#12

69 9 0
                                    

Po tej rozmowie Minghao długo milczał i zdawał się być myślami zupełnie gdzie indziej niż powinien. To zachowanie sprawiło, że Vernon zaczął mieć wyrzuty sumienia. Oczywistą rzeczą było to, że myślał, iż chłopak nie jest w humorze, bo opuścił go na dwie godziny lub nawet dłużej. Przez myśl mu nie przeszło, że mogło tutaj chodzić o sprawy sercowe.

W końcu minęło trochę czasu, aż doszło do godziny 16.00, gdzie Mingyu odezwał się z inicjatywą, by resztę dnia Chińczyk spędził z Hansolem, a on i Yuqi wybiorą się już do domu. Niby było to niespodziewane i można było się nad tym długo zastanawiać, ale Xu nawet odpowiadała taka kolej rzeczy. Chciał porozmawiać ze swoim przyjacielem tylko w cztery oczy.

Chwe pożegnał się z tą dwójką, a kiedy chciał się odwrócić do Minghao, został już przez niego pociągnięty. Jeszcze chwila, a zakończyłoby się to jego glebą na ziemię. Nie pytał jednak o co może chodzić, czekał cały czas aż chłopak sam wytłumaczy swoje zachowanie. Zatrzymali się dopiero przy ławce, na którą od razu został pociągnięty. Spojrzał na niego ostrożnie, gdyż już wcześniej wyczuł, że Hao jest poddenerwowany. Widocznie bardzo mocno musiał się na niego wkurzyć. Już chciał go przeprosić, ale ten mu to uniemożliwił.

- Słuchaj - patrzył uparcie w swoje dłonie, którymi ciągle się bawił, ciężko było mu się skupić. - Jak byś zareagował, gdyby Joshua wyznał ci miłość?

Vernon w tamtej chwili mało co nie zakrztusił się własną śliną. - Że co??? - nie tego się spodziewał, naprawdę. 

- Chodzi mi o wyznanie miłości przez osobę tej samej płci, Joshua to tylko przykład.

Okej, potrafił to zrozumieć, ale czy musiało paść akurat na Jisoo? Poczuł się przez to bardzo niekomfortowo, ale lepiej oszczędzić szczegółów. Poza tym, skąd w ogóle takie pytanie?

- Ja... Hm, no cóż - podrapał się po głowie, głęboko się zastanawiając nad odpowiedzią. - Myślę, że to nic złego? To normalne, że ktoś kogoś lubi, w ten czy inny sposób. Nawet jeśli to też chłopak - nawet poczuł dumę ze swojej wypowiedzi.

Minghao aż musiał na niego spojrzeć, by upewnić się, że to co mówi jest szczere i prawdziwe. W gruncie rzeczy było, z łatwością dało się to wyczuć. Chwe też nie był osobą, która takie słowa by rzuciła na wiatr. - Więc... - na nowo wlepił wzrok na swoich spoconych dłoniach. - To normalne, że dwóch chłopaków czuje do siebie to samo?

- Minghao?

- ... - zamilkł, zaciskając nerwowo usta w wąską linię.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - nie brzmiał złośliwie ani żartobliwie w tym momencie, jego głos był wypełniony spokojem, jak i troską.

- Nie, po prostu... ktoś mi wyznał uczucia i nie mam pojęcia co teraz zrobić.

Przytaknął, rozumiejąc teraz do czego zmierzał wcześniej. Chwilę spędzili w ciszy i w końcu postanowił mu jakoś z tym pomóc. - Cóż, na początek musisz zadać sobie jedno ważne pytanie - oparł się plecami o ławkę, a ręce skrzyżował na piersi. - Czy czujesz względem tej osoby to samo?

To dopiero początek, a już był w kropce. Co miał niby odpowiedzieć? Sam nie wiedział, kompletnie nie wiedział jakie mieć do tego podejście, a przede wszystkim co czuć.

- Ja... Nie wiem... Może trochę? - westchnął z frustracją. - A może nawet bardziej, tylko jedna rzecz nie pozwala mi myśleć w ten sposób - wyrzucił to w końcu z siebie, nie potrafiąc znieść tej ciągłej ucieczki od prawdy.

- A co jest tą rzeczą?

- Fakt, że z tą właśnie osobą jest moja siostra - spojrzał na niego poważnie, a Vernona na moment wcięło.

- Czyli... Oh - zdawał się już wszystko rozumieć, a może prawie wszystko. - Czekaj, dlaczego wyznał ci uczucia, skoro jest z Yuqi? Koleś bawi się na dwa fronty, czy jak?

- On do niej nic nie czuje, znaczy, traktuje cały czas jak przyjaciółkę - Minghao nie zakończył na tym swojej wypowiedzi. Musiał objaśnić przyjacielowi parę spraw, w tym to, że zna się z Mingyu od małego i że stracił pamięć, co było powodem opuszczenia domu rodzinnego.

Ta rozmowa toczyła się jeszcze przez bardzo długi czas. Hao ostatecznie jednak wiedział, że nic nie zacznie w tym kierunku, dopóki Mingyu nie odważy się powiedzieć jego siostrze na czym ta stoi.

Nie zdawał sobie sprawy, że Kim dlatego właśnie postanowił wrócić wcześniej do domu.

×××

- Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać - zaczął Mingyu, kiedy zmierzali w stronę postoju taksówek. Miał zamiar zaczekać z tym do wieczora, ale czuł, że nie ma sensu już tego odkładać. Ta rozmowa wisiała w powietrzu od dłuższego czasu. 

Yuqi nic nie powiedziała, czekała po prostu aż ten przejdzie do rzeczy. Zatrzymała się jednak, kiedy chłopak chwycił ją za obie ręce i spojrzał jej głęboko w oczy.

- Jesteś dla mnie bardzo ważna - zaczął na spokojnie, ale dało się odczuć, że jest z lekka zdenerwowany. - I uwierz mi, miałem nadzieję, że poczuję coś więcej, ale kiedy pojawił się on...

- Mingyu, daruj sobie - uśmiechnęła się smutno i odsunęła jego ręce od tych swoich. To sprawiło, że chłopak poczuł zagubienie. - Ja się już domyśliłam. Myślisz, że przez ten cały czas niczego nie zauważyłam? - westchnęła, a kiedy ten otwierał na nowo usta, kontynuowała. - Łudziłam się, jak idiotka, że jednak zrodzi się między nami jakieś poważne uczucie. Ale to moja wina, sama się w to wkręciłam, więc nie powinieneś czuć się winny, bo przecież już na starcie mi powiedziałeś, że widzisz we mnie bardziej siostrę niż partnerkę - spojrzała w bok, nie potrafiąc już dłużej utrzymać z nim kontaktu wzrokowego. - W końcu nadeszła ta chwila, kiedy chcesz mnie zostawić, ale wolę tego nie usłyszeć z twoich ust. Wystarczy, że jestem tego świadoma - tak jak z początku jej głos był przepełniony smutkiem, tak pod koniec można było wyczuć z jej strony złość. - Uwierz mi, że żadna dziewczyna nie chciałaby usłyszeć, że jej chłopak leci na jej brata, a nie na nią - spojrzała jeszcze na niego na moment i powiedziała. - Mam do ciebie jedynie żal o to, że nie byłeś ze mną szczery - po tych słowach ruszyła już dalej, a milczący przez ten cały czas Mingyu wybudził się w końcu z dziwnego transu.

Był skończonym idiotą. Nie tak sobie to planował, ale odkąd wrócił Minghao nic co go otaczało nie było tak samo ważne jak on. Był po prostu zaślepiony i nie widział, że przez to zaślepienie rani Yuqi. Nie miał zamiaru tego tak zostawić, on też chciał powiedzieć jej parę słów, więc dogonił ją, kiedy ta już prawie przechodziła przez pasy. 

 - Zaczekaj - chwycił ją za rękę i odwrócił w swoją stronę. Już chciał zacząć długi monolog, ale widok zapłakanej twarzy dziewczyny uderzył w niego tak mocno, że był w stanie wydusić z siebie tylko jedno słowo. - Przepraszam.

- Skończ i mnie już zostaw - nie chciała tego słuchać, wyszarpnęła mu się, chcąc iść dalej.

Nie zwróciła jednak uwagi na czerwone światło i nadjeżdżający samochód - nie to co Kim, który w ogóle nie myśląc, od razu zareagował i odepchnął ją na bok.

To były sekundy bólu, przed zupełną utratą przytomności, zdołał jeszcze usłyszeć płaczliwy krzyk Yuqi. 

Czy to był czas, by zapłacić za swoje złe postępowanie?

ᴠɪʟʟᴀɢᴇ ➴ 𝚐𝚢𝚞𝚑𝚊𝚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz