14

3K 167 190
                                    

Sklep okazał się być otwarty, więc Michał odetchnął z ulgą. Chciałam zaczekać przed sklepem, jednak chłopak dosłownie wciągnął mnie do środka. Bez najmniejszych kłopotów udało mu się kupić paczkę fajek.

- Coś jeszcze? - spytała ekspedientka.

Była wyraźnie znudzona swoją pracą i właściwie współczułam jej tego, że musi pracować w Wigilię.

- Nie - odparł Michał - Albo tak - dodał po chwili.

Chwycił słodycz, która leżała na blacie tuż przed nim i podał ją kobiecie.

- Dla ciebie - powiedział, kiedy wyszliśmy ze sklepu.

Chłopak podał mi zieloną choinkę, która niby była lizakiem, jednak zrobionym z jakiejś pianki. W skrócie była to tona cukru na patyku.

Posłałam mu uśmiech, bo ten mały gest rzeczywiście poprawił mi humor. Odwinęłam choinkę z papieru, wzięłam gryza i momentalnie pożałowałam.

- Obrzydliwe - mruknęłam - Tak słodkie, że można się porzygać.

Michał niespodziewanie schylił się i odgryzł spory kawałek.

- Dobre - stwierdził.

- To smacznego - zaśmiałam się, wręczając mu słodycz.

- Taka właśnie jesteś - odparł - Nie dogodzę... Nawet jak się staram.

- Wcale nie - zaprzeczyłam - Prezent na mikołajki bardzo, ale to bardzo mi się podobał.

- Chociaż coś - westchnął.

- Czuje, że może ta nowa opaska przyniesie mi szczęście - powiedziałam cicho - Ostatnio niezbyt dobrze idzie mi rozgrywka.

- Chyba muszę przyjść na twój trening - odparł - Jak ostatnio siedziałem na trybunach to wymiatałaś Paula.

Miał racje. Wtedy szło mi świetnie, ale to było we wrześniu, czy październiku. Chociaż można by pomyśleć, że będę się stresować jego obecnością i tym, że obserwował każdy mój ruch. Jednak na tamtym treningu czułam się dziwnie rozluźniona. Czułam się też pewnie i właściwie to rozpierała mnie duma, że to właśnie Michał Matczak przyszedł mi kibicować. Spojrzenia dziewczyn z szatni były bezcenne. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

- Możesz wpadać - powiedziałam w końcu.

- No to wpadnę - pokiwał głową.

Chłopak wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza zapalniczkę. Otworzył paczkę i wyjął z niej jednego szluga, a następnie włożył go do ust.

- Iga się wkurzy - mruknęłam.

- O co? - spytał, podpalając używkę.

- O mnie - wzruszyłam ramionami - Znowu z Paulą? Obiecałeś, że będziemy uczyć psa sztuczek - powiedziałam, chyba trafnie naśladując jej głos.

Michał zaśmiał się jedynie pod nosem.

- Ten pies jest całkiem fajny akurat - powiedział - Nauczyłem go „siad" i byłem z siebie taki dumny... Ale potem Iga nauczyła go „turlaj się", „podaj łapę" i „zostaw", więc raczej przegrałem.

- Chciałabym mieć czas na uczenie psa komend - westchnęłam - Ba, chciałabym mieć czas na posiadanie czworonoga.

- Ona zdaje maturę z geografii - mruknął - My ciśniemy międzynarodową, więc nic dziwnego, że chorujemy na brak czasu.

Doszliśmy do mostu Poniatowskiego i szliśmy wzdłuż tej konstrukcji. Podobno cała ekipa czekała już na schodkach. Przez parę dobrych minut nie rozmawialiśmy. Obserwowałam jak Michał beztrosko zaciąga się tytoniem.

Bez balkonów kawalerki | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz