十四

238 15 4
                                    

Changkyun siedział na ławce w ogrodzie różanym patrząc na niewielką fontannę, która była w samym centrum otoczona przeróżnymi rodzajami tego ukochanego przez łowców kwiatu.

Kiedy łowca umiera w powietrzu czuć słodki zapach róż. Dlatego łowcy od zawsze byli otoczeni tym zapachem. Z czasem przyzwyczaili się do niego na tyle że nie zwracali na niego uwagi podczas walki.

W tym wielkim ogrodzie było tyle samo róż ile łowców. Roślina więdła wraz ze śmiercią anielskiego dziecka i właśnie z tego powodu kilka alejek było pełne martwych kwiatów. Całe zjawisko było jednocześnie smutne ale i wyjątkowe.

Im widział swoją różę kilka razy, jej widok nigdy nie dodawał mu optymizmu.

Jego roślinka była mizerna lecz przepiękna. Biała róża z czerwonymi plamami wyglądała jakby ktoś splamił ją krwią. Tylko jego róża tak wyglądała przez co budziła nie małe zainteresowanie. Wszyscy pytali pana Choi'a do kogo ona należy ale ku radości mniejszego on nigdy nie odpowiedział.

Anielski chłopiec usłyszał kroki za sobą, nie miał nastroju na jakąkolwiek rozmowę więc nawet się nie odwrócił. Wpatrywał się ślepo w ostatnią różę w alejce należącej do jego rodziny.

- Changkyun... -usłyszał znany sobie głos, którego brakowało mu lecz nie mógł tego po sobie pokazać.

- coś się stało? - spytał obojętnie chłopiec nadal patrząc przed siebie co zasmuciło wampira.

- możemy porozmawiać?

-właśnie to robimy. -Mruknął Changkyun opuszczając głowe w dół -  dlaczego ? Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?

-nie chciałem żebyś mnie znienawidził. - odparł Lee głosem przesiąkniętym żalem i współczuciem- wiem że powinienem Ci powiedzieć od razu ale wydawałeś się taki szczęśliwy. Nie mogłem zabrać ci tego pięknego uśmiechu czy błysku w oku na mój widok mówiąc że to przeze mnie straciłeś szansę na normalne dzieciństwo. Wiem że ukrywanie tego nie było najlepszą decyzję i w pełni rozumiem dlaczego mnie nienawidzisz.

-Hyung, początkowo chciałem Cię znienawidzić ale...-głos chłopca załamał się a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Wampir na ten widok chciał tylko je zetrzeć i objąć kruche ciałko aniołka żeby nikt więcej nie śmiał go skrzywdzić. - ale nie potrafię. Pokazałeś mi czym tak naprawdę jest szczęście oraz miłość. Może I straciłem normalne dzieciństwo ale zyskałem coś lepszego. Zrozumiałem że nie mogę Cię za to winić, nie mogłeś nic zrobić. Jooheon nie jesteś potworem i nigdy Cię za niego nie uważałem. Już dawno Ci wybaczyłem.

Słowa Changkyun'a spowodowały że sam wampir nie powstrzymywał łez i objął chłopca, który wtulił twarz w jego szyję mocząc słoną substancją jego koszulę. Mógł mu powiedzieć od razu ale czy wtedy chłopiec również by mu wybaczył ? Czy naprawdę by go  znienawidził?

Jooheon'a nurtowało to co by był gdy ale zamiast powinien się cieszyć. Nadal docierały do niego słowa mniejszego.

Changkyun musiał naprawdę być aniołem skoro wybaczył mu to że pozbawił go rodziny. Tej prawdziwej, kochającej rodziny.  Lee nie znał prawdy o rodzinie Im i raczej jej nigdy nie pozna. Od ich śmierci mało kto chce rozmawiać o państwie Im.

Ich beztroską chwilę przerwał głośny dźwięk, który nigdy nie był dobrym znakiem. Obydwoje w szybkim tempie znaleźli się w wielkiej sali gdzie czekali już uzbrojeni łowcy oraz Pan Choi, który że względu na wiek nie mógł już brać udziału w akcjach.

- musimy zaatakować Ul jak najszybciej. Dzikie wampiry znowu próbują zniszczyć nasze siły. Nie możemy już czekać- powiedział siwy mężczyzna - Panie Lee pomoże nam Pan  ?


Co takie zrobili Państwo Im ?

Co wampiry pomogą ?

Czy wszyscy wyjdą z tego cało?


{Wielkimi krokami zmierzamy  ku  końcowi.
Wybaczcie że dzisiaj tak krótko. Następnym razem będzie lepiej. Oby.

Miłego dnia/ słodkich snów} 

Hello Angel {1} [Jookyun]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz