Spałam może trzynaście godzin. Chyba. Tak naprawdę nie wiem. Światło nie zmienia się tu nigdy. Rozciągam się i rozmasowuję bolące plecy. Przyzwyczaiłam się już do spania na ziemi, ale nadal jest to nieprzyjemne.
Spokój od razu mnie opuszcza kiedy przypominam sobie, co się stało poprzedniego dnia, że masz mój telefon. Włączony. Aktywny. Masz dostęp teraz do wszystkiego, a ja nie mam pojęcia, co możesz z tym zrobić.
Stres nie jest już tylko dyskomfortem fizycznym, spina się każdy kawałek mojego ciała, każda cząstka mojego umysłu zadaje tylko jedno pytanie "co teraz?". Co zrobisz? Co już wiesz? Trafiłaś w te ciemniejsze strony Internetu, czy włamałaś się do NASA? Wiesz już co to NASA?
Poczucie bezsilności i niewiedzy mnie niszczy. Nienawidzę nie wiedzieć. Nienawidzę kiedy ktoś wie coś, czego ja nie wiem. To uczucie dyskomfortu prześladuje mnie od podstawówki. Kiedy byłam mała i pytałam o coś, a nauczyciele mi odpowiadali "dowiesz się za rok" ledwo powstrzymywałam się od połamania ołówka. Za rok nie będę pamiętać, że mnie to interesowało! Ja chcę tej informacji teraz, a nie za rok!
Nie wyleczyłam się z tego nigdy, ale kiedy byłam starsza i dowiedziałam się co to Internet i książki, było mi o wiele łatwiej znaleźć informacje, które chciałam. Dlatego właśnie stałam się popularyzatorką wiedzy. Mogę spokojnie szukać informacji, które mnie interesują i zarabiać na życie.
Jednak, czego się dowiedziałam przez moje krótkie życie to, że jedyną osobą, która może mi opowiedzieć historię jakiegoś człowieka, jest on sam. Dlatego cierpliwie czekam, aż ty przyjdziesz i powiesz mi, czego się dowiedziałaś, przeglądając mój telefon.
Czekanie jednak się przedłuża. Zaczynam się irytować, machać do kamery, skakać na wszystkie strony, by zwrócić twoją uwagę. Nie przychodzisz. Jedyne co robię, to z siebie idiotkę.
W końcu siadam pod murem i wbijam wzrok w pokój naprzeciwko. Z trudem powstrzymuje się od zwymiotowania. Stres bowiem mnie nie opuścił. Nadal nie wiem, czy zdecydujesz się zniszczyć Ziemię, czy mnie. Nawet nie wiem, która z tych opcji wydaje się bardziej kusząca.
Wtedy pojawiasz się ty.
- Łuna! - rzucam się do szyby.
Ty jedynie unosisz dwa palce.
- Długo stałaś - mówisz tylko.
- Długo? Ile?
- Dziehięć godzin. Zazhyczaj śtisz to cztery.
- Naprawdę?
Strzepujesz ręce. Nie wydajesz się taka jak zwykle. W twoim głosie jest mniej energii, jesteś przygarbiona, ręce, przyciągnięte do brzucha, luźnie zwisające palce. Po prostu wydajesz się, jakby coś z ciebie wypompowało energię.
- Wszystko w porządku? - pytam.
Chwilę milczysz, zastanawiając się, czy możesz mi o tym powiedzieć. W końcu decydujesz się i rozchylasz usta.
- Odlatuję.
Parę sekund zajmuje mi zrozumienie, co to znaczy. Czy tym jednym słowem oznajmiłaś mi, że mój koniec jest bliski? Że już po wszystkim? Że zostawisz Ziemię w spokoju i odlecisz?
- Zaraz... W sensie, że...
- Odchodzę.
- Co?
- Wracan do siedie. Nie tego chciałaś?
Otwieram szerzej usta z niedowierzania. Naprawdę? Już? Koniec historii?
- A co zrobisz... Ze mną? - pytam.
CZYTASZ
Od Podstaw
Science FictionJestem osobą, która podbiła wszystkie rekordy zawadzające, chodźby odrobinę, o tematykę kosmosu. Najdłużej byłam w kosmosie. Najdalej od Ziemi. Byłam pierwszą osobą, która poznała obcą cywilizację. Która ożeniła się z przedstawicielem obcej cywili...