Rozdział 9

122 4 0
                                        

- No i jak? Udało się? – Gośka wykorzystywała chwilę przerwy, żeby porozmawiać przez telefon. Zapaliła papierosa.

- Nie miałem jak- odezwał się głos po drugiej stronie

- Jak to nie miałeś? – zapytała zirytowana

- No, normalnie – odpowiedział spokojnie głos

- To ja wszystko ogarniam, ty masz tylko jedną rzecz do zrobienia i „nie miałem jak" – baristka przedrzeźniła swojego rozmówcę

- Trzeba było wszystko zrobić, jak jesteś taka mądra, a nie najgorszą część zrzucasz na mnie. – zirytował się głos

- A żebyś wiedział.

- No to dawaj, zobaczymy jaką jesteś bohaterką. – właściciel głosu był już wyraźnie zdenerwowany

- Uważaj z tymi słowami, bo jak będziesz fikać to możesz stracić więcej niż ja...

- Nie sądzę...

- Chcesz się przekonać? – odparła Gośka odważnie

- Załatwię to następnym razem – mruknął ponuro głos

- Byle szybko

Dziewczyna rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni, zgasiła niedopałek i weszła z powrotem do kawiarni.

***

Po powrocie do Warszawy dziewczyny wpadły w wir zajęć. Kilkudniowa nieobecność sprawiła, że przytłoczyła je ilość faktur, korekt i paragonów. Spędzały w swojej kawiarni całe dnie i nawet nie spostrzegły w jakim zawrotnym tempie minął cały tydzień.

Dochodziła 20 i już miały zamykać, kiedy w drzwiach pojawili się siatkarze. Oprócz Halaby i Szalpuka, do Warszawy przyjechał także Nowakowski. Na twarzach zmęczonych dziewczyn szybko pojawił się uśmiech. Zosia miała nadzieję, że tego wieczora będzie mogła odpocząć. Jednak jak zwykle jej plany nie miały nic wspólnego z tym, co przynosiło życie.

-Hej – Zawołała uśmiechnięta Aga ze swojej bazy – kanapy przy dużym stoliku, którą od tygodnia okupowała praktycznie od otwarcia do zamknięcia. Jej kostka wciąż dawała się we znaki i nie miała ochoty wrócić do pierwotnego stanu.

- Cześć – odpowiedzieli praktycznie chórem. Paweł rozpromieniony na widok Agi praktycznie nie spuszczał z niej wzroku i od razu podążył do jej stolika. Artur też był zadowolony z wizyty, popatrzył na obie dziewczyny i obejrzał kawiarnię, pokiwał głową z uznaniem. Janek natomiast miał minę trochę podejrzliwą i sprawiał wrażenie jakby wcale nie chciał tam być, dokładnie rozglądał się po całym pomieszczeniu i lustrował każdy zakamarek.

Chłopaki dołączyli do Agi i Pawła.

- To co wam podać? – zapytała Zosia łapiąc spojrzenie Artura.

- A co dobrego macie?

- Wszystko co powinno znaleźć się w kawiarni. Kawę, herbatę, soki, ciasta...

- To ja poproszę zieloną herbatę i kawałek sernika – przerwał Artur

- Ok, dla ciebie? – Zosia przeniosła wzrok na Janka

-... to samo... - powiedział wyrwany z zamyślenia Nowakowski

- A dla ciebie? – Zosia spojrzała w stronę Pawła. Szansa, że uzyska od niego jakąkolwiek odpowiedź w tej chwili była bliska zeru. Halaba i Aga siedzieli na kanapie i rozmawiali ściszonymi głosami, byli tak zapatrzeni w siebie, że gdyby nawet obok spadło tysiąc szklanek, przewróciłby się stolik albo wybuchła instalacja elektryczna, to nie zwróciliby na to uwagi.

- Halo, Paweł...– właścicielka kawiarni głośniej zwróciła się do chłopaka

- Tak? – odparł oderwany od rzeczywistości Halaba

- Co dla ciebie?

- Może być... sok pomarańczowy i... i tyle

- Aga chcesz coś? – spojrzała na dziewczynę

- Też sok pomarańczowy

- Jasne

Zosia poszła za bar przygotować zamówienia, w tej samej chwili z zaplecza wyszła Gośka.

- Mamy spore zamówienie - trzy zielone herbaty, dwa serniki i dwa soki pomarańczowe, jak to zrobisz to możesz iść do domu. Dzisiaj same zamkniemy.

- Jasne

Dziewczyny szybko uwinęły się z zamówieniem. Zosia zanosiła wszystko po kolei do stolika.

- Zaniesiesz te soki? – zapytała swoją pracownicę

- To może Ty zanieś, a ja tu posprzątam – odpowiedziała Gośka

Gdy Zosia skończyła podawać i w końcu usiadła, rozmowy trwały już w najlepsze. Dziewczyna wzięła dzbanek i przypomniała sobie, o czym zapomniała. Miała zamknąć kawiarnię. Wstała po raz kolejny, wzięła klucze, ale kiedy stanęła w drzwiach zobaczyła, że zaczyna padać, a to oznaczało jedno – trzeba stawić do środka palmę. Roślina była prezentem od rodziców Zosi i zawsze stała przed drzwiami jako znak rozpoznawczy kawiarni. Dziewczyna wyszła i powoli zaczęła mocować się z donicą, deszcz zaczynał padać coraz bardziej. Przestała na chwilę. Rozejrzała się i w oddali zobaczyła oddalającą się Gośkę. Dziewczyna idąca w ulewnym deszczu i wchodząc w światło zapalającej się latarni, całość wyglądała jak scena filmowa.

Pomyślała, że do tego zadania może wykorzystać swoich gości, wiedziała, że szczególnie jeden z pewnością jej nie odmówi. Już miała skierować się w stronę wejścia, kiedy jej wzrok odruchowo powędrował znów w stronę latarni. Widok nie był już tak filmowy, zmąciło go migające światło nadjeżdżającego roweru. Pojazd zbliżał się szybko, nagle z impetem wjechał w idącą dziewczynę...

PlotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz