Narcyza Malfoy spojrzała na śpiącego męża. Czekanie na moment, aż zamknie powieki trwał prawie wieczność. Myślała, że w ogóle nie zmruży dzisiaj oka. Gdy usłyszała ciche pochrapywanie, wyplątała się z pościeli. Spojrzała na krew znajdującą się na prześcieradle i zatkała usta, by nie wybuchnąć płaczem. Zawiązując satynowy szlafrok na obolałym ciele, pobiegła w stronę łazienki. Zamknęła drzwi, opierając się o nie. Czuła jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa. Każdy najmniejszy mięsień piekł ją żywym ogniem. Myślała, że za chwilę zwymiotuje. Pobiegła do toalety i opróżniła całą zawartość swojego żołądka.
Znów to zrobił.
Na początku, gdy Lucjusz wymusił na niej seks, była wściekła. Tłumaczyła sobie jednak, że to jednorazowa sytuacja. Chodził ciągle w stresie. Może po prostu potrzebował pozbycia się napięcia, a jej ciało mogło mu w tym pomóc? Wybaczyła mu. W końcu tworzyli trwały związek. Pary kochają się często, nie powinna mieć pretensji, że on również od niej tego wymagał.
Sytuacja ta zaczęła się jednak powtarzać.
Przychodził pijany, wściekły, wzburzony. Swoje frustracje wyżywał na niej. Zaciągał ją do sypialni na siłę, bił, poniżał, wyśmiewał jej już nie młode ciało. Poruszał się w niej brutalnie, nie raz kalecząc jej wnętrze, które musiała leczyć eliksirami. Zdarzało się to każdej nocy, gdy zjawiał się w domu.
Bała się wypowiedzieć tego na głos, ale zrozumiała, że była ofiarą gwałtu. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy po zbliżeniu jedyne co czuje to obrzydzenie, ból i brak chęci do życia? Gdyby ktoś lata wstecz powiedziałby jej, że będzie bała się własnego męża, nie uwierzyłaby w to. A właśnie to do niego czuła - strach i niechęć.
Nalała wody do wanny chcąc zmyć ze skóry wilgoć jego natarczywych pocałunkach i ślady po zębach. Pragnęła pozbyć się z ciała jego odcisków palców. Już nie wstrzymywała łez. Miała ochotę wypłakać ich cały ocean.
Powinna myśleć pozytywnie o swoim życiu. Po pół rocznej nieobecności w kraju, spotkała się z synem. Miała nowy powód, by chcieć co rano wstawać z łóżka. Myśl, że Draco jest niedaleko i na dodatek cały i zdrowy, wypełniała jej smutne serce ulgą. Szczęście, które niósł jej pierworodny, nie było jednak w stanie uciszyć cierpienia jej umysłu. Nie miała ochoty budzić się rano, ponieważ wiedziała, co ją czeka. Każdy dźwięk, oznajmiający jej, że Lucjusz jest w domu, przyprawiał ją o falę mdłości. Na początku walczyła z nim, teraz posłusznie mu ulegała. Czuła się przez to jak ostatnia ladacznica. Nie miała mu nic więcej do zaoferowania, niż usługi ciała. Straciła szacunek do samej siebie. Czasami miała mylne wrażenie, że cała ta krzywda jej się należy, ponieważ nie była dobrym człowiekiem. To była jej kara, za błędy przeszłości, które popełniła.
Zsunęła się po wannie, wkładając głowę pod taflę wody. Nie czuła strachu, nie obawiała się bólu. Już tyle go wycierpiała, że nie robił na niej żadnego wrażenia. Każda komórka jej ciała podświadomie pragnęła tego. Jeśli nie chciała więcej znosić upokorzenia, musiała uciec w inny sposób.
Nie myślała racjonalnie. Nie obawiała się reakcji swojego syna na jej odejście. Był dorosły, doskonale radził sobie bez niej. Wiedziała, że będzie mu przeraźliwe przykro, ale i tak prędzej czy później ruszy dalej. Ona nie miała tyle szczęścia, by móc wybrać jak potoczy się jej życie. Nie mogła wyjechać i podróżować po świecie jak on. Jej miejsce znajdowało się obok tyrana. Bez niego wydawało jej się, że była nikim.
Jedyne o czym mogła zadecydować to o swoim bycie na tym świecie.
Obserwowała każdy bąbelek wydobywający się na powierzchnię. Gdy płuca zaczęły piec ją żywym ogniem, przytrzymała się wanny, by mimowolnie się nie wynurzyć. Czuła, że nic więcej jej nie zostało. Chciała nie żyć.
CZYTASZ
ANTIDOTUM NA BEZSENNOŚĆ || dramione
FanficRok - tyle czasu minęło, od kiedy Hermiona Granger widziała Dracona Malfoya po raz ostatni. Był to dzień, który przepełniała śmierć, walka i ból związany ze stratą bliskich osób. Dzień, o którym najchętniej zapomniałaby, już na zawsze. Gdy znany jej...