Rozdział I

1K 71 14
                                    

- Dzień dobry! - rozległo się po mieszkaniu.

- I po co się drze? - burknął pod długim nosem siedzący w fotelu Severus.

- A po co ty odzywasz? - odpowiedziała mu Mary wstając z miejsca. - Wchodź Annie, wchodź. Dzień dobry kochana. - zaprosiła pielęgniarkę do salonu.

- Mam dla was zakupy. - powiedziała niosąc torby. - Dzień dobry Severusie. - przywitała się.

- Dobry, dobry... - burczał nie odwracając wzroku od gazety.

- Nie przejmuj się tym zgredem, jest oburzony, że Percy Weasley został nowym dyrektorem Hogwartu.

- To nie do pomyślenia! - stwierdził. - Ta melepeta nie będzie miała krzty szacunku!

- Jasne, lepiej było jak na każdym rogu stał śmierciojad. - odpowiedziała mu była pracowniczka Munga rozpakowując w kuchni zakupy razem z młodą pielęgniarką.

- A mogłem cię wywalić do domu starców...

- Z tej twojej renty w życiu byś nie opłacił rachunków!

- Nawet pod mostem byłoby lepiej niż z tobą! - zły rzucił gazetą. Już nie uzyskał odpowiedzi.
Pomarszczone usta zacisnęły się a spracowane ręce zadrżały trzymając paczkę mąki.

- Daj to Mary, ja dokończę. - powiedziała łagodnie Anne chcą jakoś okazać wsparcie. Już ona za raz sobie z tym Severusem porozmawia...
Starsza kobieta kiwnęła tylko głową i odłożyła mąkę. Ze spuszczoną głową poszła do sypialni.

Annie poczekała, aż ta zamknie za sobą drzwi i najeżona jak żbik weszła do salonu.

- Co to miało być? - zapytała stojąc nad starym weteranem.
Ten tylko leniwie spojrzał w górę.

- Podasz mi tamtą gazetę? - wskazał na tą, która przed chwilą rzucił w stronę kuchni. - Nie skończyłem czytać.

Oj dobrze, że nie miała długich paznokci, bo by mu coś zrobiła... Poszła w stronę gazety i ją podniosła.

- Grzeczna Annie, przynajmniej jedna dobra dziewczyna w tej rodzinie...

- Nie dostaniesz jej póki nie przeprosisz cioci. - skrzyżowała ręce na piersi patrząc na niego ostentacyjnie spod okrągłych szkieł okularów.
Czy wszystkie kobiety w rodzinie tej Harpi są takie... harpiowate?

- A jak nie to co?

- To pożegnaj się z prenumeratą.

- Sam mogę zamówić.

- Znam dyrektora drukarni i mnie lubi. - uśmiechnęła się z wywyższeniem.
Snape zamrugał kilka razy, to niemożliwe, by ta smarkula tak bardzo przypominała Mary. Pokręcił z zrezygnowaniem głową i wstał.

- Jeszcze się zemszczę.

- A proszę bardzo, ale ciotka ma być zadowolona. - stwierdziła.
Brunet wymamrotał jakieś przekleństwo i kilka niepochlebnych epitetów pod jej adresem i ruszył w stronę sypialni. Stanął pod nimi jak męczennik i zapukał.

- Jesteś tam Harpio? - usłyszał jak pielęgniarka przybija sobie piątkę z czołem. Nie uzyskał odpowiedzi. Wszedł bez pozwolenia i zamknął za sobą drzwi. - Język ci odjęło? - zapytał widząc skuloną na łóżku postać. Pewnie chce go wziąć na litość. Obszedł łóżko i stanął nad nią. - Mówię do ciebie.

- Zostaw mnie. - powiedziała ocierając mokre oczy. I właśnie wtedy Severus Snape zrozumiał, że przesadził, a ona wcale nie gra. Przysunął sobie krzesło i usiadł przy niej. - Powiedziałam odejdź, a nie siadaj.

- Mówisz jakbym cię zawsze słuchał. - stwierdził odgarniając jej włosy z twarzy.

- Przestań. - spojrzała na niego gniewnie.

- Nie. - stwierdził. - Jesteś na mnie skazana czy chcesz czy nie, a ja na ciebie. - kącik jego ust delikatnie się uniósł.

- Przestań do ciężkiej cholery, jak zechcę to sama stąd odejdę i żadne twoje ględzenie o skazaniu na siebie nie pomoże. - zeszła z łózka drugą stroną i na bosaka ruszyła do wyjścia.

- Żebyś później nie mówiła, że nie wyciągam ręki do zgody!

- To ma byś wyciąganie ręki?! - obróciła się. - Myślisz, że jak raz do ciebie wróciłam, to już zawszę będę wracać?!

- O nie. - wstał z krzesła. - To JA wróciłem do ciebie, nie na odwrót.

- Nie zamierzam tego wysłuchiwać! - stwierdziła idąc korytarzem, a Snape za nią jak wierny cień.

- Prawda w uszy kole?!

- To twoje wymysły! - zaczęła ubierać buty.

- Wymysły to ty masz, że zależało mi na twoim przebaczeniu.

- Mam tego dość! - wrzasnęła, aż Anne w kuchni upuściła garnek z przestrachu. - Mam dość ciebie i tych twoich ciągłych humorów. Najpierw mówisz, że ci zależy, a później wszystko niszczysz! - ze złością ubrała płaszcz. - Wychodzę! - trzasnęła za sobą drzwiami.

Mężczyzna stał chwilę mieląc całą sytuację...
- Kretynka zapomniała szalika i czapki... - wymamrotał do siebie, szybko się ubrał i trzasnął za sobą drzwiami.

W mieszkaniu zapadła głucha cisza, a z kuchni niepewnie wychyliła się siostrzenica Mary. Wzięła głęboki oddech próbując się uspokoić. Ale kot, który wskoczył do garnka narobił takiego hałasu, że biedna pielęgniarka o mało nie wyzionęła ducha.

- Wykończę się tutaj...

----------------------------------------------------------------

Sever - I bardzo dobrze, jeden problem z głowy.

Anne - Uważaj stary pryku...

Mary - Annie! Jak ty się wyrażasz?

Sever - Właśnie? I to jeszcze do starszych!

Mary - Ty się zamknij kretynie, bo dobrze powiedziała.

Sever - Aha?! Teraz to ja jestem ten zły?!

Nilme - Pomocy.

Cukier i Marcepan | Severus Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz