Rozdział X

352 35 10
                                    

Szanowni czytelnicy, musiałam zmodyfikować wcześniejszy rozdział ponieważ zmieniłam koncepcję. W takim razie, proszę sprawdzić czego brakuje, a co zostało dodane. I zapraszam na rozdział.

--------------------------------------------------------------------------------------

Ostatnie jabłko znalazło się w jej papierowej torbie. Pozbierali je w ciszy. Chyba oboje potrzebowali chwili, by znaleźć nie tylko zguby, ale też odpowiednie słowa. Teraz stali naprzeciw siebie mierząc wzrokiem.

- Wróciłeś. - odezwała się w końcu. Całe szczęście głos jej nie zawiódł i nie zdradzał sprzecznych odczuć z nim związanych.

-Jak widać. - przyznał już odzyskując rezon. - Powiesz mi dlaczego przede mną uciekałeś?

- Ja? - uniósł brew. - Przed tobą? - zapytał z dozą kpiny. Ten znajomy z dawnych lat ton niezbyt jej się spodobał.

- Tak. Ty. Widziałam cię w pubie. Ty też mnie widziałeś i zacząłeś się bardzo szybko poruszać w przeciwnym kierunku. - stwierdziła z nutką ironii.
Ta stanowczość i kąśliwość trochę go zaskoczyła. Było w nich coś lodowatego. To pasowało do niego, nie do niej.

- Spieszyłem się do domu. - odpowiedział w końcu. - I ostatnie na co miałem ochotę to gawędzenie z... Tobą. - może to kwestia skwaru, że nie mógł wymyślić jakiegoś wymyślnego i niezbyt miłego określenia na tą kobietę. Albo może tego, że ciemne obwódki wokół jasnych tęczówek nadawały jej bardzo niebezpieczną aurę.

- Wystarczyło powiedzieć. A nie uciekać jak tchórz. - stwierdziła wykrzywiając nieco rumiane usta.

Jego policzek drgnął, gdy zacisną szczękę.
- Czego nie rozumiesz w "nie chciałem z tobą rozmawiać"? - on tchórzem? - Mam lepsze pytanie. - stwierdził. - Dlaczego ty lazłaś za mną i wrzeszczałaś jak pomylona? - skrzyżował ręce na szerokiej piersi. Był pewien, że trafił w odpowiedni punkt i Harpia za raz się przełamie. Ale wbrew swoim oczekiwaniom Turing się nie zmieszała, ani nie spuściła zawstydzonego wzroku. Wciąż stała wyprostowana w tej cholernej, oślepiającej bieli.

 Przekrzywiła głowę przyglądając mu się. Niby widziała tego samego mężczyznę co sprzed lat. A jednak teraz wydawał się taki... Nijaki. To dla TEGO poświęciła tyle czasu na poszukiwania? 

- Wiesz... Przyznam, że teraz sama nie mam pojęcia za czym tak biegłam. - przyznała jakby zdała sobie sprawę, że torebka na którą zbierała od dawna pieniądze nie jest jej potrzebna.

Szukał w jej oczach jakichś emocji, ale nie mógł niczego znaleźć. Kolejna niezgodność z Harpią, którą pamiętał. Zaczął się zastanawiać, czy cokolwiek się zgadzało.
Nie miała puszystej szopy włosów, które chciało się dotknąć niby przypadkiem i choćby jedym palcem. Zamiast nich były ostro zarysowane loki, które po zapasach w uliczce wyglądały jeszcze mniej estetycznie. Zdecydowanie szczuplejsza i bardziej poszarzała twarz była mocną oprawą dla zmęczonych oczu ozdobionych dorodnymi sińcami. Gdyby ktoś go spytał o zdanie, wyglądała jeszcze gorzej niż dnia, gdy odbił ją z niewoli. Zmieniło się chyba wszystko. Poza spojrzeniem. Czaił się w nim błysk, który już kiedyś tlił się w momentach, gdy Turing mu dogryzała. Teraz w ogóle nie gasł.

Patrzyli na siebie w ciszy. Tyle czasu poświęciła, by go znaleźć. Prawie straciła resztki zdrowia psychicznego, a nawet Williama. Po co ona za nim biegła? To nie miało sensu. Już go nie potrzebowała.

- Miłego dnia Severusie. - ruszyła w swoją stronę zostawiając go na sierpniowym skwarze.

Patrzył jak powoli znika między ludźmi. Perła wśród popiołu.
- Oby do niezobaczenia Turing. - zarzucił płaszczem i ruszył w przeciwnym kierunku. Już nie musi się kryć.

-----------------------------------------------------------------------------

Nilme: *niepewnie wychodzi na środek upewniając się, że z żadnej strony nie czai się zamachowiec.

Severus: Ogarnij się dziewucho, nikt by cię kijem nie tkną.

Nilme: Ale kulą w łeb już tak. To nie ty dostajesz pogróżki!

Severus: Zdziwiłabyś się... Chociaż ostatnio rzeczywiście nie.

Nilme: Ha! A widzisz! A u mnie już doszło do tego, że gdy widzę komentarze i głosy pod tą pisaniną, to zamiast się cieszyć, to boję się kolejnych gróźb! *przypomniała sobie o widzach* Em... To znaczy... Dobra, wiem że czekaliście niemiłosiernie długo, a to jest krótsze od kuśki Pottera, ale ja naprawdę przepraszam. Obiecuję poprawę, to nie znaczy, że uda mi się to w miarę szybko dociągnąć do końca... Ale chociaż się postaram.
Szczęśliwego nowego roku!

Severus: Rok temu też tego życzyłaś i co z tego przyszło?

Nilme: Weź ty idź się zapchać sernikiem...

Severus: A ty skoczyć z mostu.

Nilme: Do zobaczenia.




Cukier i Marcepan | Severus Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz