[ 16 ] epilog

7.7K 498 414
                                    

James złapał małego chłopca za rękę, prowadząc go na parking, gdzie znajdowało się ich auto. Severus szedł obok nich, zdenerwowany patrząc na swój zegarek. Wszyscy trzej byli ubrani w mugolskie garnitury oraz lakierowane buty, co wskazywało na uroczysty cel ich podróży.

- Jesteśmy już spóźnieni - oznajmił Severus, wsiadając na tylne miejsce razem z Harrym, któremu zapiął pasy od fotelika.

- Nie przesadzaj - mruknął jego mąż, odpalając auto. - To tylko kilka minut.

- Co nie zmienia faktu, że- Harry! Mówiłem przecież, żadnej czekolady! - jęknął Severus, wycierając jego buzie, całą ubrudzoną w słodyczu.

- Tata mi dał! - powiedział, uśmiechając się szeroko jakby w ogóle się nie przejął tym, co usłyszał.

- James, chyba ci o tym mówiłem - warknął na swojego męża.

- Ale tak słodko mnie prosił - wytłumaczył się, kierując autem.

Harry był ich biologicznym synem, i choć wydawało się to nierealne, tak właśnie było. Oczywiście − żaden z nich go nie urodził, ale posiadał geny ich obojga. Wszystko stało się dzięki Lily, która − jak sama lubiła to określać − była "żywym inkubatorem".

Chłopiec był kochany, ale dużo przeżył w swoim, dość krótkim, życiu. Gdy miał rok został zaatakowany przez Voldemorta. Opiekunka, która wtedy z nim była została zamordowana, jednak on jakimś cudem przeżył zaklęcie uśmiercające.

Po kilkunastu minutach w końcu dotarli na miejsce. Znajdowali się przed wielkim budynkiem, nad którym widoczny był napis "urząd magicznych związków". Przed nim zauważyli już Syriusza i Remusa, którzy przywitali się z nimi mocnymi przytulasami.

- Ile jeszcze? - zapytał ich James, czując narastające podekscytowanie.

- Są tam już pół godziny więc za chwilę powinni wyjść - wytłumaczył Lunatyk, przygryzając nerwowo wargę.

Czekali jeszcze kilka minut aż z budynku wyszła dwójka osób. Peter i Regulus uśmiechali się do nich, trzymając za ręce, na których błyszczały złote obrączki.

- Gratulacje - pierwszy odezwał się Severus, przytulając ich.

- Tato, czy teraz wujek Regulus i wujek Peter będą mieć dzidziusia? - zapytał Harry, patrząc na niego z nadzieją.

- Jeszcze nie teraz kochanie - odpowiedział za niego młodszy Black − to znaczy Regulus − bo teraz w ich paczce było aż trzech Blacków.

- Oh, okej, poczekam. - Chłopiec nie zraził się odpowiedzią dorosłych i szeroko uśmiechnął, ukazując brak jednej z jedynek.

- Jedziemy? - zapytał się niecierpliwy Syriusz.

- Gdzie jedziemy? - ponownie odezwał się zaciekawiony Harry.

- Do restauracji - wytłumaczył Peter, czochrając jego włosy, które i tak nigdy nie były ułożone. To była rzecz, którą całkowicie odziedziczył po Jamesie. Po Severusie miał czarne oczy i w sumie tylko to bo reszta była wierną kopią drugiego ojca. - Na miejscu spotkamy jeszcze ciocie Lily.

- Aha - odpowiedział chłopiec, chwilę się zastanawiając po czym znowu się uśmiechnął.

- Nie mam pojęcia co kombinujesz, ale nie wygląda to dobrze - mruknął Severus. Wszyscy ponownie skierowali się do aut, mając zamiar jechać na miejsce małej imprezy.

Restauracja wyglądała ładnie od zewnątrz, ale największe wrażenie robiła od środka. Ściany były ciemne a pomieszczenie tylko lekko oświetlone, co tworzyło aurę tajemniczości. I chociaż Harry na początku bał się wejść do pomieszczenia, wszyscy dobrze się bawili, świetując małżeństwo Petera i Regulusa.

***

druga część jest już na moim profilu więc serdecznie zapraszam ❤

edit. 02.05.2024

zapraszam was też do najnowszej książki "nigdy sami". dawno mnie nie było i aktywność spadła, a widzę, że nadal czytacie stare książki więc tylko taka mini reklama.

trzynaście zadań  ও・snamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz