11

3.1K 165 154
                                    

Dawno nie byłam w aż tak głębokim dołku.

Pogoda nie poprawiała mojego nastroju w żadnym stopniu. Wraz z nadejściem grudnia piękne, kolorowe liście, które do tej pory pokrywały drzewa zniknęły, a zastapił je padający non stop ni to śnieg, ni to deszcz, chwilami może nawet malutki grad.

Ulice Warszawy natomiast zaczęło pokrywać coś co zdecydowanie nie przypominało śniegu.

Pod koniec listopada poślizgnęłam się i upadłam na tyle niefortunnie, że mogłam pożegnać się z treningami na najbliższy czas.

Pieniądze magicznym sposobem mi się skończyły, a rodzice nie raczyli dać mi ani grosza. Nie byłam jednak w stanie pracować w Nero na pełen etat przez moją edukacje, chociaż dzięki brakowi treningów udało mi się zarobić trochę więcej niż zwykle.

W szkole szło mi mocno średnio, zdecydowanie moje oceny różniły się od tych, które powinna dostawać tegoroczna maturzystka, uczęszczająca do Batorego.

Na matematyce przesiadłam się do Tadeusza, ponieważ doszłam do wniosku, że mój poprzedni współtowarzysz niedoli miał na mnie zły wpływ.

Byłam wiecznie rozkojarzona i zamiast na zadaniach skupiałam się na jego buzi, co było okropne, bo przecież miał dziewczynę... Iga i Michał pogodzili się w ten sam dzień, w który się pokłócili. Dziewczyna postawiła mu ultimatum rzecz jasna polegające na tym, że ma tańczyć na studniówce z nią, bo w końcu są parą. Nie raczyła wspomnieć o tym, że go zdradziła, ale to nie moja sprawa.

Ja byłam beznadziejnie zakochana, a ona miała wszystko to, czego pragnęłam w tamtym momencie. Jego względy, jego uczucie, jego usta na swoich ustach...

- Siema - usłyszałam, gdy tylko przekroczyłam próg szkoły - Masz zadanie z anglika?

- Wyjątkowo mam - odparłam.

- To się podzielisz - zaśmiał się Krzysiek.

Machnęłam jedynie ręką, a on przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku.

- Daj mi się najpierw rozebrać - mruknęłam.

Próbowałam wyswobodzić się z jego objęć i przy okazji zaczęłam zdejmować szalik i rozpinać guziki płaszcza.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka chętna. Ale no... Możemy do łazienki iść czy coś...

Nie dałam mu skończyć, ponieważ zdzieliłam go materiałem, który trzymałam w ręce. Szczepański zaśmiał się całkiem głośno, a ja jedynie przewróciłam oczami.

- Wiesz co dziś mamy? - spytał.

- Sprawdzian?

Na mojej twarzy chyba musiało malować się przerażenie, bo chłopak znowu się roześmiał.

- Mikołajki - wyjaśnił.

Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Jak ja mogłam zapomnieć. Dziękowałam sobie w duchu, że przewidziałam tą sytuacje już kilka dni wcześniej i schowałam prezent do szkolnej szafki.

Co roku dawaliśmy sobie symboliczne upominki. Miły zwyczaj. Zawsze od momentu losowania, aż do szóstego grudnia biegałam od jednej osoby do drugiej i próbowałam ustalić kto kogo ma. W tym roku było mi to bardziej niż obojętne.

- Powiesz w końcu kogo wylosowałaś? - spytał szatyn.

Najwidoczniej go to interesowało i mogłam się założyć, że razem z chłopakami zrobili listę, na której wszystko rozpisali.

- Jak mecz? - zmieniłam temat.

- Dobrze, mamy najwiecej punktów, więc jak na wiosnę wznowią rozgrywki to wygramy.

Bez balkonów kawalerki | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz