Minghao był w niemałym szoku, kiedy wrócił do domu i napotkał wielką panikę w nim panującą. Yuqi znajdowała się prawdopodobnie w najgorszym stanie - trzęsła się, a jej twarz była cała mokra od łez. Yutian w pośpiechu próbowała połączyć się z kimś telefonicznie, a co do Junsu - nie było po nim śladu.
Nikt nie raczył mu wytłumaczyć co się dzieje, więc sam postanowił działać. Podszedł do swojej siostry, by chwycić ją za ramiona. Miał nadzieję, że tym samym spojrzy na niego i się otrząśnie w jakiejś mierze.
- Proszę, powiedz mi co się stało i dlaczego obie jesteście na skraju załamania nerwowego - mówił spokojnie, by do niej dotrzeć, ale dziewczyna była zdolna jedynie do pokazania mu bluzy, którą trzymała w swoich dłoniach.
Ta bluza ewidentnie należała do Mingyu i w tamtym momencie chłopak zaczął mieć pewne obawy. Ale poczuł bardziej zmieszanie niż strach. Słowa jego matki jednak pogorszyły sytuację.
- Yoongi.., - starała się opanować i mówić stabilnym głosem, ale z trudem jej to wychodziło. - Mingyu miał wypadek. Podobno wiozą go do tego samego szpitala gdzie jesteś ty na obserwacji. Proszę, dowiedz się co z nim jest, a ja będę w ciągu pół godziny - jeszcze przez chwilę rozmawiała z mężczyzną w pośpiechu, ale Minghao już tego nie słuchał, gdyż poczuł jakby w jednej chwili wszystko się zawaliło.
Mingyu w szpitalu? Wypadek? Jak?! Przecież jeszcze niedawno rozmawiali i wszystko było w porządku. Nawet nie przeszło mu przez myśl, że to jakieś żarty, stan Yuqi i Yutian, do tego ten telefon, był zbyt przekonujący w kwestii prawdy. Czuł, że denerwuje się coraz bardziej, że zaraz sam nie wytrzyma i wpadnie w panikę, ale musiał zachować spokój. Tylko on się jeszcze trzymał.
Czując w sobie siłę wypuścił na szybko powietrze przez usta i zabrał się do działania. Pomógł siostrze wstać z kanapy i razem ze swoją rodzicielką wyszli pospiesznie z domu, a następnie wsiedli do samochodu.
Chciał być już w szpitalu. Niestety droga niewyobrażalnie się dłużyła, a to sprawiło, że w głowie Xu pojawiało się jedynie więcej myśli i najgorszych scenariuszy. A co jeśli już go nie zobaczy? Nie miał pojęcia w jakim jest stanie, a nie chciał sobie wyobrażać, że mógłby go stracić na zawsze.
Błagał o to, by Mingyu z tego wyszedł.
Dopiero co zrozumiał swoje uczucia, a on tak nagle chciał go opuścić?
Pokręcił szybko głową, by przestać o tym myśleć, ale łzy same mu się cisnęły do oczu.
×××
Był pierwszym, który opuścił pojazd. Zaczął biec ile sił miał w nogach w stronę wielkiego budynku, do którego bez problemu udało mu się wtargnąć. Nie zaczepił jednak kobiety przy recepcji, a zaczął od razu szukać Yoongiego. Znalazł go dopiero na drugim piętrze przy dystrybutorze z wodą. Min mało się nie oblał przez nagły atak ze strony Chińczyka. Chwycił go bowiem za ramię i odwrócił szybko w swoją stronę.
- Gdzie on jest?! W tej chwili masz mi powiedzieć! - krzyknął roztrzęsiony, a jego oczy już od dłuższego czasu miały ograniczoną widoczność z powodu zamglenia.
- Hej, tylko ze spokojem - sam nie wyglądał na zbytnio spokojnego, ale starał się być opanowanym. Nerwy w niczym tutaj i tak by nie pomogły. Przeczuwał jednak, że te słowa nie przekonają go i nie mylił się.
- Jak mam się uspokoić??? Masz mi powiedzieć gdzie jest!
- Minghao - wypowiedział jego imię bardzo wyraźnie, by wreszcie pozwolił mu mówić. - Zaraz będę rozmawiał z lekarzem, możesz poczekać ze mną. Wszystkiego się dowiemy - położył dłoń na jego ramieniu i uśmiechnął się delikatnie, jakby na przymus. - Pójdę dla ciebie po herbatę, a ty usiądź - wskazał na krzesła, po czym oddalił się.
CZYTASZ
ᴠɪʟʟᴀɢᴇ ➴ 𝚐𝚢𝚞𝚑𝚊𝚘
FanfictionMinghao po wiecznym imprezowaniu i olewaniu nauki oblewa maturę. Jego ojciec postanawia wysłać go za karę na wieś do swojej byłej żony. Tam poznaje chłopaka, któremu musi przymusowo pomagać w stajni. ❝ 𝒉𝒐𝒘 𝑰 𝒉𝒂𝒕𝒆 𝒚𝒐...