Od kilku dni czuje sie jak gówno, dysforia mnie zżera, a wszystko przytłacza.
Dlaczego do cholery musimy bać się być sobą?
Dlaczego mamy bać się braku akceptacji ze strony rodziny?
Dlaczego musimy udawać kogoś kim nie jesteśmy?
Dlaczego za każdym razem nazwanie nas kimś kim nie jesteśmy tak bardzo boli?Ale przecież jesteśmy chorzy co nie?
To że nie czujemy się płcią biologiczną jest chore, prawda?
Jakbyśmy jeszcze mieli jebany wybór kim jesteśmy.
Mam wrażenie że matka już nawet zapomniała o moim coming ouci'e.Czemu nie potrafimy się chociaż postarać zrozumieć siebie nawzajem?
Ludzie są dziwni. Niszczymy siebie i innych nieraz nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Dlaczego mamy milczeć o naszych poglądach, bo boimy się rekacji innych?
Czemu niektórzy dziwią się czemuś, co jest normalne?