Furia

788 8 0
                                        

Od dawna wydawały mi się dziwne te Jasiowe rysunki. Nagle zaczął wszędzie rysować penisy. Ten pierwszy w szkole, którego ozdobił listkami i wszyscy myśleli, że to drzewo. Potem te w zeszycie od matmy, za co mu przylałem. Do teraz jeszcze boli mnie tyłek, gdy wspominam to lanie kablem, jakie otrzymałem wtedy od ojca. 

I teraz... dałem mu nowy szkicownik, porządne pastele dla artystów, a on maluje czerwonego penisa wśród liści...

Gdy mi go pokazał, mówiąc o panu w krzakach, nagle zrozumiałem. Poczułem, że ogarnia mnie gniew. Przestałem myśleć.

- Zabiję gnoja! – wrzasnąłem! – Zabiję gnoja!

W amoku sięgnąłem po scyzoryk do szuflady biurka. Prezent od ojca. Nada się. Zabiję tego gnoja! Zapomniałem, że stoję cały czas goły. Chciałem jak najszybciej pobiec i dorwać tego zboczeńca. Nawet nie myślałem, że już jesień, zimno, popołudnie, kawał drogi do szkoły, w której nie ma dzieci, więc pewnie i tego zboczeńca też. Tylko jedna myśl mi rozsadzała czaszkę: ZABIJĘ GNOJA!

Zbiegłem z nożem na dół. Czerwona mgła zaczęła zacierać mi obraz. Serce waliło jak po sprincie na setkę. Skakałem po trzy stopnie w dół. Cud, że się nie potknąłem i nie skręciłem karku.

- Zabiję gnoja! Zabiję!

Ojciec zerwał się z kanapy. Widziałem go bardzo słabo. Gęsta czerwona mgła zasłaniała mi wszystko. Łomot serca zagłuszał inne odgłosy. Próbowałem ominąć ojca i wybiec na dwór, ale mnie złapał za rękę z nożem. Wykręcił tak silnie, że puściłem. Scyzoryk spadł na podłogę.

- Puszczaj mnie! Zabiję gnoja! Zabiję!

- Uspokój się! Natychmiast! – Rzucił mnie na kanapę.

- Zabiję gnoja! – Zerwałem się. – Nie daruję! Zabiję!

Złapał mnie i rzucił na kanapę raz jeszcze. Próbowałem się wyrwać, ale był silniejszy. Przykrył mnie sobą i przytrzymał jak profesjonalny zawodnik zapasów.

- Puszczaj! Zabiję gnoja! – usiłowałem się wyrwać, ale trzymał za mocno. Po kilku minutach szarpaniny straciłem siły. Oklapłem. Czerwona mgła sprzed oczu zeszła, ale nadal nie widziałem wyraźnie. Ciężko oddychałem.

- Zabiję gnoja! – wydyszałem.

Bez słowa podszedł do telewizora, odłączył gruby kabel od zasilania, złożył w pół i wrócił do stołu.

- Przez miesiąc na dupie nie siądziesz! A potem powtórzę! Wybiję Ci z głowy raz na zawsze! W dupie mam twoją pełnoletność!

- W dupie to mam! – Odwrzeszczałem. Poczułem, że furia narasta. Czerwona mgła przed oczami zaczęła gęstnieć. – Zabiję gnoja! Najwyżej będziesz miał syna w więzieniu! Ale zabiję! Nie daruję!

- A drugiego w grobie! Zdurniałeś do reszty, aby rzucać się z nożem na brata?

- Na jakiego brata? – Zdziwiłem się. Otrzeźwiły mnie nieco jego słowa. Coś było nie tak. – Co ty bredzisz, ojciec? Przecież to nie Niko...

- Jaki Niko? Jesteś tak wściekły, że braci nie rozróżniasz? Jasia chciałeś zabić!

Oklapłem na kanapę. Dwa głębokie wdechy. Coś ojciec nie łapie...

- Jak Jasia? Co ty?

- Zbiegł przed chwilą, gdy wrzeszczałeś, że go zabijesz. Zawołał, że go gonisz z nożem, bo masz małego ptaszka i uciekł w samej koszuli na dwór.

Jasio uciekał przede mną? A faktycznie, nie ma go tu nigdzie...

Dwa głębokie wdechy.

- Poczekaj, tato, wszystko wytłumaczę!

Jasiu [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz