- Dzień Dodry, Zofio - mówisz unosząc dwa złączone palce.
- Odpowiesz mi teraz na moje pytania? - pytam bez przywitania. Siedzę po turecku na ziemi, kiwając się w przód i w tył, zamknięta w białym pokoju i rozmawiając z bezwłosą istotą nie z tej Ziemi. Na co komu przywitania?
- Tak - potrząsasz rękami.
- Wszystkie?
- Tylko te, na które nogę.
Nie mogę rozczytać ani jednej emocji na twojej twarzy. Nie wiem nawet czy odpowiadanie sprawia ci trudność czy jest to dla ciebie łatwe.
- Od jak dawna tu jestem? - zaczynam.
Patrzysz na mnie w bezruchu. Wiem już teraz, że się zastanawiasz nad odpowiedzią. W końcu rozchylasz usta.
- Odkąd tu jesteś Zienia odróciła się... Sieden razy sieden razy.
- Czterdzieści dziewięć dni? - blednę. Wiem, że jestem tu od jakiegoś czasu, ale że tak długo? Moje majtki mają czterdzieści dziewięć dni? Dobrze, że je umyłam zaraz po tym jak się obudziłam i zobaczyłam wiadro wody, które mi dałaś! A co z moją rodziną? Wiedzą, że czasem nie odzywam się nawet miesiąc, bo nie mam zasięgu, albo prądu, ale po takim długim czasie powinni się zacząć martwić! Szczególnie, że zawsze staram się im wysyłać przynajmniej jakiegoś smsa, by wiedzieli gdzie mnie szukać jak zniknę. Muszę zdobyć telefon, by do nich zadzwonić i powiedzieć gdzie jestem.
- Jak daleko jesteśmy od miejsca, w którym mnie znalazłaś? - pytam drżącym głosem.
Znowu się zacinasz.
- H jakiej... Hielkości? - pochylasz się w moją stronę.
- Może w krokach.
- Nie hien jak to tohiedzieć - przyznajesz
- No to... W wielkościach pokoju? Korytarza?
- Nie nogę sthierdzić.
- Mniej niż dziesięć razy dziesięć kroków?
- Około dhadzieścia razy dziesięć razy dziesięć krokóh.
Chwilę zajęło mi obliczenie odległości.
- Dwa kilometry? To... Proporcjonalnie mało - uśmiecham się. Teraz tylko znaleźć telefon.
- Dha kilonetry - strzepujesz dłonie.
- A co zrobiłaś z moimi rzeczami? Miałam takie małe czarne pudełeczko...
- Nan je, ale nie nogę ci go dać.
- Dlaczego? - jęczę. Cały misterny plan legł w gruzach.
- Nie nogę - unosisz przednią wargę wydając z siebie gardłowy charkot.
- A mogę przynajmniej wyjść na zewnątrz i...
- Nie - wzruszasz gwałtownie ramionami - Nusisz tu zostać.
- Na jak długo?
Zacinasz się ponownie. Rozmowa z tobą, takim tempem jest dość irytująca, ale rozumiem, że musisz najpierw zastanowić się nad odpowiedzią, albo nawet poczekać aż odpowiedź przyjdzie do ciebie.
- Jeszcze... Najhyżej sześć razy dziesięć dni.
- Dwa miesiące? Dlaczego?
- Jeśli uznan, ze ta tlaneta jest dodra, trzyjdą inni. Jeśli nie, odlecę. H obu trzytatkach tu nie zostajesz.
CZYTASZ
Od Podstaw
Science FictionJestem osobą, która podbiła wszystkie rekordy zawadzające, chodźby odrobinę, o tematykę kosmosu. Najdłużej byłam w kosmosie. Najdalej od Ziemi. Byłam pierwszą osobą, która poznała obcą cywilizację. Która ożeniła się z przedstawicielem obcej cywili...