Narcyza Malfoy siedziała na fotelu przy kominku, popijając swój ulubiony ziołowy napar.
Połączenie zielonej herbaty z czystkiem i pigwą zawsze wprawiało ją w lepszy nastrój.
Wrzesień dopiero się zbliżał, ale za oknem panował już typowa angielska pogoda. Niebo zasnuły szare burzowe obłoki, które zalewały ich posiadłość strugami deszczu. Wsłuchiwała się w trzaskanie ognia w palenisku, oraz w głośne dudnienie kropli o dach. Dźwięki te uspakajały ją, wprowadzały w melancholijny nastrój.
Od kiedy jej pierworodny syn stał się dorosłym mężczyzną, czuła, że jest już nikomu nie potrzebna. Dbanie o Dracona należało do jej jedynych obowiązków. Kiedy wyjechał, zostawił za sobą puste mury, które jako jedyny potrafił rozświetlić swoim blaskiem. Jego nieobecność rzutowała nawet na jej relacje małżeńskie. Kiedyś razem z Lucjuszem starali grać przed własnym dzieckiem, że sprawy między nimi nie są jeszcze skazane na porażkę. Kreowali swoją rodzinę, jako nieustający wzajemny szacunek, wartość, o którą warto zawsze walczyć.
Teraz stosunki między nią, a współmałżonkiem uległy kompletnemu zatraceniu. Żyli jak obcy sobie ludzie, mieszkający pod jednym dachem. Mijali się, nie rozmawiali ze sobą. Jedli posiłki o różnych porach, rzadko spotykając się na wspólną konsumpcje w jadalni. Jej mąż wychodził gdzieś, nie wracał nawet kilka dni z rzędu. Nie wiedziała jakie zajęcie zabierało mu prawie cały cenny czas. Nigdy też nie czuła potrzeby by o to zapytać.
Lubiła zostawać sama w domu.
Nie wiedziała, kiedy tak nagle z duszy towarzystwa stała się nudną introwertyczką. Kiedyś była w stanie godzinami przesiedzieć ze znajomymi w kawiarni, poruszając każdy możliwy do rozmowy temat. Zawsze znalazł się jakiś ciekawy wątek; w magicznym świecie nie można było narzekać na nudę. Co chwilę ktoś tracił pracę, wynajdował nowe zaklęcia i eliksiry, co rusz jakaś młoda dziewczyna pochodząca z wpływowych arystokratycznych rodzin zachodziła w ciąże z nieodpowiednim dla niej kandydatem. Tematy sypały się im z rękawa, niczym cukier wsypywany do popołudniowej herbaty. Uwielbiała czas spędzany w towarzystwie swoich wpływowych kompanek. I nie ukrywała, że często odczuwała tęsknotę za tymi sielskimi momentami.
Kobiety, które znała nie były już tymi samymi sympatycznymi towarzyszkami. Tomera Zabini, Flame Nott, Loretta Crabb, Queen Goyle - wszystkie po kolei zostały brutalnie potraktowane przez rzeczywistość. Każda z nich znajdowała się na straconej pozycji, ponieważ poślubiły mężczyzn, którzy przez swoje własne egoistyczne pobudki doprowadzili ich rody wprost do upadku.
Bycie żoną Śmierciożercy nie należało do najłatwiejszych w tych czasach. Pomimo, iż same biernie uczestniczyły w przewrotnych rewolucjach Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, działania ich mężów skazały je automatycznie na publiczne potępienie i wytykanie palcami. Część ich mężczyzn zostało skazanych na długie lata odsiadki w Azkabanie, zostawiając je same z domem do utrzymania i dziećmi do wychowania. Narcyza mogła więc uznać, że wyszła z całej tej sytuacji bez większych konsekwencji. Było jej dane cieszyć się z faktu, iż wciąż miała opłacony dach nad głową i męża, który dbał, by niczego jej nie zabrakło.
Dlaczego więc czuła się tak bardzo nieszczęśliwa i samotna?
Nawet teraz, gdy zobaczyła, jak jej partner wchodzi do salonu, serce nie wypełniło się żadnymi pozytywnymi emocjami. Nie czuła potrzeby radowania się z obecności Lucjusza w tym domu. Wręcz jej odczucia zakrawały o irytację, spowodowaną przeszkodzeniem jej w odpoczynku. Przyłapała się nawet na myśli, że gdyby teraz, tak jak inni jego pobratymcy, odbywał więzienną kare, w cale nie byłaby pogrążoną w rozpaczy panią domu.
- Za dwadzieścia minut muszę wyjść na spotkanie z Raxonem - powiedział, jakby żywił szczere przekonanie, że ją to interesuje. - Idź do sypialni i czekaj tam na mnie.
CZYTASZ
ANTIDOTUM NA BEZSENNOŚĆ || dramione
Fiksi PenggemarRok - tyle czasu minęło, od kiedy Hermiona Granger widziała Dracona Malfoya po raz ostatni. Był to dzień, który przepełniała śmierć, walka i ból związany ze stratą bliskich osób. Dzień, o którym najchętniej zapomniałaby, już na zawsze. Gdy znany jej...