26 MAJA 2001 r.
Nowy Jork, Stany Zjednoczone
- Grasz jak baba, Malfoy. Nie umiesz nawet dobrze obstawić.
- To moja taktyka, Collins. Zamknij się, bo nie mogę się skupić.
Pociągnął z kupki.
Walet pik.
Zachował kamienną twarz, nie chcąc zdradzić się z faktem, iż po raz kolejny wylosował kartę o tej samej figurze.
Poznał tych czterech mężczyzn dopiero dzisiejszego wieczoru, a już zjednał ich ku sobie. Malfoy dziwił się, że w ogóle do niego podeszli. Gdy tak sam siedział z kuflem piwa w ręce, oni zwyczajnie zaprosili go na rundkę w karty. Od dwóch godzin nieprzerwanie grali w pokera. Ta mugolska gra była dla niego fascynująca i nieodpowiedzialna jednocześnie. Jego towarzysze rzucali na stół pieniądze, gotowi stracić cały swój majątek, na rzecz złudnej nadziei, iż los tym razem będzie dla nich łaskawszy i odwróci sytuację na ich korzyść.
Draco miał przy sobie kupę pieniędzy, ale grał nazbyt ostrożnie. Powoli wdrażał się w całą tą zabawę, nie tracąc przy tym zdrowego rozsądku. Nigdy nie lubił trwonić pieniędzy na niepotrzebne rzeczy.
Mimo, iż jego status majątkowy pozwalał mu na wszystko, tak na prawdę inwestował w same słuszne rzeczy: nowe miotły, skrojone na miarę szaty, ciekawe magiczne akcesoria. Tego zachowania już za dziecka wyuczył go ojciec. Doskonale pamiętał, dzień, w którym poprosił ojca o pupila, którego mógłby wziąć ze sobą do Hogwartu. Lucjusz uznał w tedy, że sklep zoologiczny to jedna z tych inwestycji, które cechuje bezsens i dziecinada. Szybko wybił mu ten pomysł z głowy.
Może w Draco cale nie drzemał prawdziwy hazardzista, skoro nie potrafił zwyczajnie zaryzykować?
- Dobra, odkrywamy - zarządził Ryan, spoglądając z powagą na towarzyszy. - Victor?
- Nic - ciemnowłosy chłopak wzruszył obojętnie ramionami.
Z ich piątki obstawił najmniej, więc i najmniej stracił.
- Rodrigo?
Twarz Hiszpana zdradzała wielkie rozczarowanie. Spojrzał tęsknie w stronę swojego Rolexa, którego pod wpływem impulsu postanowił dołączyć do puli wygranej.
- Nada. Mierda! *
- Sett?
Chłopak pokazał dwie pary. Ryan poklepał go po plecach, będąc pewnym, że kumpel ogołocił konkurencję na kilka tysięcy funtów.
- Malfoy?
Jasnowłosy położył na stół swoją kombinacje figur i kolorów. Miny ich towarzyszy z wesołych i podekscytowanych, stały się markotne i bez wyrazu. Sett wciągnął głęboko powietrze do płuc.
- To chyba full, prawda? - Draco nie był do końca pewny, co tak na prawdę oznaczały jego bloczki.
- Jak on to kurwa robi? - zapytał Sett z rozgoryczeniem w głosie.
- Nie wiem, jak wy, ale mam ochotę się napić - zaproponował Victor. - Malfoy niech stawia, bo właśnie zabrał wszystkie moje drobne.
Draco zaśmiał się pod nosem, zwijając banknoty w rulon i chowając je do kieszeni. W cale nie satysfakcjonowała go wygrana pieniężna. Od zawsze był obrzydliwie bogaty, a kilkadziesiąt tysięcy dolarów nie robiło mu większej różnicy. Dlatego nie żałował zafundowania kompanom nagrody pocieszenia. Pieniądze już od dawna przestały mieć dla niego większe znaczenie. Przywołał ręką kelnera i zamówił dla wszystkich po dwa piwa.
CZYTASZ
ANTIDOTUM NA BEZSENNOŚĆ || dramione
Fiksi PenggemarRok - tyle czasu minęło, od kiedy Hermiona Granger widziała Dracona Malfoya po raz ostatni. Był to dzień, który przepełniała śmierć, walka i ból związany ze stratą bliskich osób. Dzień, o którym najchętniej zapomniałaby, już na zawsze. Gdy znany jej...