Rozdział 10

13 4 0
                                    

Do przyjazdu autobusu już się nie odzywali. Kiedy wsiedli, poszli do tyłu i siedli pogrążeni w ciszy. Odwróciła głowe do okna, obserwując okolice. Przez całą droge patrzy na nią. W głowie w dalszym ciągu miał pytanie kim ty jesteś?

***

- To idziemy najpierw do spożywczego by kupić coś do jedzenia - powiedział kiedy wysiedli
- Jak to najpierw?
- Mówiłem, że mam trochę do załatwienia
- No tak... - stanęli przy pasach czekając na zielone światło. Rozejrzała się wkoło. Wszędzie widziała twarze, samochody, rodziny z dziećmi
- Moge o coś zapytač? - spytała go, kiedy przechodzili przez pasy
- Hm?
- Powiedz mi... czemu mieszkasz sam? - zatrzymał się - Powiedziałam coś nie tak...?
- Nie tylko... Eh po prostu mieszkam sam i tyle
- Ale...
- Nie drąż więcej tego tematu, ok? - odburknął, włoży ręce do kieszeni i poszedł w kierunku sklepu
- Ok... - ruszyła za nim. Nie sądziłam, że temat rodziny jest dla niego taki wrażliwy... Ciekawe co się stało...?
Wziął koszyk. Podszedł do półki z nabiałem. Poszła w jego ślady
- Przepr...
- Po prostu nie zaczynaj tematu moich rodziców, dobrze? Jeśli chcesz wiedzieć co się stało daj mi czas... Kiedyś ci powiem
- Dobrze.... Poczekam aż będziesz gotowy mi opowiedzieć....
- Dziękuje- uśmiechnął się, odwzajemniła ten gest

*W tym samym czasie*

Stali właśnie na stacji benzynowej, kiedy zadzwonił telefon. Spojrzawszy na wyświetlacz, odebrał
- Halo?
- Macie ją?
- Yyyy... Dalej szukamy...
- To szukajcie jej póki jest czas!!! Za chwile może być za późno!! Ta smarkula już była pewnie na policji i tylko czekać aż nas wszystkich zgarną....
- Znajdziemy ją, szefie... Mamy wszystko pod kontrolą
- Jakbyście mieli nie pozwolili byście jej uciec!!! - chwila przerwy - Jak wam się uda ją namierzyć, dajcie znać. Wyśle chłopaków by przywieźli dziewczynę - rozłączył się
- Ygh... Pieprzona mała żmija...
- Co jest? - spytał drugi niższy wracając ze sklepu
- Szef dzwonił. Jest wściekły i to bardziej niż wcześniej - westchnął - Jeśli nie znajdziemy jej... zapłacimy głowami... I mamy się odezwać by odebrali ją od nas
- Znaczy, że....
- Tak. Nie ufa nam już - uderzył pięścią w drzwi - Przysięgam jak ją znajdziemy szef będzie musiał znaleźć inną dziewczyne... 
- Dlatego wysyła innych by ją odebrali i dostarczyli. Wie, że mógłbyś się nie wytrzymać
- I słusznie. Jestem zdolny ją rozerwać na kawałki, że przez ucieczke odebrała nam zaufanie szefa - podniósł głowę do góry i spojrzał w niebo - Gdziekolwiek jesteś ciesz się ostatnimi dniami wolności bo, kiedy cie znajdziemy... marnie skończysz - wsiadł za kierownice

***

Przechodzili obok lodziarni. Jego wzrok padł na zdjęcia lodów. Popatrzył przed siebie na oddalającą się blondynke
- Co powiesz na lody Melody? - zatrzymała się i obejrzała na niego
- Lody? - podeszła. W jej oczach widać było wesołe iskierki
- No. Co nam szkodzi - wzruszył ramionami. Wszedł do środka - Jakie chcesz? - spytał, kiedy stanęli przy ladzie
- Yyyy... Jest tyle smaków, że nie wiem, które wybrać... - spojrzała na nie - Może... O truskawkowo-śmietankowe
- Twoje ulubione?
- Yhy - uśmiechnęła się tak, że zrobiło mu się ciepło na sercu - To ty zamów a, ja poczekam na zewnątrz - kiwnął głową. Wyszła przed lodziarnie. Siadła na ławce i przymknęła oczy. Przez cały czas obserwował ją przez szybe
- W czym moge pomóc?
- Poprosze raz lody truskawkowo-śmietankowe i raz cytrynowo-śmietankowe
- Już podaje - chwila przerwy - Proszę pańskie lody - zapłacił i wyszedł do niej
- Trzymaj
- Dzięki - przyjęła deser. Uśmiechnęła się błogo czując smak truskawki połączoną z lodami śmietankowymi - To jedyna rzecz jaką nie zapomne
- W sensie?
- Smak swoich ulubionych lodów - wstała - To co wracamy?
- Musze jeszcze gdzieś zajść
- Spoko. To chodźmy - wstała - A daleko to?
- Spokojnie zdążymy zjeść lody nim dojdziemy na miejsce - ruszył przed siebie - Chodź

Tia. Rozdział miał być wczoraj, ale już weny nie miałam by dokończyć pisać i opublikować. Dziś może się uda mi napisać jeszcze jeden. Ok lece pisać

Domek pośrodku lasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz