Gdy dotarliśmy do pokoju wspólnego, Prefekt( nie mam pojęcia jak się nazywa, ponieważ miałam ciekawsze rzeczy do roboty niż słuchanie go. I tak wszystko już wiedziałam.) pokazał nam nasze dormitoria, do których od razu poszliśmy. Szybko rzuciłam się na swoje łóżko i zasnęłam. Noc była przyjemna, przynajmniej do póki ze snu nie wyrwał mnie Dracon. Znaczy on pojawił się w śnie. Wyglądał na starszego i (przyznaję z bólem.) niesamowicie przystojnego. Uśmiechnął się do mnie i powiedział coś niezrozumiałego. Wtedy się obudziłam, porażona wyglądem Malfoy'a. Mój boże o czym ja myślę! Zwariowałam! Fuuu...
I kończąc tą szczególną myśl zasnęłam. Obudziłam się ze wszystkimi. Ubrałam się, bez problemu rozczesałam swoje długie włosy w kok zakończony kitką, gdyż włosy były za długie by zrobić z nich pełen( i jednocześnie dość zgrabny) kok. Po przygotowaniach, u boku Dracona( zupełnie przypadkowo) poszłam do sali jadalnej na śniadanie. Przy stole, również usiadłam obok niego, aby nie wyglądać na unikającą go dziwaczkę, chciałam pokazać, że się go nie boję.( Jednak miałam wrażenie, że efekt jest odwrotny i wszyscy myślą, że latam za tym głąbem jak durna.). Na śniadanie zjadłam kilka tostów, musiałam mieć siłę na lekcję latania.
Pierwszą lekcją były dzisiaj eliksiry. Na nieszczęście, znowu zmuszona byłam siedzieć z Malfoyem. Ten dureń jak zwykle próbował wyprowadzić mnie z równowag, ale ja się nie dam! O Nie! Przypomniałam sobie Dracona ze snu, na miejscu tego prawdziwego i uznałam, że gdyby tak wyglądał, nie zbierałoby mnie na takie mdłości. Lekcja z profesorem Snapem skończyła się szybko, od razu pobiegłam na boisko quidditcha, na kolejną lekcję. Profesor Chooch zostawiła nas na chwilę samych, ponieważ jakiś tępak z tych gryfonów zrobił sobie krzywdę już na wstępie. Zakazała nam, pod groźbą wyrzucenia ze szkoły, dotykać mioteł. Nie zdziwiło mnie więc, że gdy Malfoy znalazł przypominajkę tego głąba z Gryffindoru, od razu poleciał na miotle. Patrzałam przez chwilę jak głupia, po tej chwili i ten nędzny robal Potter wzbił się na miotle. Draco patrzał na mnie, w jego oczach widziałam wyzwanie, nie przejmował się Potterem, który darł japę, o tą głupią kulkę. Nie mogłam być gorsza, zwłaszcza, że miałam być najlepsza. Krzyknęłam, więc: do mnie!. Miotła znalazła się w mojej ręce, a potem był już tylko lot, wspaniały i podniecający. Bawiliśmy się Potterem przez chwilę, podając sobię piłkę, aż w końcu poczułam to... Profesor Chooch była już blisko, szybko wrzuciłam, zgrabnym ruchem, piłkę na dach najbliższej z wież i skinęłam Malfoyowi, żeby lądować, właściwie nie wiem czemu, może dlatego, że był ślizgonem, tak jak i ja. Jak rodzina. Szybko wylądowaliśmy, jednak Harry dalej szukał tej głupiej kulki. O to chodziło. Profesor Chooch się wściekła.
/Harry Potter! Czy uważasz, że zakaz ciebie nie dotyczył?/ Pani profesor, ale Ma..
/ Nie obchodzi mnie jakie miałeś powody! Minus 10 punktów dla Gryffindoru. To było nie rozsądne i niebezpieczne!
Tak czy siak ten durny Potter nie miał dowodów. Słowa Gryfonów, przeciwko słowom ślizgonów. Jeden do jednego. Oznaczało to, że pozostaniemy bez konsekwencji. Tak można się bawić.
CZYTASZ
Tajemnica
RandomHistoria Nasanie Quart, bogatej czarodziejki uczącej się w Hogwarcie. Fanfiction o Draco oraz Nasanie. Czy miłość przetrwa nawet najtrudniejsze sytuacje?