× Rozdział IV ×

50 3 2
                                    

Godzina 12:23 lekcja chemii. Pani Walker rozdała wszystkim probówki, w każdej z nich była określona ciecz. Nienawidzę lekcji chemii. Ta baba sama nie wie co mówiła chwile temu, nie nadaje się na nauczycielkę i ciągle podaje nam sprzeczne informacje, a co do tego to znowu wszyscy w klasie spowodowali wybuch gazu o woni zgniłych jajek.

- Wy mnie w ogóle nie słuchacie! - Zaczęła krzyczeć Walkerowa - Zawsze robicie wszystko na opak! Jesteście głupimi bachorami i nic nie potraficie zrobić dobrze! Znowu wszystkim wam wstawie jedynki! Jak tak dalej pójdzie to doprowadzicie do rozpadu naszej gospodarki! Tacy idioci nie powinni być w ogóle dopuszczani do dalszej nauki! Powinniście wszyscy teraz siedzieć w podstawówce skoro nie umiecie słuchać! A...

- Dość! - krzyknęłam pod irytowana i poderwałam się z krzesła - Przecież to Pani od początku dyktuje nam co mamy zrobić, cała klasa robiła wszystko dokładnie z Pani instrukcjami! To nie jest przypadek, że wszyscy robią coś nie tak! Pani nie potrafi zupełnie nic nam wytłumaczyć i ciągle podaje sprzeczne informacje! Może to wcale nie my powinniśmy siedzieć w podstawówce, tylko Pani nie powinna uczyć! - Usiadłam kiedy skończyłam. Przez całą moją przemowę próbówki w całej klasie drgały, zauważyłam to dopiero teraz. One są jak wtedy klamka u mnie w domu i j-jak wtedy na stacji...

Stukanie odbijało się echem w mojej głowie, rozglądałam się po klasie przerażona i zdezorientowana, aż w końcu każda ciecz z probówek jakby zmieszana z inną substancją zaczęła buzować i wypływać, szklane naczynia wybuchły, a ciecze zmieszały się ze sobą. I tak właśnie cała szkoła musiała ewakuować się z powodu trujących oparów.

Gdy wszystko się uspokoiło, a gaz został usunięty zostały nam jeszcze 3 lekcje, które minęły w miarę sprawnie. Osoby z klasy podchodziły do mnie i z podziwem gratulowały, że postawiłam się Walkerówce, od wszystkich dostałam zapewnienie, że jak pójdzie z tym do dyrektora to staną po mojej stronie, mimo, że nikt nie wie co stało się z probówkami...

Wyjątkowo po lekcjach miałam sprawę do załatwienia. Poszłam za szkołę gdzie trójka trzecioklasistów paliła pety co czwartek. Zastałam ich zadowolonych z mojego widoku, co aż mną wzdrygnęło. Dziewczyny w moim roczniku i starsze skarżyły się na próby gwałtu, a chłopcy na pobicia i kradzieże.

Teraz pewnie pomyślicie, że zgrywam bohatera w mojej szkole, ale to nie to. Jeśli chcę być dobrym władcą muszę robić wszystko by moi poddani byli zadowoleni. To zaczęło się w 3 klasie podstawówki i nie mogę tego zakończyć póki całkowicie nie zmienię otoczenia. Jeżeli bym tak zrobiła zniszczyli by mnie. Ale, ale, bo odbiegłam od tego co się dzieje.

Podeszłam do nich z lekkim nie smakiem, wyjątkowo mam wątpliwości co do swojego zwycięstwa. Trójka mięśniaków VS ja... Ale wiem w jaki sposób przenieść ciężar i siłę, żeby poskładać ich, ich własną bronią.

- Cześć chłopcy - przywitałam się grzecznie

- Ohoho, a co Cię tu sprowadza malutka? - spytał najwyższy z nich

- Masz do nas jakąś sprawę? - spytał dość obrzydliwie blondynek

- Przyszłam się tylko trochę rozerwać - zatrzepotałam rzęsami na co najbardziej napakowany z nich odbił się od ściany. Miał czarne włosy, a szluga, którego trzymał zgasił dwoma palcami -wiecie słyszałam, że macie tu samowolkę w znęcaniu się nad młodszymi - dodałam stając pewnie przed brunetem

- Hahaha- zaśmiał się najwyższy, Matt - Co Cię to? - spoważniał - Też jesteś młodsza, kkto wie co byśmy mogli już z Tobą robić - dodał głupkowato i poruszył znacząco brwiami

- Zamknij się Matt - krzyknął czarnowłosy - skoro jesteś tu w sprawie naszej jak to powiedziałaś "samowolki" - tu zrobił cudzysłów w powietrzu - to chyba chcesz zostać tą cała "Panią naszej szkoły" - znowu cudzysłów - więc niestety będziemy musieli obić ci ten piękny ryjek - powiedział z udawanym bólem po czym zaśmiał się zadowolony.

Titanium - Avengers StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz