Popołudniu, gdy rodzice wrócili z pracy czekała na dziewczyny niespodzianka. Razem z właścicielami do domu weszli rodzice Agi.
- Aga twoi rodzie przyszli! – krzyknęła do przyjaciółki i biegiem rzuciła się w obcięcia cioci i wujka.
- Dobrze was widzieć.
- Ciebie też kochanie. Zmarniałaś nam w tej Warszawie.
- Oj Beata przestań. Wypiękniała chciałaś powiedzieć. Zosiu a gdzie nasza zguba?
- Tu jestem – Aga wyjrzała z salonu na nodze miała stabilizator a na czole widniał plaster. Dokuśtykała do drzwi i stanęła opierając się o framugę.
- Agata! Coś ty dziecko znowu zrobiła? - spytała zatroskana mama i załamała ręce.
***
Po obiedzie Aga zdrzemnęła się, rodzice przy kawie wspominali czasy, kiedy spotykali się co najmniej raz w tygodniu, bo zawsze trzeba było zawieźć albo odwieźć dziewczyny. Zosia natomiast poszła na górę i zaczęła szykować się na mecz.
Po dobrej godzinie usłyszała na dole harmider. Od razu zeszła na dół. Jeszcze ze schodów usłyszała donośny głos wujka, taty Agi.
- Z tą skręconą nogą chcesz iść na mecz? – grzmiał
- Mam bilety, nie chcę, żeby się zmarnowały...
-Ciociu nie martw się. Wszystko załatwiłam, obiecuje, że nie wróci bardziej pokiereszowana niż jest - Zosia weszła przyjaciółce w słowo i usiadła obok niej na kanapie
- Właśnie - wtrąciła Aga i spiorunowała Zosię wzrokiem – Dajcie spokój i powiedzcie czy dobrze wyglądam - zapytała.
- Dobrze córcia. Tylko skoro masz iść na mecz to, gdzie twoja koszulka z numerem sześć, którą Ci kiedyś kupiłem?
- Tato to było dawno...
- Wujku, Agę interesuje teraz inny sia... – Zosia zaczęła, lecz przyjaciółka zasłoniła jej usta dłonią. Tata Agi zmierzył ją wzrokiem, ale o nic nie zapytał
- Dobrze już, tylko uważajcie na siebie. Ty szczególnie – powiedziała Beata i wskazała na swoją córkę – Agatę.
***
Dojeżdżały do stadionu, Aga wciąż nie wiedziała na czym polega to „załatwienie świetnego miejsca" przez Zosię. Przyjaciółka inaczej niż zwykle, skręciła ostro w prawo i podjechały pod szlaban, który sam się otworzył. Wjechały w wąski tunel, który kierował się pod ziemię. Po chwili znalazły się na parkingu, o którym istnieniu dziewczyna nie miała pojęcia. Przez chwilę mijały kolejne alejki, aż w końcu skręciły i stanęły na miejscu, na którym widniały wielkie litery VIP.
- VIP? Stara co się dzieje? – spytała zdumiona Aga
- Nic się nie dzieje, mówiłam, że wszystko ogarnę. – powiedziała z dumą Zosia i wysiadła.
No dobrze z drobną pomocą, ale jednak. – i puściała do Agi oczko
Przyjaciółka nic z tego nie rozumiała, kiedy chciała wysiąść drzwi otworzyły się przed nią same. A w nich stanął mężczyzna ubrany w czarne spodnie i czarną koszulkę polo z plakietką – Piotr, Obsługa. Obok niego znajdował się wózek inwalidzki
- Pomóc Pani? – spytał Piotr
- Nie, dziękuje, dam radę – odparła zszokowana Aga.
Gdyby w tamtej chwili mogła sprawić, że pan Piotr nie będzie przez chwilę słyszał albo będzie miał w uszach słuchawki, z których wydobywała się głośna muzyka. Wydarłaby się na przyjaciółkę co ona sobie najlepszego wyobraża. Na razie postanowiła się powstrzymać od skrajnych emocji, pan Piotr nie był niczemu winny i chciał tylko pomóc. Wysiadła i niepewnie stanęła na skręconej nodze.
- Zapraszam – pan Piotr podjechał wózkiem bardzo blisko.
Usiadła, udali się do windy, wjechali na pierwszy poziom i zaczęli zmierzać do trybun, nie była do strefa, w której przyjaciółki miały kupione bilety, ale Aga postanowiła na razie powstrzymać się od komentarza i dopiero gdy znajdą się na miejscu ochrzanić Zosię. Dotarli do drzwi, których strzegło dwóch ochroniarzy, Zośka pogrzebała chwilę w torebce pokazała ochroniarzom jakąś kartę, panowie rozstąpili się i otworzyli drzwi. Oczom dziewczyn ukazał się stadion, gdzie większość kibiców zajęła już swoje miejsca. Pan Piotr „zaparkował" wózek Agi przy barierce, a Zosia zajęła miejsce tuż obok. Kontuzjowana dziewczyna już chciała zrobić przyjaciółce awanturę, ale w tym momencie siatkarze wybiegli na boisko, a Agę zatkało. Była na wielu meczach siatkówki, ale nigdy nie miała tak dobrych miejsc.
***
Wygrali mecz. WYGRALI. To znaczyło, że jadą dalej i będą bić się o medale. Dziewczyny bardzo się cieszyły, ale ich radość nie była nawet w połowie tak wielka jak radość chłopaków. Mecz był bardzo wyrównany, a jego losy rozgrywały się w tie breaku, na szczęście krótszym niż poprzedniego dnia, standardowo zagranym do 15 punktów. Zosia i Aga widząc determinacje na chłopaków na boisku nie wątpiły, że siatkarze dadzą radę, może tylko przez moment w czwartym secie, kiedy Polacy przegrywali czterema punktami i jeśli ten set wygraliby rywale byłoby po meczu. Jednak, kiedy Vital Heynen wprowadził w tamtym momencie na boisko Halabę Aga była pewna wygranej. Zosia pozostała sceptyczna, bo wiedziała, że ostatnio nie szło siatkarzowi najlepiej. Chłopaki cieszyli się prawie jakby zdobyli mistrzostwo świata. Siatkarze rozbiegli się do swoich żon, narzeczonych i dziewczyn.
- To co zbieramy się? – stojąca przy barierkach Zosia odwróciła się do siedzącej na wózku inwalidzkim. Aga nawet nie zdążyła nic powiedzieć a Zosia nagle poczuła impuls i odwróciła się powrotem w stronę boiska. Stanęła twarzą w twarz z przyjmującym reprezentacji Polski. Nie zdążyła zareagować, kiedy na swoich ustach poczuła usta Artura. Czas się zatrzymał, a ona poczuła ze płynie i oddała pocałunek, który trwał i trwał. Kiedy wreszcie siatkarz oderwał swoje usta, przez sekundę popatrzył jej w oczy i pobiegł do wołającego wszystkich trenera.
-Co to było?! – zapytała Aga.
- Co? – Zosia była oszołomiona i trochę kręciło jej się w głowie, usiadła –
To na pewno od tych mocnych świateł – pomyślała.
- Jak CO?! TO!! Wmawiasz mi, że z Arturem totalnie nic, a on przybiega do ciebie po meczu co już jest znaczące to jeszcze CAŁUJE.
- Nie wiem...
CZYTASZ
Plotka
Fiksi PenggemarCzy plotka może zniszczyć komuś życie? Jak daleko można się posunąć w zemście? I czy przeszłość zawsze nas dogoni, a prawda wyjdzie na jaw?