Otworzyłam oczy.
Leżałam w sypialni. Bartka nie było obok.
Wstałam. Okazało się szybko, że Bartka nie było w domu.
Przywitałam Crossa. Ogarnęłam poranną higienę. Bartka ciągle nie było.
Zaczęłam rozpakowywać walizki. Widziałam, że Tony do mnie pisze.
Byłam w sypialni i przy muzyce rozpakowywałam rzeczy.
Nagle poczułam rozgrzane dłonie na mojej talii.
- Nie sądziłem, że tak wcześnie wstaniesz-szepnął mi do ucha chłopak
-No widzisz. Gdzie byłeś?I która wogóle godzina?-zapytałam. Odwróciłam się do niego.Pocałowaliśmy się.
-Byłem w QQ, potrzebowali pomocy z czymś. Jest jakoś po 10. Dużo jeszcze ci zostało?-zapytał.
-Już kończę, daj mi 15 minut
-Zrobię śniadanie-powiedział. Wyszedł.Skończyłam rozpakowywanie. Wzięłam testy i papiery od lekarza. Schowałam je za siebie.
Wyszłam z sypialni. Zdenerwowałam się dopiero gdy zobaczyłam go robiącego jedzenie.
Obserwowałam go przez chwilę. W końcu zaczął nakładać. Odłożyłam rzeczy na łóżko w salonie, tak aby nie było widać.
Usiadłam do stołu. Bartek położył talerze. Zaczęliśmy jeść. Jedliśmy, a ja stresowałam się coraz bardziej.
Stres. Tak okropny stres. Bartek zaczął zauważać.
-Pyszne-powiedziałam
-Coś się stało?-zapytał.
- Nie-powiedziałam. Akurat skończyliśmy jedzenie. Zebrałam naczynia. Włożyłam je do zmywarki.Bartek podszedł do mnie. Przytulił mnie.
-Widze, że coś nie gra-powiedział.
-Masz rację-powiedziałam.
- To co się stało?-zapytał.Podeszłam do kanapy. Dawaj Amelka.
- Tak cholernie boję się ci o tym powiedzieć. Ale muszę. Powinnam-powiedziałam. Miałam łzy w oczach
-To znaczy?- nie wiedział co jest grane. Podszedł do mnie. Podałam mu te testy, papiery.-Jestem w ciąży-powiedziałam. Parę łez spłynęło po moich policzkach.
Nie wiedziałam, czy to nie jest nasza ostatnia rozmowa. W końcu może mnie zostawić.
On patrzył na papiery. Usiadł na kanapie. Mój stres nie miał granic.
-Naprawdę?-zapytał nadal patrząc w papiery.
- Tak. Wiem, pewnie nie chcesz mnie teraz. Dziecko w końcu nie miało narazie miejsca w naszym związku-powiedziałam. Bartek wstał. Odłożył te rzeczy na stoliku.-Nie żartuj. To tak serio?Naprawdę jesteś w ciąży?-zapytał po raz kolejny.
- Tak. Na serio-powiedziałam. Łzy spływały mi po policzkach.-Ej nie płacz-powiedział do mnie. Wstał i mnie przytulił.
-Ale to nie było planowane-szepnęłamOn głaskał mnie ręką po głowie.
- Wiem. Ale to moje dziecko, tak?
-Myślisz, że bym Cię zdradziła?
- Nie. Ale pytam po prostu
-Oczywiście, że twoje-Ej damy radę, spójrz na mnie-powiedział. Podniosłam głowę.
- Co prawda, to nie było planowane. Ale jest,zdarzyło się. Teraz damy radę, razem. No pomyśl, mały ja
-Albo mała ja
-Pewnie będzie tak piękna jak jej mama. Nie płacz, to nie koniec świata. Mamy siebie, damy rade-uspokajał.-Nie zostawisz mnie?-zapytałam
-Oczywiście, że nie-powiedział.Wiedziałam, że nie był bardzo zadowolony. W końcu nie było tego w planach.
Ale mimo wszystko byłam mu wdzięczna, że mnie nie zostawi.
-Chodź, usiądziemy i może coś obejrzymy?-zapytał
- Tak-odpowiedziałamOczywiście później rozmawialiśmy o dziecku i o tym co właściwie zrobimy. Byłam spokojniejsza. Właściwie to nie spodziewałam się takiej reakcji Bartka. To nie było jak w filmie, że nagle robi mi awanturę, albo ucieka, albo coś innego. Było fajnie.
