Minęło parę dni, atmosfera w domu była o wiele luźniejsza i przyjemniejsza niż wcześniej. O niczym już nie myślał, poprzednie wydarzenia, których nie wspominał dobrze, poszły w zapomnienie. Nie było co się nimi ciągle przejmować. Pomimo tego, że między Mingyu a Yuqi zaistniał niewytłumaczony konflikt, tak teraz było już wszystko w porządku, więc i tym Minghao nie zawracał sobie głowy. Ale zawsze jest jakieś "ale". Mingyu nadal nie zmienił zachowania wobec niego. Przy każdej możliwej okazji, gdzie byli sami, obdarowywał go małymi pocałunkami, ale zdarzały się i te większe... Raz nawet dłoń starszego pozwoliła sobie chwycić go za tyłek. Czy powinien czuć się molestowany??? Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie protestował. Akurat kiedy przechodził przez korytarz, zaczepiła go jego rodzicielka.
- Minghao, ktoś do ciebie - powiedziała rozbawionym tonem, co spowodowało, że uniósł brwi. Po tym jak Yutian wskazała na drzwi wejściowe, zrozumiał, że to na zewnątrz ktoś na niego czeka. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszył naprzód. Jakie musiało być jego wielkie zdziwienie, gdy okazało się, że nikogo tam nie ma. Rozejrzał się zdezorientowany w obie strony, ale nadal było pusto. Zanim jednak zdążył zamknąć drzwi, usłyszał czyjeś chrząknięcie. Momentalnie spojrzał w dół i doznał jeszcze większego szoku niż przed chwilą. Tuż przy nim stał dzieciak, który miał niezadowolony grymas na twarzy, ręce skrzyżowane na piersi, a na dodatek tupał nogą przez swoje zniecierpliwienie. To nie był byle jaki dzieciak, to był Kyungsoo.
- Hej mały, co ty tutaj robisz? - ukucnął przy nim, a na jego ustach szybko zagościł miły uśmiech. Chłopiec już od samego początku skradł jego serce, więc cieszył się, że mógł go znowu zobaczyć.
- Wiedziałem, że zapomniałeś - fuknął.
Zapomniał? O czym? Popadł w głębokie przemyślenia, by zrozumieć co ten ma na myśli, ale... no nie wyszło. - Ale o czym? - podrapał się po karku, za nic nie potrafił sobie przypomnieć.
Soo wyciągnął w jego stronę otwartą dłoń i z rumieńcem na twarzy wyjaśnił. - Obiecałeś cukierki...
Zamilkł, wpatrując się w jego rękę i dopiero po chwili wszystko zrozumiał. - No tak! - wyprostował się. Jak mógł o tym zapomnieć, zrobiło mu się strasznie głupio z tego powodu. Ale teraz nie czas na dołowanie się, miał problem - skąd weźmie jakieś słodycze? Obiecał mu cukierki, nie zważając na to, czy faktycznie będzie w stanie je zdobyć. To było tak bardzo nieprzemyślane... - Zaczekaj tutaj, dobrze? - posłał mu zdenerwowany uśmiech i szybko pobiegł do kuchni. Zaczął przeszukiwać każdą jedną szafkę w pomieszczeniu, zaglądał we wszystkie miejsca, były w tym takie jak mikrofalówka, zlew, a nawet zmywarkę. Był pod wpływem paniki, proszę go zrozumieć. Wszędzie było pusto. Ostatecznie nie zostało mu nic innego, jak tylko się poddać, ale wtedy usłyszał za plecami chrząknięcie. Odwrócił się za siebie i wtedy ujrzał ponownie swoją matkę, która trzymała w uniesionej ręce siatkę ze źródłem jego poszukiwań.
- To tego szukasz, mam rację? - na jej ustach gościł miły uśmiech, a widząc Minghao, który energicznie kiwa głową, zaśmiała się. - Weź je i zanieś w końcu temu biednemu chłopcu - podała mu małą siatkę i już go nie było.
Na całe szczęście Kyungsoo odszedł zadowolony, więc młody Chińczyk nie musiał już się przejmować ich długiem. Stał sobie w drzwiach i obserwował oddalającego się chłopca, aż w jego głowie zapaliła się pewna lampka, czerwona lampka... Przez to, że przypomniał sobie o swoim małym przyjacielu, przypomniał sobie również o Junhuiu. Przecież jemu też wisiał przysługę, w przyszłości na pewno utopi się w długach, był tego pewien. Ta sprawa była poważniejsza niż te marne cukiereczki, tu już chodziło o coś konkretnego. Tylko jak on przekona Yoongiego? Wolał jednak jeszcze tego dnia o tym nie myśleć.
CZYTASZ
ᴠɪʟʟᴀɢᴇ ➴ 𝚐𝚢𝚞𝚑𝚊𝚘
FanfictionMinghao po wiecznym imprezowaniu i olewaniu nauki oblewa maturę. Jego ojciec postanawia wysłać go za karę na wieś do swojej byłej żony. Tam poznaje chłopaka, któremu musi przymusowo pomagać w stajni. ❝ 𝒉𝒐𝒘 𝑰 𝒉𝒂𝒕𝒆 𝒚𝒐...