Kim nie miał zamiaru nic mówić. Po prostu zbliżył się twarzą bliżej tej jego, a zszokowany Hao aż rozchylił lekko usta - momentalnie zapomniał o całej złości i bólu. Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie dzieje. I w momencie kiedy niższy zamknął oczy i miało się stać coś, czego nikt by się nie spodziewał, Mingyu zatrzymał się tuż przy jego ustach i uśmiechnął się zadowolony.
Z nie znikającym uśmiechem mruknął niskim głosem do jego ucha krótkie zdanie:
- Nie wiedziałem, że tak na ciebie działam - zaraz po tych słowach odsunął się od niego na tyle, by móc ujrzeć zdziwiony wyraz twarzy Chińczyka, który był w tym momencie nie do przebicia.
Oczywiście chciał coś powiedzieć, chociażby głupio zaprzeczyć, ale palec starszego tuż przy jego ustach mu to uniemożliwił.
- Nic nie mów, wszystko rozumiem - zaczął już odchodzić, a Minghao poczuł jak stopniowo zaczyna w środku wrzeć ze złości. Doskonale wyczuł w jego wypowiedzi tą odrobinę prześmiewczości, która sprawiła, że wszystkie emocje jakie się w nim kumulowały zaczęły z niego wychodzić, jednak w ten negatywny sposób. Odprowadził go morderczym, naprawdę przerażającym, spojrzeniem - mało co para nie uwolniła się z jego uszu dodatkowo.
A przez chwilę nawet myślał, żeby pozwolić mu na wszystko, dosłownie wszystko. Czuł, jak dosłownie zaraz wybuchnie z powodu tej bliskości... Na szczęście wyszło szybko na jaw, że ten po prostu sobie z niego żartuje. Ośmieszył się, ale nie miał zamiaru pozwolić chłopakowi, by długo się nacieszył tym swoim cholernym zwycięstwem. Skoro Mingyu zauważył, jak działa na Xu, młodszy nie powinien się z tego tłumaczyć, bo byłoby to idiotyczne. Postanowił więc rozegrać to inaczej. Bo może... to nie działało tylko w jedną stronę? A nawet gdyby - w sumie szczerze wątpił, że mógłby się podobać Kimowi, skoro jest z jego siostrą, to chyba woli dziewczyny - to i tak czuł, że jego prowokacja na pewno w jakimś stopniu zagra na nerwach drugiego.
I właśnie z tą myślą wrócił do salonu, gdzie siedziała już Yuqi razem z Gyu, który znowu miał ten niewzruszony wyraz twarzy, a na niewielkim stole znajdowała się świeżo przyrządzona kolacja przez dziewczynę.
- Hao, już jest okej? Przecież nie zjadłeś nic niestrawnego, więc nie rozumiem, dlaczego masz problemy z żołądkiem - stwierdziła jego siostra, na co chłopak uniósł brwi w geście nie zrozumienia, ale szybko doszedł do pewnego wniosku. Zabije go kiedyś, był tego pewien.
Starał się jednak na razie o tym nie myśleć, bo w tym momencie miał coś innego w planach. Dlatego machnął tylko ręką na jej słowa i ruszył w ich stronę, by zająć swoje miejsce. Nie miał jednak zamiaru iść na łatwiznę i po prostu usiąść, posługując się swoim "wejściem", więc przeszedł przez całą długość kanapy tak, żeby na początku Mingyu mógł zmierzyć się twarzą z jego tyłkiem - oszczędził jednak już nieco tego widoku swojej siostrze. Kiedy wreszcie znalazł się na swoim miejscu uśmiechnął się, po czym rozpoczął swój posiłek.
A Mingyu przez chwilę po prostu patrzył przed siebie w milczeniu.
×××
- Ktoś ty? - właśnie to pytanie padło z ust Kima, kiedy nie zastał przy stajni samego Yoongiego, a jeszcze nieznanego mu chłopaka, który obdarzył go miłym uśmiechem.
Xu stał bez słowa obok i obserwował całą tą sytuację z małym zainteresowaniem. Bardziej interesującą rzeczą w tej chwili okazała się być ta nieszczęsna mrówka, która próbowała sama przenieść mały odłamek drewna do swojego mrowiska.
- Jestem Junhui - podał mu dłoń, a jego mimika twarzy nie zmieniła się nawet na ułamek sekundy.
- Będzie mnie zastępował przez jakiś czas - dokończył za niego Min, który po tym komunikacie uniósł swoją rękę delikatnie w górę. - Jakbyś nie zauważył, mam problem z nadgarstkiem - z łatwością dało się spostrzec bandaż.
CZYTASZ
ᴠɪʟʟᴀɢᴇ ➴ 𝚐𝚢𝚞𝚑𝚊𝚘
FanfictionMinghao po wiecznym imprezowaniu i olewaniu nauki oblewa maturę. Jego ojciec postanawia wysłać go za karę na wieś do swojej byłej żony. Tam poznaje chłopaka, któremu musi przymusowo pomagać w stajni. ❝ 𝒉𝒐𝒘 𝑰 𝒉𝒂𝒕𝒆 𝒚𝒐...