LAYER NINE: collected memories

305 37 4
                                    

Spokój był kłamstwem.

Nie wierzył w istnienie spokoju, kiedy uparcie ściskał pulsujące tępym bólem skronie ani wtedy, kiedy raz po raz zachłystywał się lodowatym powietrzem, żeby otrzeźwić oszalały organizm. Każdy mięsień palił, on cały płonął w tym cholernym chaosie, którego tym razem nie sposób było zwalczyć.

Krążył nerwowo po ciemnym jak czarna dziura pokoju, odbijając się o krawędź szafek czy ramę łóżka, bo wszystko było przerażająco rozmyte i pozbawione jakichkolwiek konturów. Metalowe łuski trzaskały rytmicznie wraz z tempem uderzeń serca, a impulsy nerwowe wyrywały przekleństwa z jego ust bezustannie.

Uderzył pięścią w ścianę.

(James?)

Za mało, za mało uczuć, niedostatecznie, aby stłumić wrzaski.

To było takie... Niedorzeczne. Szaleństwo w szaleństwie, przecież... Przecież to nie mogła być prawda, przecież by pamiętał, przecież musiał pamiętać już wcześniej, to...

(James?)

Czy zniszczyli go tak bardzo, że zapomniał? Czy wyparł całe pięćdziesiąt lat ze swojego życia i wskoczył w nowe z zaledwie strzępkami tamtego? Rosja wyzwalała, ale... On ją znał. Chryste, znał ją jeszcze zanim... Zanim przybyli tutaj, zanim robili dobro. Znał ją z okresu, któremu zawdzięczali każdy koszmar i rozpaczliwy krzyk pod osłoną nocy.

Nie.

Nie znał jej.

Nie mógł.

(James?)

Musiał. Ale czy chciał?

Nie.

(James?)

Chciał nabrać konturów, znać to, co nieznane. Ale strach... Bał się wszystkiego, tego kim był, co robił, co... Co jej robił. Czym ją stworzył. Tak bardzo... Boli.

Uderzenie, mocniejsze. Krew naznaczyła kłykcie. Trudno. Śnieżyca wzmogła się na zewnątrz, ale huczała wewnątrz.

(James?)

Warknięcie dobyło się z ust, pełne frustracji. Desperackie, wołające o pomoc do wspomnień, które bezczelnie zabrali, a on nigdy nie starał się odzyskać.

Jednym ruchem zrzucił malowaną matrioszkę z parapetu, spadła z łoskotem, a kolejne laleczki rozsypały się pod stopami niekontrolowanie. Nienawidził ich, nienawidził tych warstw.

(James?)

Przecież tyle razy mówiła do niego po imieniu, dlaczego... Dlaczego ten jeden raz było inaczej?

Dlaczego smukłe dłonie Natashy bez zawahania rwały jego wnętrze na kawałki, a zebrane wspomnienia płonęły tak, jak jej rude włosy?


_______________


S

pokój był kłamstwem.

Nie wierzyła w istnienie spokoju, kiedy kurczowo zaciskała usta ani wtedy, kiedy raz po raz oddech grzązł jej w gardle, drżący i łamiący się nieprzerwanie wraz z natłokiem kolejnej fali bólu. Każdy mięsień palił, ona cała płonęła w tym cholernym chaosie, którego tym razem nie sposób było zwalczyć.

Stała przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Zakłamane, nieprawdziwe, fałszywe i równie znienawidzone. Kim była Natasha teraz? Kim była kiedyś, kiedy...

Wbiła paznokcie we wnętrze dłoni.

(‘Talia?)

Za mało, za mało uczuć, niedostatecznie, aby stłumić wrzaski.

To było takie... Niedorzeczne. Szaleństwo w szaleństwie, przecież... Przecież to nie mogła być prawda, przecież by pamiętała, przecież musiała pamiętać już wcześniej, to...

(‘Talia?)

Czy tak długo żyła bez prawdy, że teraz zdawała się pasożytem? Czy otaczanie się fałszywymi osobowościami, uśmiechami, emocjami mogło zabrać jej coś, co ją ukształtowało? Rosja wyzwalała, ale... Ona go znała. Chryste, znała go jeszcze zanim... Przybyli tutaj, zanim robili dobro. Znała go z okresu, który zabrał niewinną dziewczynkę prosto w macki koszmaru i wypuścił jako inne istnienie.

Nie.

Nie znała go.

Nie mogła.

(‘Talia?)

Musiała. Ale czy chciała?

Nie.

(‘Talia?)

Chciała w końcu wyostrzyć twarz postaci z jej snów, nadać konturów ostrych i wyraźnych na tyle, by opuszek palca mógł prześledzić najmniejszy szczegół, ale strach... Bała się wszystkiego, tego kim...

(Kim byliśmy, ‘Talia?)

Jednym ruchem zrzuciła zawartość półki, motelowe mydło i tubka pasty do zębów wylądowały w umywalce.

Zacisnęła palce na porcelanowej krawędzi, kłykcie pobielały.

(‘Talia?)

Warknięcie dobyło się z ust, pełne frustracji. Desperackie, wołające o pomoc do wspomnień, które bezczelnie zabrali, a ona nigdy nie starała się odzyskać.

Spojrzała na swoje kosmetyki, których używała jeszcze tego wieczora. Fałszywe. Nienawidziła ich. Nienawidziła tych warstw.

(‘Talia?)

Przecież zawsze mówił do niej „Natasha”, dlaczego... Dlaczego ten jeden raz było inaczej?

Dlaczego zachrypnięty głos bez zawahania rwał jej wnętrze na kawałki, a zebrane wspomnienia zamarzały w umyśle tak, jak jego zimne oczy?

ᴍᴀᴛʀʏᴏꜱʜᴋᴀ. ʷⁱⁿᵗᵉʳʷⁱᵈᵒʷOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz