Rozdział III

803 65 21
                                    

- No idę, idę... Co za zwyrodnialcy rano w święta przychodzą... - zaspana i przez to zła Mary ubrana jedynie w szlafroczek i kapcie otworzyła drzwi mieszkania.

- Niespodzianka! - zawołała cała czwóreczka nieproszonych gości.

- Kate?... Syriusz? - zszokowana szatynka wgapiała się w nich, a gdy zauważyła, że za nimi stoją dzieci... Szybko poprawiła szlafrok. - Przecież byliście na Florydzie...

- Ale przyjechaliśmy! Całe lata cię nie widziałam! - brunetka, która teraz była ruda rzuciła się przyjaciółce na szyję. A cała reszta zaczęła zdejmować buty i swoje okrycia.

- Ja też się cieszę kochana... - poklepała ją po plecach myśląc teraz tylko o tym, żeby stary nie wyszedł z sypialni. - Wejdźcie... Wejdźcie kochani do salonu. Ja za raz do was przyjdę. - obiecała puszczając przyjaciółkę i szybko wpadła do sypialni.

- Jaka cholera do stu trolli się tak drze?... - wymamrotał leżący w łóżku Severus.

- Nie gadaj, tylko gacie ubieraj capie jeden. Gości mamy. - gorączkowo zaczęła się ubierać.

- Jak ty mnie nazwałaś? - spojrzał na nią urażony. - A gdzie się podziało "kochany jedyny", ""?

- UBIERAJ GACIE DZIADZIE. GOŚCI MAMY. - to powiedziawszy zniknęła w łazience. A Severusowi zrobiło się autentycznie smutno. Ale w końcu dźwignął się z łóżka i ubrał te gazie w zielone wężyki...

~<^>~

Gdy gospodarze w końcu raczyli się zjawić w salonie kobiety od razu zaczęły trajkotać o jakichś pierdołach, o których żaden szanujący się mężczyzna nie ma pojęcia. Najwidoczniej October nie zaliczał się do takowego, bo brał czynny udział w dyskusji. Pewnie szczyl chce zaimponować siostrzenicy Turing. Typowe.

Blacka ignorował od początku. Przy okazji był zły na Turing. Jak mogła go tak potraktować? Dziad... Sama jest dziadyga.

- Jeszcze trochę ciasta? - zaproponowała słodkim głosem pani domu.

- O tak, ja chcę. - uruchomił się Syriusz. - Jest przepyszne. 

- Severus pójdziesz dokroić? - powiedziała niby łagodnie, ale było czuć, że to nie prośba. Zły jak osa polazł do tej kuchni. Po tym co było rano poczuł się... wykastrowany. Wczoraj było tak miło, a rano jakby urok na tą Harpie rzucił.

- Severus wszystko w porządku? - do kuchni za nim weszła Anne przerywając mu krojenie. Jedyną odpowiedzią było tylko mamrotanie czegoś pod nosem. - Pokłóciliście się? - oparła się o blat obok niego.

- Co cię to interesuje?

- To, że czy chcesz czy nie jesteś moją rodziną. A ja o rodzinę dbam.

- I co? Mam cię po głowie pogłaskać w nagrodę?

Wywróciła oczami tak, że o mało okulary nie spadły jej z nosa.
- Wystarczy byś się wygadał co cię gryzie.

- Nagle cię to obchodzi? - prychnął oblizując usta z czekoladowej polewy.

- Jasne, że obchodzi. Nie rozumiem dlaczego jesteś tak wrogo nastawiony skoro chcę pomóc.

- Bo może ja nie chcę pomocy?

- Mary powiedziała coś ci powiedziała?

Mężczyzna zacisnął wąsko usta gapiąc się na upaćkane od ciasta ostrze noża. Chwilę milczał, aż w końcu powiedział już łagodnie, jak ojciec do córki.

- Wracaj do salonu... William jeszcze pomyśli, że wolisz starszych. - podał jej talerz pełen ciasta. - Ja pójdę na spacer.

- Sam?... Mogę pójść z tobą.

- Nie, wolę sam... tak mi lepiej. - podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się ledwo zauważalnie, ale smutno.

- Dobrze... - skinęła głową. - Tylko uważaj, jest ślisko. - Dziękuję Annie. - zaklęciem przywołał płaszcz, szalik i parasol. Po chwili teleportował się z balkonu.

- No co z tym dziadem do wszystkich trolli... - do kuchni akurat weszła Turing i zaskoczona patrzyła na siostrzenicę z ciastem. - Gdzie on jest?

- Wyszedł.

- Co? Teraz? Gdzie?!

- Nie wiem, ale widocznie tym razem to ty przesadziłaś. - te słowa jeszcze bardziej zaskoczyły ciotkę Turing. Anne zawsze stawała po jej stronie... Starsza kobieta prychnęła pod nosem i obrażona ruszyła z powrotem do gości. Wszyscy powariowali...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nilme: Chcesz coś powiedzieć? *patrzy na Severusa

Severus: Wesołych Świąt?

Nilme: *wyciąga krzyż z przerażeniem

Cukier i Marcepan | Severus Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz