Rozdział 5

199 5 0
                                        

- Nie, dzięki... - odpowiedziała bez namysłu Zosia. Miała tak od dziecka. Radziła sobie ze wszystkim. No dobrze przynajmniej chciała, żeby tak to wyglądało, nawet jeśli później stwierdzała, że pomoc jednak by się przydała.

- Pomogę – odparł Szalpuk, prawie wyrywając jej z rąk filiżanki.

Nagle czas się zatrzymał, jak w czasie bloku siatkarzy i pojawiła się plątanina rąk a gdzieś pomiędzy w powietrzu fruwały spodki i filiżanki. Trwało to ułamek sekundy i nagle wszystko spadło, jak piłka po ataku Artura.

- Wszystko ok? – zawołała Aga, sekundę po tym jak huk tłuczonej zastawy echem odbił się w całym domu.

- Tak – odpowiedziała zrezygnowanym głosem przyjaciółka – to tylko zastawa nie chce współpracować.

- Przepraszam, chciałem tylko pomóc, nie poparzyłaś się...?

- Nie, nie poparzyłam. Pomóc mówisz... a nie przypadkiem stłuc pamiątkę po mojej ukochanej babci? Świetnie ci poszło – Zosia zirytowała się nie na żarty.

- Daj ja pozbieram – mimo nieudanej pierwszej próby pomocy, siatkarz nie odpuszczał

- Zostaw, bo się pokaleczysz... Poparzyłeś się!

- Tylko trochę, nic wielkiego się nie stało...

- Na pewno? Mam znowu jechać na pogotowie? – zapytała trochę roztrzęsiona Zosia.

- Hej... Wszystko ok... - powiedział łapiąc ją za ramiona i patrząc prosto w oczy.

- Wszystko ok – powtórzyła a siatkarz zwolnił uścisk.

- Zazwyczaj mam lepszy refleks... wiesz jak na przyjmującego przystało – uśmiechnął się Artur.

Zosia tylko zmierzyła go wzrokiem, chociaż zazwyczaj w takiej sytuacji zaśmiałaby się. Ale te wszystkie emocje, nieprzespana noc i jeszcze potłuczone filiżanki spowodowały, że nie miała na to zwyczajnie nastroju. Wiedziała, że jeśli siatkarz nie wyjdzie to zrobi mu awanturę. I to człowiekowi, którego tak naprawdę nie zna.

- Lepiej idź zobacz czy nie ma cie w salonie a ja dokończę. Jeszcze sobie coś zrobisz, nie będziesz mógł grać, a jak przegracie, to będzie na mnie – zdobyła się na dłuższą wypowiedź.

- No dobrze. Zabrać coś ze sobą?

- Siebie, swoje niezdarne ręce i te talerzyki – wyciągnęła rękę z naczyniami, ale ją cofnęła – Chyba, że to też zamierzasz zbić.

- Oczywiście, to mój jedyny cel życiowy – odparł i uśmiechnął się, ale jej żart wcale nie rozbawił.

Artur odebrał więc tacę oraz to, co wskazała mu Zosia i wyszedł z kuchni. Dziewczyna sięgnęła po kolejne filiżanki. Gdy zamknęła szafkę, zobaczyła swoje odbicie w szklanych drzwiach. Dopiero teraz zdała sobie sprawę ze swoich wypieków na twarzy po zetknięciu z dłońmi siatkarza. Miała tylko nadzieje, że tego nie zauważył...

- Głupia – skarciła w myślach sama siebie – ale może pomyślał, że ze złości...

Po chwili skończyła i wyszła do salonu trzymając „zamówienie" na tacy. Aga i siedzący obok niej Halaba śmiali się w najlepsze z opowiadań Artura.

Przedpołudnie minęło im w miłej atmosferze. Paweł i dziewczyny wspominali różne historie z liceum. W pewnym momencie komuś przypomniał się epizod na temat plotki o pewnej dziewczynie, która podobno z jej powodu uciekła z domu. Kąciki ust obu chłopaków drgnęły w prawie niezauważalny sposób. Artur szybko zmienił temat.

***

Kiedy tylko chłopcy wyszli Aga zapytała:

- Wszystko ok? Byłaś jakaś dziwnie spięta w obecnością Artura. Zwykle nie jesteś aż taka uszczypliwa.

- Aga daj spokój. Myśli, że jak chciał mi pomóc po tym jak rozwalił zastawę to będzie rycerzem na białym koniu. Lepiej powiedz co robiła ręka Pawła na twoich plecach, kiedy weszłam...

- Nic takiego. Dopytywał, jak się czuje i czy to na pewno nic poważnego...

- I tyle? Na pierwszy rzut oka widać co tutaj się dzieje... Nie jestem ślepa, a z pewnością nie na takie rzeczy.

- Co się dzieje? Ja nic nie zauważyłam. Chciał być po prostu miły. W zasadzie zaproponował spotkanie jak tylko podleczę nogę, ale powiedziałam, że to niemożliwe. Za chwilę wracamy do Warszawy, a oni mają kolejne mecze.

- W sumie racja. Nie możemy zostawić Gośki tak długo samej. Choć na twoim miejscu jeszcze bym się zastanowiła... - uśmiechnęła się tajemniczo Zosia.

***

- Czy ty do końca oszalałeś? - zapytał Artur jak tylko wsiedli z Halabą do auta.

- O co ci chodzi? Przecież realizuje plan. Zbliżam się...

- Do Agaty. Stary to nie laska dla Ciebie, nie zapominaj co zrobiła. Mam wrażenie, że za bardzo się angażujesz...To wygląda jakbyś naprawdę do niej startował.

- Nie przesadzaj. Ale to chyba dobrze, że jestem aż taki przekonujący. Zejdź ze mnie i zajmij się poznawaniem Zośki, skoro tak bardzo chcesz zrealizować plan Janka. Dziś miałem wrażenie, że prędzej wydrapie ci oczy niż pozwoli ci się do siebie „dobrać"

- A założysz się?

- Dobra, skończ już. To nie zabawa. Trzeba pomyśleć jak się tu jeszcze to wszystko ma rozwinąć...

PlotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz