- Chyba zwariowałaś - Harry spojrzał na Hermionę, jak na ostatnią wariatkę.
- A macie może jakiś inny pomysł?
Wszyscy patrzyli na nią, jakby spadła z kosmosu i uderzyła się w głowę, dlatego teraz bredziła. Brązowowłosa zdawała sobie sprawę, że proponując im swój plan, napotka się z krytyką i odrzuceniem. Nie spodziewała się jednak, że odzew będzie tak gwałtowny. Nawet Pansy, z którą nie utrzymywała zażyłych kontaktów wyglądała na ewidentnie nie zadowoloną.
Hermiona wiedziała, że życie ministra wisi na włosku, a ugrupowanie byłych śmierciożerców nabiera wiatru w żagle. Musieli działać. Dlatego chciała się poświęcić. Blake'owi wciąż na niej zależało i chciała to wykorzystać. Gdyby okłamała go, że jednak przemyślała sprawę i chce przystać na propozycję dołączenia do niego, mogłaby sprawdzić strukturę ich ugrupowania od środka i pomóc ministerstwu w jej rozłamie. Plan choć wydawał się być prosty, mógł okazać się bardzo ryzykowny. Gdy sprawa wyszłaby na jaw, mogłaby nawet zginąć. Nie chciała jednak myśleć o tym w taki sposób.
Pragnęła nie stać w miejscu.
- Nie mamy czasu, Harry - próbowała przemówić przyjacielowi do rozsądku. - Możemy nie mieć szans w pokonaniu Cieniożerców w bezpośredniej walce. Została wyłącznie czyjaś inwigilacja. Z nas wszystkich, ja mam najlepsze predyspozycje do stania się szpiegiem.
- Nie musisz się chwalić, że jesteś najmądrzejsza - burknął Ron.
- Chodziło mi o to, że byłam narzeczoną ich przywódcy- skarciła go spojrzeniem. - Znam go najlepiej z was wszystkich.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! - Harry odsunął nerwowo krzesło. - Nie będziesz się narażać w taki sposób.
Dom na Grimmauld Place stał się swego rodzaju bazą. Gdy spotykali się, wybierali zawsze ten adres. Jakoś przywykli do gościnności Harry'ego. Z resztą nie mieli innego dyskretnego miejsca do wspólnych narad i ćwiczeń. Mieszkanie Ginny, czy dom Hermiony były za małe by pomieścić w środku tyle osób. W willi Blaise'a mieszkały skrzaty domowe, które od lat dzieliły rasistowskie poglądy na temat szlachetności krwi i mogły być nieco zdradzieckie i podejrzliwie w stosunku do gryfonów. Posiadłość Malfoy'a była w remoncie, natomiast Pansy nie miała domu w cale i mieszkała z Zabinim. Tylko tutaj, w odziedziczonym po Syriuszu domu mogli stworzyć namiastkę prywatności i komfortu.
W salonie zapadła cisza. Hermiona niepocieszona również wstała i podeszła do okna. Po ulicy spacerowali ludzie, nieświadomi ważnych decyzji, które podejmowano za murami, tuż obok nich. Gryfonka pragnęła być jedną z tych anonimowych osób i nie przejmować się losem świata. Nie mogła wybrać tego, kim była. Płynąca w jej krwi magia zobowiązywała ją do wielkich poświęceń. Na prawdę czuła się gotowa to zrobić. Przez całe życie szukała sensu swojego istnienia. Może w taki sposób miała się spełnić?
- Ja to zrobię - odrzekł beznamiętnie Malfoy.
- Patrzcie - Blaise zirytowany klasnął dłońmi. - Kolejny idiota.
- Ja też mogę zostać jednym z nich - wzruszył ramionami blondyn. - Mój ojciec najprawdopodobniej zaangażował się w ich działalność. Nikt się nie zdziwi, gdy zapragnę wrócić do korzeni. Na pewno lepiej sobie poradzę, niż Granger.
Gryfonka prychnęła zdegustowana.
- A niby w czym jesteś lepszy ode mnie? - jej brwi poszybowały wysoko w górę.
- No nie wiem - Ślizgon udał, że się zastanawia. - Może byłem śmierciożercą przez prawie dwa lata i wiem jak to wygląda?
- To w cale nie czyni cię lepszym szpiegiem, Malfoy - założyła obronnie ramiona na pierś.
CZYTASZ
ANTIDOTUM NA BEZSENNOŚĆ || dramione
FanficRok - tyle czasu minęło, od kiedy Hermiona Granger widziała Dracona Malfoya po raz ostatni. Był to dzień, który przepełniała śmierć, walka i ból związany ze stratą bliskich osób. Dzień, o którym najchętniej zapomniałaby, już na zawsze. Gdy znany jej...