzymie korki a ja już jutro muszę iść do pracy.

- Z tą nogą? Oszalałaś?

- Będę pewnie siedzieć głównie w papierach także spokojnie sobie poradzę. Zosia w razie czego mi pomoże...

- Aga dziecko co Ty tam robisz? Podaje już obiad! - o dzień dobry, zaproś kolegę. Nie stójcie tak w drzwiach. - krzyknęła mama Agi i podeszła do drzwi wejściowych.

- Dzień dobry pani. Dziękuję, ale już wychodzę...

- Odprowadzę cię do samochodu –powiedziała Aga – mamo zaraz przyjdę, dobrze? Weź kwiaty i wstaw do wody, proszę.

- Dobrze, dobrze – mama dziewczyny uśmiechnęła się pod nosem i zniknęła z kwiatami w głębi domu.

- Paweł, chciałam – zaczęła Aga, ale ten już zdążył wziąć jej twarz w dłonie – Nie, to ja chciałem i pocałował Agę w usta. Dziewczyna poczuła, że jej wnętrzności eksplodują i miłe ciepło rozlewa się po całym brzuchu. Odwzajemniła pocałunek, poczuła, że Paweł przytula ją jeszcze bardziej do siebie, więc odruchowo wplątała pałce w jego włosy. Zapomniała o całym świecie, ale po chwili uprzytomniła sobie, że całują sobie pod jej domem i mogą mieć pięciu gapiów. Oderwała się od niego.

- Nie całkiem to miałam na myśli... - powiedziała z uśmiechem - Chciałam powiedzieć, że jak będziesz w Warszawie to żebyś dał znać...

- I żebyśmy się spotkali – te słowa były czymś pomiędzy pytaniem i stwierdzeniem - Masz to jak w banku - Ucałował ja w czoło - Cieszę się ze jednak wszedłem ci w słowo i zrobiłem to o czym myślałem już od dłuższego czasu.

- O naprawdę? A nie chciałeś zabić mnie drzwiami? – dziewczyna nagle zmieniła swój ton głosu na poważny.

- To było wszystko zaplanowane, żebyś zwróciła na mnie uwagę i zakochała się na zabój.

Aga uśmiechnęła się.

- Pierwsza część się udała

- A druga...?

Dziewczyna milczała, a Paweł widząc, że nie doczeka się odpowiedzi dodał

- Leć już na obiad, bo twoja mama nie będzie zadowolona

- Już nie jest. Znając ją podgląda nas przez okno z całą świtą – Aga przewróciła oczami

- Czyli mieliśmy pełną widownię. Dobrze to widzimy się w Warszawie. W najbliższy weekend zabiorę całą ekipę i pobawimy się jak już wyleczysz nogę.

- Ok, to do zobaczenia... - Aga stała w drzwiach i patrzyła, jak odchodzi w stronę samochodu.

Zanim Paweł wsiadł do samochodu, odwrócił się i posłał jej całusa na do widzenia. Aga odwróciła się do drzwi i uśmiechnęła się sama do siebie. Była naprawdę szczęśliwa.

***

- I co Pawełku? Udało ci się zbajerować koleżankę? – usłyszał Halaba, gdy po kilkuminutowej jeździe zatrzymał się na parkingu i wysiadł z samochodu. Oparci o samochód obok stali Janek i Artur.

- Nawet nie musiałem się za bardzo starać, wszystko idzie jak z płatka – warknął Paweł. Sam już nie wiedział, czy robi to z zemsty czy dlatego, że lubił Agę, a może nawet coś więcej. Cała sytuacja bardzo go irytowała - Umówiłem się z nią ze przyjedziemy do Warszawy na weekend.

- Idealnie – uśmiechnął się przebiegle Artur. 

PlotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz