Rozdział 2 - Troja jest tylko jedna (Priam)

65 10 78
                                    

Witam serdecznie w kolejnym rozdziale.

Jak zapowiedziałam, dziś zapoznamy się Priamem. Tworzenie tej części zajęło mi trochę czasu. A przy okazji zorientowałam się, że pisanie z punktu widzenia Trojan jest dla mnie większym wyzwaniem niż pisanie z punktu widzenie Greków. Aż chciałoby się powiedzieć, że ci pierwsi są bardziej skomplikowani wewnętrznie od drugich i stąd ten problem. :D Ale nie, nie będę aż tak uogólniać i schematyzować.

Pisząc, starałam się trzymać mitologii, jednak w niektórych momentach popłynęłam z interpretacją na tak zwane szerokie wody fantazji. Nie chcę spojlerować, dlatego więcej już nie napiszę. Zapraszam do czytania.

I jeszcze tylko jedna uwaga techniczna. Jeśli przy jakichś wierszowanych fragmentach nie podaję autora, to znaczy, że są to moje własne wypociny. ;)


***

Gdzie Skamandra wody płyną

nad szeroką tą równiną

gdzie mej duszy jest ostoja

wznosi swoje mury

Troja


Priam uważał, że Troja jest największą miłością w jego życiu.

I ta – rosnąca z każdym rokiem – fascynacja nie dorównywała żadnej innej.

Czuł ogromny pociąg do kobiet, lecz było to tylko pożądanie fizyczne. Z prawdziwą miłością nie miało nic wspólnego. Szczególnym uczuciem darzył jedynie swą żonę, Hekabe. Wprawdzie świadomie ofiarował jej miłość i szacunek, lecz nigdy nie dopuścił do tego by myślała, że jest tą jedyną. Wciąż szukał romantycznych przygód, a ich pokłosiem były dzieci, rodzące się w kolejnych miesiącach oraz latach. Synowie i córki, których nawet nie próbował się wypierać.

Tak więc – kobiet było wiele.

A Troja – tylko jedna.

Za to ojciec Priama, Laomedont, nie cenił sobie ani miasta, którym rządził, ani kobiet. Jedyne czego pragnął, to powiększanie własnego stanu posiadania. Był zbieraczem. Magazynował wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. I nigdy nie pozwolił wydrzeć sobie rzeczy, które zdobył i postrzegał jako własne.


***

Gdy Laomedont objął tron po swoim ojcu, Ilosie, Troję nawiedziło trzęsienie ziemi. Zniszczeniu uległa część miasta, z głuchym hukiem runęły stare mury.

Król podszedł do problemu rzeczowo i z rozsądkiem. Zatrudnił Ajakosa z Eginy, który znał się na budownictwie i obiecał naprawić szkody. Oczywiście za odpowiednią opłatą.

Po pewnym czasie okazało się, że pracy jest dużo a ekipa tylko jedna. Tymczasem król marzył o nowych, mocnych murach jakich nie było nigdzie na świecie.

I wtedy zgłosili się kolejni dwaj budowniczy.

Starszy był postawny i czarnowłosy, oczy miał koloru morskiej wody. Drugi zaś nieco młodszy, smukły, jasnowłosy i niezwykle piękny. Onieśmielał każdego, kto odważył się na niego spojrzeć. Priam był wtedy dzieckiem, lecz do dziś pamiętał przeraźliwie niebieskie tęczówki nieznajomego i jego chłodne, niemal hipnotyczne spojrzenie.

– Zbudujemy te mury na nowo – rzekł starszy z mężczyzn. Głos miał chropowaty i niezbyt przyjemny. – Będą tak mocne, jak sobie życzysz, królu.

– Jak się zwiecie? – zapytał Laomedont.

– Mnie zwą Posejdonem, a to jest Apollo.

Król cofnął się, po czym pokręcił z niedowierzaniem głową. Jednak nie skomentował tego, co usłyszał. Chwilę później wziął głęboki oddech i zaczął ustalać szczegóły.

Trojańskie opowieściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz