03

3.7K 193 226
                                    

- Co ty tu robisz o tej porze? - spytałam, patrząc na równie zdziwionego chłopaka.

- Zawsze tu przychodzę - wzruszył ramionami.

- I czemu nic o tym nie wiedziałam? Michał, myślałam, że sobie o wszystkim mówimy...

- Ty zapomniałaś mi powiedzieć, że przeprowadziłaś się do tego dupka, więc ja mogłem zapomnieć powiedzieć, że chodzę wieczorami do Nero - odparł.

Przewróciłam oczami. Usiadłam naprzeciwko bruneta i skrzyżowałam ramiona pod piersiami.

- Myśle, że musimy pogadać - stwierdziłam.

- Racja... Miesiąc właściwie się nie widywaliśmy i trochę się zmieniło.

- Trochę... - mruknęłam, chociaż w rzeczywistości zmieniło się tak wiele.

- Szczepan ci mówił, że jutro chce iść na kluby? - spytał Matczak.

Pokiwałam głową.

- I co? Zamierzasz iść?

- Dostanę kolejną pizdę z matmy...

- Nie pierwszą, nie ostatnią - zaśmiał się.

- A ty idziesz? - dopytałam, chociaż właściwie znałam odpowiedź.

- Iga nie idzie, więc też chciałem odpuścić - odparł - Ale jak pójdziesz z nami, to ja też.

- Nierozłączni jak w gimnazjum? - posłałam mu szeroki uśmiech.

- Cafe PRL nam zamknęli - westchnął.

- Zdążyłam zauważyć - zaśmiałam się - To było cztery lata temu...

- Nie czujesz sentymentu do tego miejsca?

- Mniejszy niż ty, ja tam nie chodziłam tak często Michał - powiedziałam.

- Racja... Ach, jakie tam były imprezy - rozmarzył się.

- Czyli co? Idziemy jutro z Krzychem na kluby, jak za starych dobrych czasów?

- Tak - uśmiechnął się szeroko - I Paula przyjdź do mnie wcześniej, wtedy pogadamy... Na spokojnie.

- Um, okej - podniosłam się z krzesła - Muszę iść, praca wzywa.

- Pewnie, to do jutra.

Podeszłam do chłopaka, żeby złożyć szybki pocałunek na jego lewym policzku.

Odchodząc uderzyłam jeszcze w daszek tak, że materiał zakrył mu oczy. Matczak rzucił jakieś przekleństwo i zaczął poprawiać swoje sterczące w każdym kierunku włosy, upychając je pod granatową czapką.

***

Trzeci raz poprawiłam włosy, wpatrując się w swoje odbicie w dużym lustrze, znajdującym się w windzie. Jechałam właśnie do Michała.

Stresowałam się, tak dawno mnie tutaj nie było. Właściwie odkąd był z Igą już tutaj nie wpadałam.

Jego rodzice byli cudownymi osobami, jednak nie wiedziałam, czy w ogóle jeszcze mnie pamiętają. Patrząc się tak na swoje odbicie stwierdziłam, że jednak mogłam się bardziej postarać.

Sukienkę, którą miałam w planie ubrać na dzisiejszą imprezę miałam spakowaną głęboko w torebce, podobnie z kosmetykami, które chciałam użyć, aby zamienić mój makijaż z dziennego na wieczorowy.

- W dresie do Matczaków? - spytałam sama siebie, patrząc na czarne, lekko przyduże spodnie z adidasa.

Nagle winda stanęła, a na wyświetlaczu ukazał się numer piętra, na którym miałam wysiąść. To też uczyniłam. Odetchnęłam głośno i nacisnęłam dzwonek.

Bez balkonów kawalerki | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz